Komendantami, dowódcami zostają ludzie, którzy nie mają doświadczenia, umiejętności ani wiedzy, jedyne, co mają, to znajomego polityka Dr Krzysztof Liedel – prawnik, emerytowany oficer policji, wykładowca Centrum Szkolenia Policji. Były naczelnik Wydziału ds. Przeciwdziałania Zagrożeniom Terrorystycznym Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego MSWiA. Były dyrektor Departamentu Bezpieczeństwa Pozamilitarnego BBN. Wykładowca Collegium Civitas. Zaufanie do policji spadło o 20%. Czy to ważne dla policjanta? – Dla pojedynczego policjanta same kwestie statystyczne, typu poziom zaufania, nie są czymś istotnym. Aczkolwiek wydaje mi się, że jesteśmy w dość specyficznej sytuacji. To znaczy? – Policja bardzo często działa według pewnych schematów i zgodnie ze swoim doświadczeniem. Nasza policja ma doświadczenie w radzeniu sobie z kibolami, z narodowcami i w zabezpieczaniu różnych imprez. A obecne demonstracje wyglądają inaczej i mogą być – i dla szeregowych policjantów, i dla ich dowódców – trochę innym wyzwaniem. Z jednej strony, demonstracja jest pokojowa, a z drugiej – coś trzeba z nią zrobić. Bo – jak mówią przełożeni – jest nielegalna. I to jest dla nich problem. Z kolei, ponieważ to głośna sprawa, społeczeństwo tym żyje, na pewno odbija się to na policjantach. Mieszkają przecież na osiedlach, wśród innych ludzi, mają rodziny, znajomych. I to jest dla nich największy problem – odbiór środowiska lokalnego, przyjaciół, najbliższych… Dużo większy niż badania opinii. Syn wychodzi na podwórko, a tam koledzy hejtują, bo jest synem policjanta… – Na przykład. Albo sąsiedzi przestają mówić dzień dobry, bo pałujecie niewinnych ludzi. I to boli? – O wiele bardziej niż słupki w sondażach. Policjanci są zadowoleni, gdy patrzą na filmiki pokazujące, jak rozpędzali demonstracje kobiet? – Dziewięćdziesiąt parę procent tych młodych policjantów, których widzimy na ulicy, na pewno nie szło do policji po to, żeby po ulicach ganiać się z demonstrantami. Oni szli naładowani, pewnie opartą trochę na filmach, trochę na książkach, wizją policji, która walczy z przestępcami. Ich marzenia to być detektywem, ścigać bandytów, a nie przepychać się z ludźmi, z tarczą i pałką. Przecież nie muszą się przepychać! Nie mogą zareagować adekwatnie do wyzwania? – Mam wrażenie, że ci, którzy decydują o użyciu policji, nie bardzo potrafią znaleźć odpowiedź na pytanie, jak powinna wyglądać adekwatna reakcja. Bardzo dobrze było to widać, kiedy były pierwsze protesty kobiet, kiedy policjanci je zabezpieczali. I raczej je zabezpieczali, aby nic się nie wydarzyło, niż konfrontowali się z samym Strajkiem Kobiet, z samą demonstracją. Wszystko zmieniło się, kiedy politycy zaczęli mówić: „Marsze są nielegalne, protest jest nielegalny, będziemy stanowczo reagować”. Z tym wystąpił Kaczyński i od tego momentu zmieniła się taktyka. Już nie było zabezpieczania protestu, żeby nic złego się nie wydarzyło, tylko reakcja typu: traktujemy to zgromadzenie jako nielegalne, w związku z powyższym trzeba je rozpędzić. Albo coś z tym zrobić. Czyli komendant główny dostaje polecenie. I je wykonuje. – Tak. Nie może powiedzieć, że to polecenie jest bez sensu? – Policja działa na rozkaz. To po pierwsze. A po drugie, trzeba pamiętać, że sytuacja jest dość skomplikowana pod względem prawnym. Z jednej strony, są przepisy tzw. covidowe, które zakazują zgromadzeń. Z drugiej strony, prawnicy Strajku Kobiet mówią, że konstytucja gwarantuje prawo do demonstrowania, a ona jest przecież ważniejsza. I jedna strona upiera się przy swoim, a druga przy swoim. A policja? – Jeżeli policja podejmuje interwencję, bo mamy do czynienia z zagrożeniem życia w związku z pandemią, to musi zrobić wszystko, żeby ludzie się nie gromadzili, nie zakażali itd. A jeżeli policja z tymi ludźmi się konfrontuje, tworzy dziwne sytuacje, typu: tu przepuszczę, tam nie przepuszczę, zamyka ludzi w kotłach, to nie wiem, czy do końca chodzi tu o zdrowie. Raczej przypomina to chęć rozpędzenia zgromadzenia. Z czego to wynika? Ze słabości dowódców? Czy z tego, że dowódcy zostali przyciśnięci przez zwierzchników, przez polityków, że ma być twardo? – W środku nie jestem! Choć znając się na tej robocie, znając te mechanizmy, mogę przypuszczać, że to tak wygląda. Taktyka policji zmieniła się przecież, kiedy głos zabrali politycy. Myślę więc, że polecenia dotyczące bardziej kategorycznych działań wyszły z resortu spraw wewnętrznych. To tam komendant główny dostaje polecenia. Minister spraw wewnętrznych nie musi mu dokładnie mówić, co ma robić. Wystarczy, że powie: „Bądź bardziej