Co Polsce służy, a co ją ośmiesza

Co Polsce służy, a co ją ośmiesza

Niósł ślepy kulawego. Kilka dni temu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych wiceminister Szymon Szynkowski vel Sęk i członek zarządu TVP Mateusz Matyszkowicz (jest taki) podpisali porozumienie „w sprawie wspólnych działań wzmacniających pozytywny wizerunek Polski i Polaków zagranicą” – pisownia oryginalna. O, Jacek Kurski… I on, i instytucja, którą kieruje, wyjątkowo pasują do tego, by „wzmacniać pozytywny obraz Polski”. Zresztą przeczytajmy dalszą część komunikatu (nadal pisownia oryginalna): „Porozumienie o współpracy ma przyczynić się do lepszego wykorzystania potencjału obu instytucji i wspierać budowę marki naszego kraju zagranicą, zwłaszcza w trakcie pandemii COVID-19, która ma istotny wpływ na aktywności placówek zagranicznych MSZ. Deklarowana w dokumencie współpraca obejmować będzie m.in. promocję polskiej prezydencji w Grupie Wyszehradzkiej, promocję członkostwa Polski w Radzie Praw Człowieka ONZ w latach 2020-2022, promocję aktywności Polski na forum ONZ w kontekście obchodów Roku Pokoju i Zaufania (2021 r)., promocję polskiej tradycji konstytucyjnej w związku z 230-leciem uchwalenia Konstytucji 3 Maja oraz 100-leciem uchwalenia Konstytucji marcowej”. W komunikacie nie podano, ile MSZ będzie za takie usługi płaciło TVP, a szkoda, bo wygląda to raczej na kolejny sposób na wpychanie firmie Jacka Kurskiego pieniędzy niż na jakąś przemyślaną inicjatywę.  Bo jak oni to sobie wyobrażają, że będą promować za granicą, za pomocą TVP, Konstytucję 3 maja? I w ogóle trudno ogarnąć te wszystkie obietnice i wyliczanki, z których chyba tylko jedna jest konkretna i ważna – że z powodu pandemii aktywność polskich placówek (i tak niewielka) zmalała niemal do zera. Siedzą dyplomaci po domach, rzadko wychodzą na ulice, nie chodzą na przyjęcia, nie zagadują, nie lobbują – i może to dobrze. À propos budowy marki pod nazwą Polska za granicą. Gdy jeszcze covidu nie było, w MSZ wymyślono podobnego typu działania, realizować je miały Departament Polityki Kulturalnej i Instytuty Polskie. Wtedy też, w założeniach, chodziło o promowanie Polski. A polegało to na tym, że w placówkach wycięto z zaproszeń nieprawomyślnych twórców, m.in. Olgę Tokarczuk, a zapraszano „swoich”. Na przykład dziennikarzy. Cała lista „gości mile widzianych” została wysłana do Instytutów Polskich. A teraz, jakby na złość i Jackowi Kurskiemu, i innym pisowskim specom od „wzmacniania pozytywnego obrazu Polski” nową prezydentką Europejskiej Akademii Filmowej została Agnieszka Holland. Stowarzyszenie założyli Ingmar Bergman i 40 innych twórców. A znane jest m.in. z przyznawania Felixów. OK. Tym razem wicepremier Gliński nie dywagował, czy filmy Holland ogląda do końca, i jej pogratulował. Takie nieszczęście ma bowiem obecna ekipa rządząca, że to ci, których uważa za przeciwników i których chętnie ściągnęłaby w dół, są w świecie szanowani i oklaskiwani. A „twórcy”, których chciałaby promować, i „dzieła” takie jak film „Smoleńsk”, w najlepszym razie są pomijani. I nawet 50 umów z TVP tego nie zmieni. Bo Zenkiem Martyniukiem podbijać można Greenpoint, ale inne rejony świata – już trudniej.  Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2020, 51/2020

Kategorie: Aktualne, Kronika Dobrej Zmiany