Cydr – reanimacja

Cydr – reanimacja

Znany był w XVII w. Teraz powraca dzięki rosyjskim sankcjom Nie mamę, nie tatę ani nawet nie położną zobaczył Krzysztof Maurer w pierwszych sekundach życia. Gdy przyszedł na świat, przywitały go jabłonie. Z rodzinnego sadu razem z mamą trafił na porodówkę. Gdy dorastał, tak jak każdy męski potomek rodu zajmował się pracą na roli i sadem. Wśród jabłoni spędzał najwięcej czasu. Cieszył się, że w przeciwieństwie do wielu rówieśników nie musi szukać swojego przeznaczenia. Jak dziadek Józef i ojciec Jan został sadownikiem. Cenniejszy niż kawa Zarzecze to malownicza wioska koło Łącka. Tu mieszka i pracuje Maurer. Teraz jest znanym przedsiębiorcą, producentem soków, win owocowych i cydru. Ten wysoki, przystojny mężczyzna jest prekursorem tłoczenia soków w Polsce. Sadownik z zamiłowania i wykształcenia, jeden z dwóch pierwszych producentów w Polsce, którzy zaczęli tłoczyć soki, wyjaśnia, że zastosowanie tłoczni było niezbędne. Nagle wstaje od stołu i podchodzi do zbiorników z sokami. Pod jeden z lejków podstawia dużą szklankę. Napełnia ją sokiem z czarnej porzeczki, dla niego cenniejszym niż kawa, którą zamówiłam. – Był rok 2000 – zaczyna Maurer swoją opowieść – doszło do nadprodukcji jabłek. Jeszcze w szkole średniej jeździliśmy na wymianę do Austrii. Tam widziałem przydomowe tłocznie. Postanowiłem wprowadzić je u siebie, żeby jabłka się nie marnowały. Na początku nikt mu nie wierzył, że tłoczenie jabłek zda egzamin. Gdy starał się o przyznanie środków na zakup nowoczesnej tłoczni, usłyszał od urzędników, że to żadna innowacja i pieniędzy nie dostanie. Zaczął więc tłoczyć jabłka na ręcznej prasie stosowanej przez jego dziadka, a potem ojca. Jeździł po kraju i pokazywał rolnikom, jak wyrabia się soki. Oni zaś przekonywali urzędników, że nowoczesna tłocznia to jest to. Urządzenie zostało w końcu uznane za innowacyjne i środki dla kontynuatorów pomysłu Maurera się znalazły. Sadownik od 2008 r. uparcie studiował polskie przepisy. Dwa lata później wyprodukował legalnie najpierw swoją śliwowicę, a potem okowitę. Od roku zahartowany w urzędniczych bojach produkuje cydr. Jabłecznik dla dam i pospólstwa Ten niskoalkoholowy trunek był znany naszym przodkom już w XVII w. Nazywał się wtedy jabłecznikiem. Stał na polskich stołach obok miodu, piwa i wina. Lekki napitek smakował damom, którym nie przystawało pić mocniejszych alkoholi. Ale był także cydr trunkiem dla pospólstwa. Miał nawet szansę wyplenić pijaństwo w narodzie. W czasopiśmie „Rolnik Szląski” z 1885 r. czytamy: „Sadźmy jabłonie w ogrodach, po miedzach, koło dróg, wyrabiajmy jabłecznik, a będziemy bogatsi, zdrowsi, szczęśliwsi i przyczynimy się do wyniszczenia pijaństwa”. Przegrał jednak konkurencję z cięższymi i mocniejszymi napojami. W Polsce przypomniano sobie o nim pod koniec XIX w. Moda na cydr panowała wtedy na Zachodzie. Rozkoszowali się nim Anglicy i Francuzi. W Polsce jabłecznik bardzo często nazywano cydrem francuskim. Znany, ale zapomniany zaczął uchodzić za zagraniczne novum. W nr. 73 pisma „Katolik” z 1894 r. podany jest nawet przepis na cydr: „Właściciele ogrodów wiedzą dobrze, ile to jabłek opada z drzew przed dojrzeniem. We Francji zbierają je, przekrawają na wpół i suszą przy słabym ogniu. Następnie pół czetwiertia tych jabłek i dwa funty mączki cukrowej wsypują do beczki i nalewają czterema dzbankami wodę wrzącą przez cztery dni. Potem napełnia się beczkę zimną wodą i maceruje przez piętnaście dni. Ciecz zlana tworzy wyborny cider, wino z łatwością zastąpić mogący”. Po II wojnie światowej cydr kojarzył się z jabolem – winem kiepskiej jakości, przeważnie nazbyt siarkowanym. Teraz ten delikatny i zdrowy trunek wraca na polskie stoły dzięki Władimirowi Putinowi. Sztuka czekania Krzysztof Maurer produkuje go tradycyjną metodą. Wyciska jabłka na prasie i czeka, aż sok zacznie fermentować. Cydr jest najlepszy, gdy powstaje w wyniku drugiej fermentacji. Jeśli jego wytwarzanie nie jest sztucznie przyśpieszane, czeka się na niego trzy miesiące. – Prawdziwy cydr im mętniejszy, tym lepszy – wyjaśnia Maurer. Ten trunek powstaje w 100% z moszczu i nie jest rozcieńczany wodą. Mój gospodarz żali się, że koncerny winiarskie, produkując cydr na dużą skalę, przerywają fermentację i rozcieńczają moszcz lub dodają środki konserwujące. Wtedy zamiast 7% lub 6% alkoholu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 40/2014

Kategorie: Kraj
Tagi: Anna Mączka