Cywilizacja manipulacji

Cywilizacja manipulacji

Czym się różni antysemityzm od antyrosyjskości, antypolonizmu czy antyniemieckości? Przeczytałem właśnie książkę Petera Trawnego „Heidegger i mit spisku żydowskiego”. Autor na podstawie opublikowanych trzy lata temu „Czarnych zeszytów”, prywatnych notatek Heideggera z okresu panowania nazizmu w Niemczech, rozważa kwestię rzekomego antysemityzmu tego wielkiego niemieckiego filozofa. Trawny snuje domysły, o których sam mówi, że są domysłami, wybiórczo traktuje materiał, wnikliwe wglądy łączy z zaskakująco powierzchownymi interpretacjami. Pojęcia antysemityzmu chce użyć jako klucza do wyjaśnienia całej myśli Heideggera, choć brakuje mu mocnych argumentów. Deformuje obraz filozofa, pisząc obszernie o jego antysemityzmie, podczas gdy w „Czarnych zeszytach” temat żydowski jest obecny marginalnie. Wadą tej publikacji jest nieostrość używanych pojęć. Jednym terminem antysemityzm nazywa się rzeczy różniące się między sobą diametralnie: od charakterystycznego dla ówczesnych czasów nielubienia Żydów, przez okazywaną niechęć, jawną wrogość, po bycie poplecznikiem Zagłady. W rezultacie treść tego słowa staje się niejasna, a zakres nieostry. Bałagan pojęciowy to źródło nieporozumień, nieporozumienia są źródłem konfliktów, a konflikty bywają drogą do nieszczęść. Nieostrość terminu antysemityzm tym bardziej niepokoi, że jest to słowo trudne do trzeźwego stosowania, z uwagi na silne nacechowanie emocjami. Opisać i ocenić w jednym Termin antysemityzm obok wskazania konkretnej treści jest wartościowaniem. Powiedzieć antysemityzm, antysemita – to zarazem dokonać negatywnej oceny etycznej. Gdy mówię o alterglobaliście, anarchiście, ekologu, feministce, nie oceniam, a jedynie wskazuję pewien zbiór osób, choć w poszczególnych kontekstach nazwanie tak kogoś może mieć wydźwięk potępiający lub pochwalny. Inaczej jest w przypadku antysemityzmu. Antysemita nie ma kontekstu neutralnego w przyjętym dziś w zachodniej cywilizacji sposobie użycia tego słowa. Nie istnieją użycia tej nazwy, w których nie byłaby ona wartościowaniem, podobnie jak wtedy, gdy mówimy: złodziej, kłamca, krzywoprzysięzca itd. Są to formuły zawierające negatywną ocenę, a użycie ich w funkcji pochwały możliwe jest jedynie w zamkniętych grupach o własnej, odmiennej aksjologii, zwanych środowiskami przestępczymi. Użycie słów antysemityzm, antysemita to przygana, ponieważ istnieje co do tego społeczny konsensus i nie trzeba tłumaczyć, dlaczego bycie antysemitą jest złe, tak jak nie trzeba tłumaczyć ani uzasadniać w naszej kulturze, dlaczego złe jest bycie kieszonkowcem czy gwałcicielem. Definicja sprawozdawcza tego terminu musi więc uwzględniać fakt, że w swojej strukturze jest on złożony z dwóch elementów: opisowego i normatywnego. W jednym słowie, a dokładniej w zdaniach stwierdzających antysemityzm połączone są w tajemniczy sposób tryb orzekający i rozkazujący. Zdania te coś stwierdzają, mają jakąś treść, która może być albo prawdziwa, albo fałszywa, zarazem jednak zawsze są one poleceniami, a dokładniej zakazami, potępieniami tej treści. Już od czasów logiki Arystotelesa wiadomo, że rozkazy (zakazy) nie mogą być ani prawdziwe ani fałszywe. Ich wiążący charakter wypływa nie z wartości logicznej, ale z przyjętego wcześniej systemu wartościowania. Mówienie o antysemityzmie, o antysemitach nie jest prostym stwierdzaniem faktów. Nie tylko o prawdę tu chodzi, lecz także o oddziaływanie – wpływanie na zachowanie, kształtowanie postaw. Tym bardziej godny uwagi jest zbiór ludzi, których wskazywać może ta nazwa. Praktyka pokazuje, jak już wspominaliśmy, że antysemityzm jest nazwą nieostrą. Gdy zawęzimy nadmiernie zakres jej znaczenia, może się okazać, że nikt nie jest antysemitą. Gdy nadmiernie poszerzymy, antysemitą może się stać każdy krytycznie wypowiadający się o reprezentantach religii czy narodu żydowskiego. Nieostrość pojęcia skutkuje dowolnością użycia. Tak jest w przypadku książki Trawnego, ale nie będziemy już do niej wracać. Wypadałoby raczej dokonać przeglądu łacińskiej (chrześcijańskiej) reakcji na obecność żydów (judaizmu) w Europie, bo jest to historyczna i geograficzna przestrzeń rodzenia się postaw nazwanych później antysemickimi (antyżydowskimi). To jednak zadanie niewykonalne, droga zbyt długa, zbyt zawiła i niepewna. Poprzestać musimy na analizie porównawczej treści pojęć, by bardziej uświadomić sobie, jak użycie słów wpływa na nasze myślenie. Potrzeba nam ćwiczeń z analizy logicznej. Być „anty” Zapytajmy więc, czym różni się, dajmy na to, antyamerykanizm od antysemityzmu (antyżydowskości)? Albo czym od antysemityzmu (antyżydowskości) różni się antyrosyjskość, antypolonizm, antyniemieckość? Otóż tylko antysemityzm (antyżydowskość) jest już od początku konotowany jako etycznie zły. Antyamerykanizm jest uogólnieniem bardziej lub mniej uzasadnionych krytycznych opinii

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 49/2017

Kategorie: Opinie