Co zrobić z Senatem – rozmowa z prof. dr hab. Marianem Grzybowskim
Od początku obowiązywania konstytucji z 1997 r. przeważała jej neoliberalna interpretacja Prof. dr hab. Marian Grzybowski – profesor zwyczajny w Katedrze Prawa i Nauk o Administracji w Instytucie Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego im. Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie, były członek Komitetu Nauk Politycznych PAN, kierownik Katedry Prawa Ustrojowego Porównawczego Uniwersytetu Jagiellońskiego, w latach 2001-2010 sędzia Trybunału Konstytucyjnego, autor licznych prac naukowych z zakresu prawa konstytucyjnego porównawczego. Czy z polską konstytucją jest tak źle, że wszystkie partie w parlamencie, a i organizacje społeczne poza nim nawołują do jej zmiany? – Uważam, że jest ona dostatecznie funkcjonalna jak na warunki, w jakich powstała. Nie widzę potrzeby generalnych zmian, ani w zakresie podstawowych zasad ustroju Rzeczypospolitej, ani w sferze regulacji statusu jednostki, wolności praw i obowiązków człowieka i obywatela. Są one dostosowane do europejskich standardów. Można natomiast mówić o potrzebie uzupełnień, doprecyzowań czy korekt, tam gdzie pojawiły się wątpliwości konstytucyjne albo gdzie życie na tyle poszło naprzód, że pojawiły się nowe zagadnienia, które w konstytucji z 1997 r. nie zostały wystarczająco uregulowane. Co wymaga doprecyzowania? – W konstytucji mamy np. dziwną sytuację w odniesieniu do prokuratury, która jest w niej wzmiankowana, choć szerszej, systemowej regulacji brak. Przewidziano uczestnictwo prokuratora generalnego w postępowaniu przed Trybunałem Konstytucyjnym, natomiast sama prokuratura jako taka w przepisach konstytucji nie występuje. Odkąd prokuratura została oddzielona od administracji rządowej, tj. od ministra i Ministerstwa Sprawiedliwości, a zarazem stała się ważną instytucją prawnoustrojową, formułowane są różne poglądy dotyczące jej statusu. Żaden nie ma jednak trwałych ani jednoznacznych odniesień konstytucyjnych. Inna niewystarczająco precyzyjnie uregulowana sfera to relacje poszczególnych organów RP z Unią Europejską i jej organami (instytucjami). W art. 90 i 91 Konstytucji RP unormowano wprawdzie relacje między prawem krajowym a aktami prawnymi tworzonymi w ramach organizacji międzynarodowych, ale to nie wystarcza. Zakres unormowań konstytucyjnych dotyczących UE pozostaje, w moim przekonaniu, niedostateczny. Niektóre kwestie z tego zakresu budzą wiele wątpliwości, i to istotnych konstytucyjnie. Zasada kohabitacji Lektura odpowiednich artykułów konstytucji skłania do stwierdzenia, że nie są dookreślone rola i kompetencje prezydenta i premiera. Albo że jeden z tych organów należy prawnie wzmocnić. – W konstytucji z 1997 r. została przyjęta dość często spotykana koncepcja zracjonalizowanego systemu parlamentarnego, ze wzmocnioną pozycją premiera. Koncepcję tę zapożyczyliśmy co do założeń z systemu konstytucyjnego RFN. Dodano do tej konstrukcji ustrojowej bezpośrednie wybory prezydenta, które stanowiły element silnej prezydentury wzorowanej na systemie ustrojowym V Republiki Francuskiej. W Polsce krąży przy tym wiele mitów i niezasadnych twierdzeń na temat rzekomej nieklarowności podziału kompetencji władczych w stosunkach między prezydentem a prezesem Rady Ministrów oraz kierowanym przez premiera rządem. Mieliśmy jednak głośny spór między Lechem Kaczyńskim a otoczeniem premiera Donalda Tuska. – Miałem okazję być współautorem propozycji rozstrzygnięcia sporu kompetencyjnego między premierem a prezydentem, kiedy spór ten zawisł przed Trybunałem Konstytucyjnym. A toczył się o to, kto powinien brać udział w posiedzeniach Rady Europejskiej, czyli w naradach szefów państw bądź rządów, odpowiedzialnych za prowadzenie polityki w państwach członkowskich UE. Czy tylko premier, jako że reprezentuje organ prowadzący politykę zagraniczną oraz wewnętrzną, czy dodatkowo także prezydent jako konstytucyjnie „najwyższy przedstawiciel państwa”? Uważałem i nadal uważam, że na gruncie art. 126 konstytucji nie da się odmówić prezydentowi prawa reprezentowania państwa, również w relacjach z organami UE. Natomiast politykę, którą państwo prowadzi – zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną – określa Rada Ministrów. Jej pełnomocnictwa wynikają jednoznacznie z art. 146 konstytucji, politycznie zaś z potwierdzonego głosowaniem wotum zaufania większości sejmowej. Większości, którą w wyborach do Sejmu ukształtował suweren, czyli naród. Te dwa organy władzy – Rada Ministrów i Prezydent RP – mają wynikający z art. 133 konstytucji obowiązek współdziałania w realizacji polityki zewnętrznej. Polityki, którą określa rząd. Sam spór był w gruncie rzeczy kwestią bardziej ambicjonalną niż doktrynalną czy konstytucyjną. Obie strony miały zresztą pewne podstawy (ale tylko pewne), także prawne, do przedstawienia argumentów na rzecz korzystnego dla siebie stanowiska. W tym zakresie wystąpiła potrzeba miarodajnej interpretacji unormowań konstytucji. To, czy takich sporów nie będzie albo będzie ich