Rosjanie to głównie klienci co najmniej czterogwiazdkowych hoteli. W porównaniu z Niemcami wydają z większym gestem i rozmachem Czasy, w których Rosjanki niańczyły włoskie dzieci i pielęgnowały starców, dawno minęły. Dziś w kolejce po włoską wizę stoją głównie właściciele pękatych portfeli, którzy chcą komfortowo wypocząć na Półwyspie Apenińskim. Włosi robią wszystko, aby zadowolić zamożnych turystów ze Wschodu. Jak grzyby po deszczu wyrastają szkoły języka rosyjskiego, a bezpłatne kursy dla pracowników branży hotelarskiej i gastronomicznej są sponsorowane z kasy państwowej. Na leżącej w okolicach Neapolu wyspie Ischia na lekcje cyrylicy chodzą nawet miejscowi żigolacy. Michela Vittoria Brambilla, włoska minister turystyki w rządzie Silvia Berlusconiego, po spotkaniu z rosyjskim ministrem Anatolijem Jaroczkinem w Soczi, stwierdziła, że zgodnie z zawartymi umowami i kontraktami liczba rosyjskich turystów, którzy w tym roku odwiedzą Włochy, przewyższy tę sprzed kryzysu, czyli z 2008 r., kiedy po raz pierwszy w historii wzajemnych stosunków liczba gości przekroczyła milion osób (w 2007 r. było ich zaledwie 580 tys.). Trend zwyżkowy obserwowany jest od trzech lat, w ubiegłym roku zanotowano 35-procentowy wzrost w stosunku do roku 2009. – Statystyki pokazują, że obecnie nasz kraj jest na piątym miejscu pod względem wakacyjnych preferencji Rosjan. To prawda, że chętniej wyjeżdżają oni do Turcji, Egiptu, Chorwacji i Finlandii, ale biorąc pod uwagę, że trzy pierwsze państwa nie nakładają na nich obowiązku wizowego, a z czwartym sąsiadują, uważamy się za kraj uprzywilejowany, praktycznie mamy prymat w Europie – powiedziała minister Brambilla. Od spotkania premierów Berlusconiego i Putina na Sardynii w 2008 r. Włochy prowadzą batalię o zniesienie wiz dla Rosjan w całej UE. Ponieważ członkowie Unii mają w tej sprawie podzielone zdania, kraj ten podjął decyzję o uproszczeniu procedury – od kwietnia 2010 r. włoskie placówki dyplomatyczne wydają rosyjskim obywatelom, którzy już wcześniej odwiedzili półwysep, wizy bona fide, ważne pół roku, a nawet rok. Na terenie Rosji oprócz dwóch konsulatów generalnych w Moskwie i Petersburgu działa dziewięć konsulatów honorowych rozrzuconych między Kaukazem, Uralem i Syberią. Jak stwierdził Enrico Nunziata, generalny konsul włoski w rosyjskiej stolicy, w każdym z nich widać wyraźne ożywienie. – Coraz więcej zamożnych Rosjan jest zainteresowanych wakacjami w naszym kraju. Najczęściej są to mieszkańcy wielkich aglomeracji miejskich. Większość z nich to ludzie młodzi i bardzo młodzi, choć wiek nie jest najważniejszy, bo kto może sobie pozwolić na podróże, stać go na nie zawsze. Najpopularniejszy jest Rzym, ale ogromnym powodzeniem cieszą się Sardynia i położony na południu region Kampanii – powiedział konsul Nunziata, z urodzenia neapolitańczyk. Liczą się jednak nie tylko morze i słońce czy zabytki, które Rosjanie zwiedzają z ogromną pasją, kusi także shopping, Rosjanie uwielbiają zakupy, podoba im się wszystko made in Italy, zwłaszcza włoska moda: odzież, buty czy oryginalna biżuteria. Rosjan ciekawi też śródziemnomorska kuchnia. Wystarczy zobaczyć, jakim powodzeniem cieszą się w Moskwie włoskie restauracje, choć – zaznaczył konsul Nunziata – nie są niestety na najwyższym poziomie. Włoch swój kraj chwali Większe zainteresowanie Włochami wypływa też z faktu, że w ostatnich latach bardzo wzrosła liczba bezpośrednich połączeń lotniczych między Rosją i Włochami. Ponieważ Rosjanie zachwycili się przede wszystkim regionem Kampanii, latem zeszłego roku tylko na niewielkiej wyspie Ischia wypoczywało 140 tys. mieszkańców Moskwy i Petersburga, w tym sezonie będzie ich o 30% więcej, przybyły cztery loty do stolicy Kampanii, Neapolu (dodatkowy piąty lot z Moskwy, dwa dodatkowe loty z Petersburga, oprócz jednego już istniejącego, i bezpośredni lot z Rostowa). W sezonie wakacyjnym, od czerwca do końca września, Neapol będzie dysponował tygodniowo ośmioma bezpośrednimi połączeniami z Rosją. To sporo, zważywszy, że w ostatnich czterech latach neapolitańskie lotnisko przeżyło prawdziwy krach finansowy, tracąc cztery połączenia z Niemcami, dwa ze Słowacją, dwa z Wielką Brytanią i jedno z Finlandią. (Miasto to nie ma żadnego bezpośredniego połączenia z Polską). – Włochy to piękny kraj, wart poznania i pokochania – mówi w telewizyjnym spocie z właściwym sobie wdziękiem premier Berlusconi. Bo oprócz działań logistycznych i konsularnych Włosi nie zasypiają też gruszek w popiele w dziedzinie reklamy i promocji. Włoskie Ministerstwo Turystyki
Tagi:
Małgorzata Brączyk