Pod koniec listopada liczba zarejestrowanych bezrobotnych w Polsce wynosiła ponad milion osób Sylwester. Minęło południe. Warszawska Wola. Mężczyzna ma ponad 30 lat. Na pierwszy rzut oka trudno ocenić, kim jest, niczym się nie wyróżnia. Palto, wełniana czapka na głowie. Ubrany ani biednie, ani bogato. Zadumany przysiadł na murku przed urzędem pracy dla lewobrzeżnej Warszawy przy ul. Ciołka. Z trudem godzi się na rozmowę. Pracę stracił ponad miesiąc temu. Naiwnie sądził, że przez ten miesiąc jakoś uda mu się znaleźć nowe zatrudnienie. Nie śpieszył się z rejestracją jako bezrobotny. Gdyby z jego doświadczeniem i wykształceniem miał także przychylność władz, to może zostałby nawet podsekretarzem stanu. Kto wie. Nie chce podać personaliów. Niech ma na imię Bartłomiej. Był dyrektorem w dużej firmie z branży alkoholowej. Bardzo dobrze zarabiał. Nie przypuszczał, że może stracić pracę. – Ludzie dużo pili przed pandemią i teraz dużo piją – stwierdza. Nic więc nie wskazywało na to, że grozi mu zwolnienie. A jednak. Nawet potężne firmy z branż, które nie odczuły pandemicznego załamania, zaczęły racjonalizować zatrudnienie. Wykorzystując jako pretekst pandemię, zaczęły pozbywać się kosztownych pracowników. I tak Bartłomiej został na lodzie. Kiedy zapisywał się na wizytę w urzędzie pracy, nie marudził, gdy zaproponowano mu termin w sylwestra. Przyszedł zarejestrować się jako bezrobotny przede wszystkim dlatego, żeby uzyskać ubezpieczenie zdrowotne dla siebie, żony i dwójki dzieci. Ale zasiłkiem nie pogardzi. Przez 90 dni na rękę dostanie 1025 zł miesięcznie, a potem 814,49 zł. Do tego dwa razy 500+. Jak się odejmie spłatę frankowego kredytu na mieszkanie, to na życie nie zostaje prawie nic. Trzeba sięgać do oszczędności, które miały być na czarną godzinę. Chyba właśnie nadeszła. Żona, która od lat nie pracowała, będzie musiała znaleźć jakąś pracę. Bartłomiej sprawdza wykaz ofert zatrudnienia przylepiony do okna urzędu i trochę się zasmuca. No bo tak: gdyby zatrudniła się jako pomoc administracyjna, koniecznie z wyższym wykształceniem, na zastępstwo w jednej z warszawskich firm szkolno-przedszkolnych, może zarobić 2600 zł brutto miesięcznie. Plus dodatek, żeby osiągnąć minimum. I zarabiałaby ze swoim tytułem magisterskim tyle samo, co ochroniarz bez średniego wykształcenia. Smutne. W końcu listopada 2020 r. liczba zarejestrowanych bezrobotnych w Polsce wynosiła 1,026 mln osób, a stopa bezrobocia rejestrowanego przez piąty z kolei miesiąc – 6,1%. W stosunku do końca października liczba bezrobotnych wzrosła o 7,8 tys. osób. Zarówno liczba bezrobotnych, jak i stopa bezrobocia były wyższe niż w roku 2018 i w 2019. W stosunku do listopada 2019 r., kiedy liczba zarejestrowanych bezrobotnych wynosiła 849,6 tys. osób, liczba bezrobotnych wzrosła o 176,4 tys. osób, czyli o 20,8%. W Warszawie pod koniec listopada zarejestrowanych było 24,1 tys. bezrobotnych. Co szósty z nich miał prawo do zasiłku. Drugie co do wielkości miasto w Polsce, czyli Kraków, ma 770 tys. mieszkańców, o 54% mniej niż Warszawa, gdzie mieszka ok. 1,7 mln ludzi. W Krakowie do końca listopada 2020 r. było zarejestrowanych 15,3 tys. bezrobotnych. Prawo do zasiłku miało 2567 osób, co szósty zarejestrowany. W trzecim pod względem liczby mieszkańców mieście w Polsce, czyli w Łodzi, gdzie mieszka ponad 690 tys. osób, liczba zarejestrowanych bezrobotnych pod koniec listopada wynosiła niemal 21 tys. osób, czyli więcej niż w Krakowie. Prawo do zasiłku miały 2522 osoby, czyli co ósmy bezrobotny. Tylko w listopadzie ub.r. w każdym z tych trzech miast zarejestrowano: 2099 bezrobotnych w Warszawie, 1684 w Krakowie i 1508 w Łodzi. Czyli każdego roboczego dnia rejestrowano ok. 100 bezrobotnych w Warszawie, 80 w Krakowie i 72 w Łodzi. Bezrobotni bywają niemili Czy w sylwestra, kiedy w zwyczajnych latach ludzie myśleli o zabawie i fajerwerkach, w roku pandemicznym w urzędach pracy pojawią się bezrobotni? Urząd pracy przy ul. Grochowskiej w Warszawie odwiedzam przed południem, przy Ciołka zjawiam się około południa. Pod obydwoma urzędami niemal cały czas kilkuosobowa kolejka. Co pół godziny do środka budynku wpuszczana jest nowa grupa interesantów. Niektórym właśnie skończyło się ubezpieczenie zdrowotne, więc nie wybrzydzali na sylwestrowy termin wizyty. Stracić pracę to sprawa wstydliwa. Choć często wina leży w pandemii. Bezrobotni niechętnie rozmawiają. Kiedy