Jan Maria Rokita, lider PO Tanie państwo zakłada, że im mniejsze koszty własne obsługi administracyjnej obywateli przez państwo, tym lepiej dla obywateli. Przeciwieństwem tego poglądu jest bardzo rozpowszechniony w Europie socjalizm administracyjny. Respektuje on zasadę, że im więcej pieniędzy wydamy na naprawę administracji i urzędników, tym obywatelom będzie się lepiej żyło. To odrzucam jako karygodne. Proponowałem np. premierowi Marcinkiewiczowi obniżenie w 2006 r. kosztów działania różnorakich instytucji publicznych o 5,5 mld zł. Mając taką kwotę, moglibyśmy np. w 2006 r. definitywnie zamknąć problem ustawy 203 i zadośćuczynić oczekiwaniom lekarzy i pielęgniarek, a także oddłużyć restrukturyzujące się PKP. Gdyby rząd nie odrzucił tego radykalnego projektu taniego państwa, dwa wielkie zadania mogłyby być wykonane. Przyjęto projekt bardziej ostrożny, ale w końcu też się z niego wycofano. Pozostało jedynie wspomnienie taniego państwa. Aleksander Smolar, prezes Fundacji im. Batorego Potrzeba rozdymania budżetów własnych instytucji i zapewniania wygody urzędnikom jest trudna do stłumienia. Hasło taniego państwa może być również używane ideologicznie. Poglądy na tanie państwo stanowią też linię oddzielającą od siebie Platformę Obywatelską i PiS. Z jednej strony padają argumenty racjonalne, z drugiej – retoryka populistyczna, bo w końcu nie da się zrealizować pewnych funkcji państwa bez wydatków. Jednak dla podtrzymania hasła taniego państwa nadal postuluje się różne działania marginalne przynoszące drobne oszczędności, takie jak obniżenie dochodów władz, likwidacja pewnej części samochodów służbowych czy bezpłatnych biletów itd., co odgrywa raczej symboliczną rolę, a nie daje realnej obniżki kosztów. Powód różnego rozumienia taniego państwa między PO i PiS tkwi głębiej. Platforma wyznaje pogląd liberalny, dążąc do zasadniczego ograniczenia państwa w niektórych jego funkcjach, a zatem do jego potanienia. Dla ideologów PiS państwo jest czynnikiem pozytywnym i główną wartością. Prof. Benon Szałek, ekonomia, prakseologia, Uniwersytet Szczeciński W celu potanienia państwa można się zastanawiać, czy da się odchudzić różne struktury polityczne, czy potrzebny jest Senat, czy musimy mieć 460 posłów, rozbudowaną kancelarię prezydenta, premiera, wielką administrację na niższych szczeblach. Być może te same zadania może wypełnić mniejsza liczba osób. Patrząc w rocznik statystyczny, widzi się, że w stosunku do PRL administracja centralna i terytorialna wzrosła dwukrotnie. Warto odchudzić struktury i uprościć przepisy, pozbywać się elementów uznaniowości. Izabela Jaruga-Nowacka, posłanka SLD, b. wicepremier Jestem wrogiem tego hasła. Państwo powinno być skuteczne, przyjazne i moje, abym była z niego dumna. Tanie brzmi populistycznie. PiS opowiada najpierw, ile zaoszczędzimy na braku wyborów na prezydenta Warszawy, a potem mówi, że potrzebne są kolejne wybory parlamentarne. Uznaję potrzebę skromności, administracja nie powinna się otaczać przepychem, ale nie oszczędzałabym na dobrze wykwalifikowanej kadrze aby móc lepiej wykorzystać np. fundusze strukturalne. Pozorne i nieprzemyślane oszczędności mogą jutro przynieść nieprzewidywalne wydatki. Prof. Wojciech Gasparski, dyrektor Centrum Etyki Biznesu WSPiZ im. L. Koźmińskiego Tanie państwo to takie, w którym się nie ponosi wysokich kosztów nieetycznego zachowania. Za wszystko płacimy jako podatnicy. Zresztą nie tylko pieniędzmi, ale także doznaniami, odczuciami, energią i zaangażowaniem. Chcielibyśmy za ten wkład jakiejś rekompensaty. Drogie państwo występuje wtedy, gdy nasz wkład jest wyższy niż to, co od państwa otrzymujemy. Życzyć więc sobie powinniśmy taniego państwa. Dr Jacek Tomkiewicz, b. doradca ministra finansów Nie należy myśleć o drogim albo tanim państwie, ale o tym, czy państwo jest efektywne i za rozsądne nakłady zapewnia najlepsze usługi publiczne. Wcale nie jest tak, że dobre państwo jest tanie, a drogie złe. To tak jak w budownictwie drogowym: drogi zbyt tanie są często bardzo złe. Nie da się zresztą powiedzieć, że któryś model państwa jest najlepszy albo optymalny. To zależy raczej od kwestii obiektywnych, od cykli koniunkturalnych, od religii, kultury, od doktryny społeczno-politycznej. Mamy np. model szwedzki, gdzie są wysokie podatki, ale też bardzo szeroki udział państwa w dziale środków publicznych, bezpieczeństwa socjalnego, ulic bez żebraków, wysokich emerytur, dobrej służby zdrowia i edukacji. Ale jest też model amerykański, gdzie podatki są niższe, ale na miejsce na dobrym uniwersytecie trzeba ciężko zapracować. Trzeba pamiętać,
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz