Atak zielonych na polityków Pociągniemy każdy przyszły rząd do odpowiedzialności za nierealizowanie obietnic wyborczych. Będziemy walczyć do skutku – deklaruje Agata Włodarczyk, aktywistka Greenpeace’u. Najważniejszym dotychczasowym urozmaiceniem kampanii wyborczej były dwie akcje przeprowadzone przez tę organizację. Tym samym ich uczestniczka i współorganizatorka, 27-letnia Agata – dla przyjaciół Agi – została najważniejszą „zadymiarką” III RP. Ale tak jak ona myśli i czuje bardzo wielu ludzi w Polsce, nie tylko młodych. 10 września wbiegła na podium podczas konwencji PO i stanęła przed premierem Tuskiem z transparentem „Szkoda prądu. Chcemy czystej energii”. 18 września, na konwencji PiS w Krakowie, ona i kolega z organizacji, 24-letni Iwo Łoś, z plakatami o treści: „Polacy zasługują na więcej. Czysta energia”, parafrazującymi hasło wyborcze PiS, zjechali na linach za plecami prezesa Kaczyńskiego. – Nie miałam możliwości porozmawiania z premierem, ta krótka akcja zakończyła się podaniem ręki. Mam natomiast doświadczenie z rozmowy z panem Kaczyńskim – o tyle dobre, że była to rozmowa bardzo merytoryczna, która, mam nadzieję, do czegoś doprowadzi – ocenia Agata Włodarczyk. Może i doprowadzi, o ile prezes wygra wybory. – Ale to nie znaczy jeszcze, że będę na niego głosować – uprzedza. Program gospodarczy PiS umacnia bowiem skansen energetyczny w Polsce. Cenny jest natomiast zgłoszony przez prezesa pomysł powołania pełnomocnika do spraw odnawialnych źródeł energii – i dobrze by było, gdyby także PO konkretniej odniosła się do kwestii zielonej energii, zamiast ograniczać się do podania ręki przez premiera Tuska. Energia ma być zielona Agata Włodarczyk jest konkretna, powściągliwa, oszczędna w słowach. Typ chłodnej blondynki (naturalnej, zapewnia, że nie farbuje włosów). Podoba się facetom, wydaje się, że jest świadoma swojej urody. Czy pomaga jej ona w działalności? – Staram się na tym nie skupiać. Jeszcze nie wiem, czy pomaga – odpowiada. Podkreśla, że na rozbieraną sesję w męskim magazynie, np. „CKM”, jednak by się nie zgodziła. Zjazd na linie to dla takich jak Agata i Iwo nie nowina, bo oboje się wspinają. Iwo głównie na sztucznych ściankach, Agata – na prawdziwych skałkach oraz w Tatrach, także zimą. Na ręku nosi bransoletkę z repsznura (najcieńszej linki używanej zwykle do wciągania sprzętu), będącą symbolem wspinaczkowego wtajemniczenia. Zdołała przejść m.in. piątkową (bardzo trudną) drogę na Zamarłej Turni, jest też grotołazką. Pokonała Śnieżną, Zimną, Czarną i parę innych jaskiń. – Mój partner życiowy też się wspina, często chodzimy razem. Natomiast do Greenpeace’u nie należy. Wspiera mnie w moich wyborach i drodze życiowej, ale zajmuje się czymś innym – mówi Agata. Oczywiście jednak nie z powodu umiejętności zjazdowych wzięła udział w obu przedwyborczych akcjach Greenpeace’u. – Zawsze czułam i czuję, że wiele zależy ode mnie i od moich wyborów życiowych. Uważam się za osobę odpowiedzialną nie tylko za siebie, lecz także za środowisko naturalne oraz społeczne. Od dawna próbuję zmieniać je na lepsze. Dlatego walczę o zieloną energię – wyjaśnia. Polska, w której pragnęłaby żyć, to kraj prowadzący politykę wspierającą rozwój energetyki wiatru, wody, słońca i biomasy. Nie chce mieć tu ani nowych odkrywek węgla brunatnego, ani elektrowni atomowej. Stara się zachować zgodność czynów z tym, co mówi i myśli. Nie pali, od 12 lat jest wegetarianką, od pół roku weganką, korzysta z roweru albo z komunikacji miejskiej. – W dużym stopniu ukształtował mnie ojciec, wegetarianin od wielu lat. Chyba jest ze mnie dumny. Zawsze był blisko natury, jest technikiem rolnikiem, współpracował przy kręceniu filmów przyrodniczych o Biebrzy. Mama, pielęgniarka, twardo stąpa po ziemi. Agata jest jedynaczką, ale uspołecznioną. Najpierw występowała w teatrach młodzieżowych, potem sama zaczęła je współtworzyć, uczestniczyła w organizowaniu festiwali ulicznych w rodzinnych Suwałkach, była aktorką w tamtejszym Teatrze Form Czarno-Białych „Plama”. Skończyła teatrologię na poznańskim Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza, grywała w Teatrze Biuro Podróży. Jako stażystka łódzkiej Fundacji Dialogu Czterech Kultur zajmowała się też relacjami międzykulturowymi. Ma za sobą socjoterapię i trening interpersonalny w Krakowskim Centrum Psychodynamicznym, a teraz studiuje tam psychoterapię, raz w miesiącu dojeżdżając z Warszawy. W stołecznym Liceum Ogólnokształcącym im. Stefana Czarnieckiego z klasami dwujęzycznymi współtworzyła tzw. edukacyjny projekt darmowy. To nie koniec jej
Tagi:
Andrzej Dryszel