To jest sprawa znacznie poważniejsza niż były już wiceminister Piotr Wawrzyk. Poważniejsza, ponieważ w operację ściągania do Polski (czyli do Unii Europejskiej) setek tysięcy „pracowników” z krajów rozwijających się zaangażowane były nie tylko dwie-trzy osoby z Departamentu Konsularnego MSZ plus Wawrzyk, ale faktycznie cały rząd. I nie trwało to od roku 2018, kiedy Piotr Wawrzyk został wiceministrem, ale już wcześniej. Uporządkujmy fakty: Do gmachu MSZ weszli agenci CBA, którzy przesłuchali dyrektora Departamentu Konsularnego Marcina Jakubowskiego i jego zastępcę, a także dyrektora generalnego służby zagranicznej Macieja Karasińskiego. Wawrzyk został zdymisjonowany, Jakubowski podobnie. Polska w ostatnich latach jest głównymi drzwiami do Unii Europejskiej. Eurostat, urząd statystyczny Unii Europejskiej, podał, że w 2022 r. cudzoziemcom ze 148 krajów Polska wydała ponad 700 tys. zezwoleń na tzw. pierwszy pobyt (first residence permit), co dało nam pierwsze miejsce w zestawieniu. Na drugim miejscu były Niemcy z ok. 500 tys. zezwoleń. Jak wykazała niedawna kontrola poselska w MSZ, w ostatnich trzech latach MSZ wydało 2 mln wiz dla obywateli 20 państw z Afryki i Bliskiego Wschodu. Z tego ok. 350 tys. budzi podejrzenia, gdyż wydano je osobom niespełniającym kryteriów wizowych. Przechodzenie w wydawaniu wiz do „masówki” ma miejsce od kilku lat, przynajmniej od roku 2016. Wtedy to zaczęto na szeroką skalę korzystać z firm zewnętrznych (czyli miejscowych), które miały przygotowywać wnioski wizowe. A dyrektor Departamentu Konsularnego podczas inspekcji naciskał, by z tego rozwiązania korzystać. Z reguły konkursy wygrywała firma VFS (Visa Facilitation Services). Jednocześnie „czyszczono” placówki z doświadczonych konsulów, którzy protestowali przeciwko tym zmianom, zwłaszcza przeciw rezygnacji z weryfikowania dokumentów wizowych przez konsulaty. Znaczna część państw, których obywatelom Polska przyznawała (i przyznaje) wizy, to liderzy światowej korupcji, tam zdobycie fałszywych dokumentów potwierdzających różne umiejętności nie jest problemem. Doświadczony konsul takie przypadki jest w stanie wychwycić. O tym, że otwarcie szeroko bram dla imigrantów z Afryki i Azji nie było jednostkowym pomysłem dyrektora albo wiceministra, świadczy fakt, że MSZ zdecydowało się na powołanie Centrum Decyzji Wizowych, które usytuowano w Łodzi. Dodajmy, że mniejszy ośrodek, Centrum Informacji Konsularnej, zlokalizowano w Kielcach. Innymi słowy, i Rau, i Wawrzyk załatwili sobie publicity w swoich okręgach wyborczych (choć ten drugi na próżno). 17 kwietnia br. Rau uroczyście podpisał umowę dotyczącą wynajmu powierzchni biurowej w łódzkim centrum Monopolis, właśnie na CDW. I mówił tak: „Postanowiliśmy powołać i rozbudować Centrum Decyzji Wizowych, przenieść je do Łodzi i w czerwcu rozpocząć od zatrudnienia ok. 15 osób, do końca roku 20, a do 2025 r. – 160”. System miał zatem działać tak, że firma zewnętrzna VFS przygotowywałaby wnioski wizowe, a w Łodzi 160 osób by je podbijało. Taka mała fabryka. Rau w historię z wizami jest więc zanurzony po uszy. Oczywiste jest też, że dobrze poinformowani byli o niej szef MSWiA, premier i minister finansów. Bo trzeba było na wynajem nowych powierzchni biurowych w Kielcach i Łodzi wysupłać dodatkowe pieniądze. Sprawa zatem nie kończy się, lecz zaczyna. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint