Przyszedł do nas doc. Religa. Gadamy i mimochodem on mówi, że w przyszłym roku przeszczepi w Zabrzu serce Podśmiechujki Profesor Poloński pamięta Wigilię 1984 r.: – Przyszedł do nas doc. Religa, były ciastka, kawa z rumem. Gadamy i nagle, mimochodem, Religa mówi, że w przyszłym roku przeszczepi w Zabrzu serce. Nie uwierzyłem, dla mnie to była abstrakcja. Rok 1984, co wtedy w Polsce było? Nic. Sitkowski pewnie by się do takiej operacji jeszcze 10 lat przygotowywał. Moll może troszkę krócej. A Religa tylko rok? Kim on jest? Szwoleżer spod Somosierry? I się z nim założyłem. Jeśli do roku przeszczepi serce, stawiam skrzynkę szampana. – Religa od początku mówił, że będziemy robić przeszczepy serca – wspomina prof. Bochenek. – Myślałem, że jest nienormalny. Jakie przeszczepy, skoro my nawet dobrze nie umiemy by-passów operować? A on swoje, że ludzie niepotrzebnie umierają. Zembala mu wtórował, podbijał bębenka. Gadamy z Zembalą podczas jakiejś operacji. On mówi, że rozesłał wici po szpitalach, że mają nas zawiadomić, jakby był dawca. – Marian, ty się nawet do podlewania ogródka nie nadajesz, a chcesz serce przeszczepić!? – powiedziałem. – Nie jesteśmy gotowi. Gdyby się znalazł dawca, to czym go przewieziemy? Kto ma stwierdzić śmierć mózgu? A co z badaniami zgodności tkankowej? Robi je tylko Warszawa. Jak oznaczyć odrzut, jak wymierzyć dawki cyklosporyny? Same pytania bez odpowiedzi. Szaleństwo. Zembala: – Chcesz starego powstrzymać? Bochenek: – Obaj wiemy, że on czeka tylko na odpowiedni moment. * Kardiochirurdzy z Zabrza konsultują pacjentów. Wszędzie mówią o przeszczepie, pytają o dawców, radzą, jak zwołać komisję, która stwierdzi śmierć mózgową. W szpitalu sióstr Elżbietanek w Katowicach asystent prof. Tadeusza Petelenza prowadzi ich do chorego. – On musi mieć nowe serce, długo nie wytrzyma – mówi. Religa zdenerwowany wychodzi na korytarz. Zapala papierosa. Bochenek i Zembala za nim: – Szefie, co się stało? – Ten asystent to młody chłopak i wie, że bez przeszczepów ludzie nam będą umierać – mówi Religa. – A wy co!? Jak ostatnio o tym gadaliśmy, robiliście sobie podśmiechujki! Wracają w trójkę na salę. – Zgodziłby się pan na przeszczep serca? – Religa pyta pacjenta. – Jeśli przedłuży mi to życie… Wracają do Zabrza samochodem. Religa nie odzywa się do swoich asystentów. Wierzący, nie kościelny Nie wierzy w Boga. Może dlatego nikomu nie zwierza się ze swoich rozmów z ks. Józefem Tischnerem. – Wie ksiądz, czasami patrzę w oczy pacjentowi i mówię, że go nie zoperuję. Wiem, że on umrze. Nie umiem powiedzieć, dlaczego potrafię to wyczytać, ale to prawda. Znam jego los i niestety to się sprawdza. Oczywiście jako lekarz kieruję się wskazaniami i przeciwwskazaniami. Jeżeli są wskazania, zwłaszcza życiowe, to ja się podejmuję operacji, ale proszę mi wierzyć, w momencie gdy patrzę w oczy i widzę w nich śmierć, ci ludzie zawsze umierają. – Wierzy pan w życie po śmierci? – Miałem w Zabrzu pacjenta, leżał na oddziale pooperacyjnym. Wystąpiły u niego zaburzenia rytmu. Jego serce przestawało bić i jak mówimy w naszym żargonie, odjeżdżał. Trzeba go było cztery razy defibrylować, przywracać do życia. Mówił nam, że widział tunel z jasnością, która go przyciągała. Myślę, że w czasie śmierci klinicznej w mózgu zachodzą różne wyładowania elektryczne. Mózg zapamiętuje to w postaci jakichś obrazów, ale to jest moja prywatna interpretacja. Nie wierzę, że dusza wychodzi z ciała, stoi obok, patrzy, a potem wraca. Mam ze śmiercią do czynienia na co dzień i uważam to za niemożliwe. Może dlatego, że jestem niewierzący? – Eeee tam, gdzie pan jest niewierzący. Pan jest wierzący, tylko pan nie jest kościelny. Po co pan do mnie przyjechał? – Ksiądz wie. – Kościół nie potępia przeszczepów. Oddać komuś serce to największy wyraz miłości bliźniego. Ale dla wielu osób to trudne do przyjęcia. Nawet dla niektórych księży. – Potępią mnie za to? – Będę się za pana modlił. * – Zaklinam pana, niech pan tego nie robi! Może za rok, dwa, ale jeszcze nie teraz – prof. Jan Nielubowicz, sława polskiej chirurgii, czuje, że Religa może przeprowadzić operację w każdej chwili. – Panie profesorze, dlaczego pan mnie o to prosi? – Ludzie potrzebują nie tylko serc, ale także nerek i… wątroby. Ja też jestem blisko. Przeszczep wątroby