Czarne dziury w sercu miasta

Czarne dziury w sercu miasta

W Wałbrzychu zasypywanie biedaszybów działa tylko na chwilę, już po kilku dniach praca w nich wre na dobre Radni Wałbrzycha weszli w ostry spór o honorowy patronat miasta. Politycy Prawa i Sprawiedliwości w specjalnym projekcie chcą powierzyć Wałbrzych opiece Matki Boskiej Bolesnej. W działanie „sił nadprzyrodzonych” jako lekarstwa na problemy wątpią działacze SLD i proponują oddać miasto w ręce sprawnego menedżera. A trudnych spraw, które trzeba rozwiązać, jest bez liku. Bezrobocie zaliczające się do najwyższych w Polsce, brak inwestycji, brak szans na rozwój, szare strefy i czarny węgiel z biedaszybów. Tutaj tylko biedaszyby pracują od lat. Rozwinęły się i stały trwałym elementem krajobrazu. Ludzie czarnej roboty Jeszcze kilka lat temu ogólnopolskie media informowały o tragicznych wypadkach w biedaszybach, w których zrozpaczeni i przyciśnięci biedą mieszkańcy okolic Wałbrzycha poszukiwali sposobu na biologiczne przetrwanie, okupione ciężką i zabójczą pracą. W prasie i telewizji pojawiały się obrazki wykopanych w ziemi głębokich dziur, wydrążonych w skałach tuneli, przypominających czasy średniowiecznych kopalni. W latach 2003-2004 nielegalnym wydobyciem węgla zajmowało się według szacunków władz miasta ok. 2 tys. osób, dziś jest ich nie więcej niż 100. – W tej chwili mamy zinwentaryzowanych 20 dziur, gdzie wydobycie trwa pomimo naszych działań – mówi komendant wałbrzyskiej straży miejskiej Jerzy Karski. Przyznaje również, że większość z tych, którzy „pozostali w zawodzie”, osiągnęła wysoki stopień specjalizacji i z nielegalnej działalności stworzyła w pełni profesjonalne zajęcie. Czasami jednak trafiają się amatorzy łatwego zarobku. Przy odrobinie szczęścia udaje im się uniknąć tragedii. Wiele wypadków nie jest zgłaszanych w obawie przed odpowiedzialnością karną. W tym roku doszło do jednego poważnego zdarzenia. Zasypanego 19-latka uratowała specjalna jednostka straży pożarnej. Z akcji ratunkowej strażacy zapamiętali przede wszystkim krzyk zrozpaczonej dziewczyny, że nigdy nie chciała przychodzić tu do pracy. Że bała się, ale nie miała wyjścia. Liczba wypadków zmalała. Albo ich nie ma, albo nie są zgłaszane. Szara czarna strefa Coraz wyższe ceny węgla sprzyjają zainteresowaniu rynku tańszym opałem. 30-kilogramowy worek nielegalnego węgla kosztuje na czarnym rynku od 25 do 30 zł. Wychodzi kilka złotych taniej niż na oficjalnym rynku. Czarne złoto, jak niektórzy nazywają pokątny urobek, sprzedaje się na ulicach, zapakowane w szmaciane worki, prosto z samochodów lub drewnianych wózków. Później trafia do różnych miejscowości na terenie całej Polski. – Mamy zarejestrowane sytuacje, że ten węgiel jest wywożony nawet do Czech – dodaje Jerzy Karski. Sami zainteresowani albo nie wiedzą o tym, albo nie chcą się przyznać. Sprzedają każdemu, kto chce kupić, i nie pytają, skąd przyjechał. Dla nich liczy się tylko zarobek. Nieoficjalnie wiadomo, że eksport sięga również do Niemiec, bo niektórym zdarzyło się dokonywać transakcji z niemieckojęzycznymi turystami. Kopanie na czarno przybiera na sile szczególnie w okresie jesieni i zimy. Wówczas do biedaszybów wracają całe rodziny. Jak pokłady węgla występują w naturze wielowarstwowo i w różnych układach geologicznych, tak różne warstwy społeczne trudnią się pracą w biedaszybach. Grażyna Urbańska, dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wałbrzychu, wzbrania się przed przypisaniem tych ludzi do zjawiska patologii. – Ich zachowaniami kieruje bieda – potwierdza – ale nie zawsze. Kopią głównie bezrobotni, niewykwalifikowani i gorzej wykształceni. Były jednak przypadki dobrze sytuowanych emerytów i ludzi z wyższym wykształceniem. Komendant straży miejskiej daje przykład emeryta, który tłumaczył się, że kopał, bo chciał zarobić na aluminiowe felgi do nowego samochodu. I przysypało go. W biedaszybach kopią starsi, młodzi, dzieci. Ojcowie, żony, córki i wnuki. Każde ręce są dobre. Tworzą się małe rodzinne przedsiębiorstwa z przypisanymi określonymi rolami. Ktoś kopie, ktoś pakuje, ktoś inny sprzedaje. Klasyczny podział pracy. Nieopodatkowane samozatrudnienie jest bardziej korzystne ekonomicznie, daje gwarancję sprawiedliwego podziału zysków i chroni przed donosem sąsiadów. – Tych k… co zdążyli wszystko rozkraść z kopalni – mówi jeden z pracujących w biedaszybach. Zorganizowana kilka lat wcześniej przez władze miasta akcja „Biedaszyby i alternatywne miejsca pracy” przyniosła wprawdzie wymierne efekty, zatrudnienie znalazło kilkaset osób, jednak część

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2010, 2010

Kategorie: Kraj