Funkcjonariusze UB wiedzieli o Pileckim bardzo dużo, w czym mogły im pomóc obszerne zeznania Tadeusza Płużańskiego Wnikliwie przeczytałem wywiad z prof. Andrzejem Romanowskim, „Ślepa wiara w dokumenty bezpieki” („Przegląd” nr 22). Z aktami z procesu rtm. Witolda Pileckiego zapoznałem się wiosną 1991 r., kiedy wypożyczyłem je na sześć tygodni dla Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu z Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego. Dużą ich część skopiowałem dla Muzeum Auschwitz-Birkenau. Ponad 20 lat temu przez krótki czas miałem także w rękach akta operacyjne w sprawie Pileckiego, które odnalazłem w Archiwum Urzędu Ochrony Państwa w Warszawie. Nie zdążyłem ich jednak dokładnie przeczytać, ponieważ pracownik tego archiwum w stopniu kapitana szybko zabrał mi je ze słowami: „To tajemnica państwowa”. Do dzisiaj pamiętam jednak, że był w nich rozrysowany schemat organizacyjny siatki wywiadowczej Pileckiego. W późniejszym okresie przez kilka lat pracowałem nad biografią rotmistrza „Ochotnik do Auschwitz. Witold Pilecki 1901-1948”, wydaną w Oświęcimiu w 2000 r., a z Wiesławem Janem Wysockim opracowałem album zatytułowany „Rotmistrz Pilecki” (Volumen, Warszawa 1997). Wstęp do tego albumu napisał Władysław Bartoszewski, były więzień KL Auschwitz, przywieziony do obozu wraz z Witoldem Pileckim w nocy z 21 na 22 września 1940 r. Wpadka IPN W albumie o rtm. Pileckim przygotowanym w 2008 r. przez Jacka Pawłowicza z IPN znalazło się wiele zgromadzonych przeze mnie zdjęć. Pawłowicz otrzymał je z archiwum Muzeum Auschwitz-Birkenau, które nawet mnie nie zapytało, czy wyrażam na to zgodę. Wkład pracy Jacka Pawłowicza w opracowanie tego albumu nie był zbyt duży, aby jednak uwiarygodnić swój trud, bogato uzupełnił go kopiami z akt sądowych Witolda Pileckiego. Zrobił to jednak w sposób nieprzemyślany i nie opatrzył prezentowanych kopii dokumentów, wytworzonych głównie przez funkcjonariuszy UB, żadnymi wyjaśnieniami ani komentarzem, który zwracałby uwagę czytelnika na specyficzny charakter tego typu źródeł, powstałych w okresie terroru stalinowskiego w Polsce. Pawłowicz, nie zapoznawszy się bliżej z treścią tych dokumentów, opublikował w swoim albumie m.in. protokół z zeznania Witolda Pileckiego z 9 maja 1947 r. Z tekstu tego protokołu – bez analizy innych źródeł i wyjaśnienia, w jakich okolicznościach został on sporządzony – można domniemywać, jakoby rotmistrz Pilecki wydał w ręce UB Marię Szelągowską, córkę prof. Adama Szelągowskiego, historyka z Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, która była najbliższą jego współpracownicą w kontaktach konspiracyjnych z 2. Korpusem Polskim gen. Władysława Andersa we Włoszech. Zgadzam się więc z wypowiedzią prof. Andrzeja Romanowskiego, który w wywiadzie mówi: „Nie będę zaprzeczał, IPN sam się podłożył tym albumem o Pileckim autorstwa Jacka Pawłowicza”. Ze strony prof. Romanowskiego było to wyjątkowo celne uderzenie i do tej porażki IPN powinien się przyznać. Podzielam też opinię prof. Romanowskiego na temat bohaterstwa rtm. Pileckiego. Osobiście uważam Witolda Pileckiego za postać wyjątkową i niezwykle bohaterską. Za dowód odpowiedzialności za innych aresztowanych w jego sprawie uznaję również list, który po osadzeniu go w więzieniu na Mokotowie 14 maja 1947 r. napisał do dyrektora Departamentu Śledczego MBP płk. Józefa Różańskiego, z prośbą: „By sumą kar wszystkich mnie tylko karano, bo choćby mi przyszło postradać me życie – tak wolę – niż żyć, a w sercu mieć ranę”. Od łącznika do siatki Sądzę, że należałoby w formie oddzielnej publikacji źródłowej wydać wybór dokumentów z akt procesowych Witolda Pileckiego, które liczą ponad 3 tys. stron. Uniknie się wtedy niewłaściwej interpretacji treści tych źródeł, w tym szczególnie protokołów z zeznań, które w wielu wypadkach były wymuszane na więźniach przez oficerów śledczych UB i odpowiednio spisywane na użytek przyszłych procesów. Należy wreszcie wyjaśnić, że w pierwszej połowie 1947 r. Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego podjęło intensywne działania operacyjne, które miały na celu rozpracowanie tajnej drogi przerzutowej prowadzącej na Zachód przez Szczecin. Na skutek tych działań ujęto kilku kurierów 2. Korpusu Polskiego stacjonującego nadal we Włoszech. W wyniku prowadzonych wówczas czynności operacyjnych natrafiono także na ślad działalności Pileckiego i osób z nim współpracujących. Na ten trop prawdopodobnie naprowadził łącznik ze sztabem 2. Korpusu Polskiego, który – według relacji byłego więźnia KL Auschwitz Wincentego Gawrona – mieszkał w Berlinie, gdzie został ujęty przez agentów