Co Kumoch musi załatwić w Pekinie

Co Kumoch musi załatwić w Pekinie

Są sprawy humorystyczne. 25 maja media opisywały wielki news Onetu, że Jakub Kumoch, niedawny szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta RP, sekretarz stanu, pojedzie na ambasadora do Chin. Zachłystywały się, że to nowość i sensacja. Cóż, o Kumochu i o tym, że będzie ambasadorem w Pekinie, pisaliśmy ponad miesiąc temu, w kwietniu. Nieprzypadkowo, bo całe MSZ huczało od komentarzy, wiedziało o tym kilkaset osób. Trudno więc dzisiaj traktować takie „odkrycia” inaczej niż w kategorii towarzyskiej gafy. Żeby było bardziej z dreszczykiem – podobno minister Rau chciał zrobić Kumochowi na złość (bo go nie lubi) i wysłać go nie do Pekinu, ale do Seulu. Cóż, powiedzmy sobie otwarcie, Zbigniew Rau w sprawie Kumocha miał do powiedzenia tyle co nic. Konstytucja, układ sił – to wszystko stanowi pewien porządek, w którym szef MSZ musi w sprawie ambasadorów współpracować z prezydentem, będąc de facto w tym duecie słabszą stroną. Gdy nastało PiS, z Andrzejem Dudą (wtedy to był „młody” prezydent) próbował się siłować Witold Waszczykowski. I skończyło się tym, że Duda miesiącami wstrzymywał się z nominacjami ambasadorskimi, a kilku kandydatów po prostu odrzucił. Nawet takich, którzy przeszli przez sejmową Komisję Spraw Zagranicznych. I szef MSZ zaczął ustalać z „dużym pałacem” ambasadorskie nominacje. Nie do pomyślenia jest więc, by minister Rau, któremu bardzo zależy, by jeszcze przed odejściem z resortu wypchnąć na zagraniczne placówki paru kolegów z Łodzi, szedł na udry z prezydentem. Może co najwyżej przetrzymać jakieś papiery miesiąc czy dwa. To jest granica jego złego humoru. Szczególnie że, warto to dodać, nominacja Kumocha doskonale mieści się w logice działań Andrzeja Dudy. Jeżeli bowiem celuje on w ważne stanowisko w strukturach międzynarodowych na czas po zakończeniu drugiej kadencji, to doskonale wie, że musi mieć do tego poparcie Chin. Bo poparcia Rosji mieć nie będzie. Przypomnijmy sobie, jak Duda budował swoją pozycję w MSZ. Z jego kancelarii był wiceminister odpowiedzialny za kontakty z USA i z NATO, który potem został ambasadorem w Waszyngtonie.  Teraz przychodzi pora na budowanie dobrych relacji Dudy z Pekinem. O to zresztą prezydent zawsze dbał. Świadczą o tym jego wizyty w Chinach. Przed Kumochem stoi zatem wielkie zadanie – namówienie Chińczyków, by na Dudę patrzyli inaczej niż na Polskę. A zwłaszcza inaczej niż na premiera Morawieckiego. Czy da radę? Ludzie z MSZ, którzy mieli z nim do czynienia, twierdzą, że z Chińczykami trudno mu będzie znaleźć nić porozumienia. W każdym razie Jakub Kumoch ma olbrzymi dług wdzięczności wobec Andrzeja Dudy – bo to jego biuro i jego podwładny Piotr Gillert, według dominującej opinii, w listopadzie 2022 r. wsadzili prezydenta RP na minę. Ta mina to rozmowa z rzekomym Emmanuelem Macronem. Czyli siedem minut pogawędki z udającymi prezydenta Francji rosyjskimi pranksterami o incydencie w Przewodowie. Na całym świecie taka ekipa opuściłaby miejsce pracy natychmiast i w niesławie, z zakazem powrotu do administracji. Kumochowi się udało. Ma więc coś do udowodnienia. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 22/2023

Kategorie: Aktualne, Kronika Dobrej Zmiany