Rośnie nam pokolenie, które nie chce zmieniać systemu, lecz wysadzić go w powietrze Demokracja nie działa, państwo narzuca ograniczenia, tłamsi wolność, indoktrynuje obywateli i pozbawia ich możliwości decydowania o sobie – ten zbiór radykalnych ocen przestał być zarezerwowany dla wąskiego marginesu polityków dalekiej prawicy. Coraz częściej i głośniej mówi tak młodzież. Rośnie nam pokolenie, które nie chce zmieniać systemu, lecz wysadzić go w powietrze. Powyborczy szok, jakim okazał się sukces Kongresu Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego w wyborach do europarlamentu, zaowocował próbami zdiagnozowania, jak to się stało, że polityk od lat uważany za ekscentryka i szaleńca przekroczył próg wyborczy i wprowadził na arenę europejską reprezentację skrajnie wobec Europy sceptyczną. Badania przeprowadzone w dniu głosowania jednoznacznie wskazały, że udało się tego dokonać za sprawą ludzi młodych, w większości po raz pierwszy biorących udział w tego typu elekcji lub w wyborach w ogóle. W głównym nurcie debaty „korwinizm” potraktowano jako chorobę wieku dziecięcego, z której wyrasta się jak z trądziku. Przeważyły opinia o niedojrzałości i radykalizmie właściwym dla tej grupy wiekowej oraz przekonanie, że życie zweryfikuje poglądy młodzieży. A co, jeśli tak nie będzie? Można przyjąć założenie, że to ciągle margines, którego ujawnieniu sprzyja niska frekwencja. Jeśli jednak zliczymy poparcie dla wszystkich ugrupowań na prawo od PiS, okaże się, że konserwatywno-liberalne poglądy popiera obecnie ponad 15% wyborców, którzy wzięli udział w majowych wyborach. Zaobserwować możemy jeszcze jedną prawidłowość – na ugrupowania prawicowe głosowali w dużej części ludzie do 35. roku życia, a nie – jak przywykliśmy sądzić – osoby starsze, o poglądach katolicko-narodowych. Mamy więc do czynienia ze zjawiskiem dużo poważniejszym niż młodzieńczy bunt. Trzydziestoparolatkom trudno zarzucić kierowanie się chwilowymi emocjami. Co zatem powoduje ich młodszymi kolegami? Więcej niż bunt Z raportu „Młodzież 2013” opublikowanego przez Centrum Badania Opinii Społecznej wynika, że prawicowy zwrot w myśleniu młodych ludzi może mieć charakter stały, a skutek w postaci sukcesu wyborczego którejś z radykalnych prawicowych organizacji był do przewidzenia. Choć w badanej grupie uczniów szkół ponadgimnazjalnych wciąż jedna trzecia uważa demokrację za najlepszą możliwą formę rządów, to aż 38% respondentów twierdzi, że „niekiedy rządy niedemokratyczne mogą być bardziej pożądane niż rządy demokratyczne” lub „dla ludzi takich jak ja w gruncie rzeczy nie ma znaczenia, czy rząd jest demokratyczny, czy niedemokratyczny”. Dużą grupę stanowią też osoby, które nie potrafią określić swojego stosunku do demokracji (33%). Można jednak z dużą dozą prawdopodobieństwa założyć, że są to osoby, które albo trwale zrezygnują z podejmowania politycznych wyborów w dorosłym życiu, albo dadzą się przekonać opcji dominującej we własnym środowisku. A jest to opcja konserwatywno-liberalna: dwie trzecie respondentów uważa, że pomoc społeczna często trafia do ludzi, którzy na nią nie zasługują; w grupie, która deklaruje duże zainteresowanie polityką, widoczny jest sprzeciw wobec ingerencji rządu w rynek pracy i relację pracodawca-pracownik. Jedna trzecia wszystkich badanych zgadza się ze stwierdzeniem, że Polacy mają więcej cech wartościowych niż inne narody. Prawie co drugi ankietowany uważa, że homoseksualizmu nie należy tolerować. Widać to także na poziomie deklaracji – wśród osób, które potrafiły umieścić swoje poglądy na osi prawica-lewica, ponad połowa badanych określiła się jako zwolennicy prawicy. Młodzi są więc nieufni wobec instytucji publicznych, polityków oceniają surowo i krytycznie, demokracji nie uważają za wspólne dobro i nie zamierzają jej reformować. Wolny rynek stanowi dla nich większą wartość niż prawa obywatelskie. Rachunek wystawiony politykom Raport CBOS częściowo wskazuje przyczyny radykalizacji poglądów młodzieży. Miażdżąca większość jest przekonana, że politycy dbają wyłącznie o własny interes, lekceważą opinię publiczną, nie dbają o dobro ogółu, ograniczają realny wpływ obywateli na podejmowanie decyzji. – Próbuje się nam wmówić, że możemy mieć jakiś wpływ na nasz kraj, a tak naprawdę nie możemy nic zmienić. W ciągu ostatnich 25 lat tu, do Sejmu, złożonych zostało kilkadziesiąt wniosków obywatelskich, z których każdy z osobna poparło pół miliona Polaków. Prawie wszystkie te inicjatywy zostały odrzucone jedną ręką przez siedzących tu na co dzień posłów. Naszą jedyną możliwością wyboru jest wybranie sobie
Tagi:
Ewelina Latosek