W ostatnich latach na drogach ginie coraz więcej osób. Najtragiczniejsza jest jesień Przełom września i października. W województwie pomorskim nie ma już najazdu turystów jak w wakacje. Ale to nie znaczy, że nie ma wypadków. Sobota, 26 września, po godz. 10.30. Na drodze krajowej nr 91 w miejscowości Mała Karczma 27-letni motocyklista zjechał na przeciwny pas ruchu i zderzył się z kią sorento. Poniósł śmierć na miejscu. Niespełna osiem godzin później między miejscowościami Starkowo i Zaleskie 42-letni kierowca peugeota na prostym odcinku drogi zjechał na pobocze i uderzył w drzewo. Zginął na miejscu. Dwaj pasażerowie zostali odwiezieni do szpitala. Niedziela, 27 września, przed godz. 17. Na drodze krajowej nr 20 pomiędzy miejscowościami Łąkie i Półczno kobieta kierująca toyotą na zakręcie zjechała na przeciwny pas i uderzyła w bok mercedesa. Ranne zostały cztery osoby. Poniedziałek, 28 września, ok. godz. 22.30, droga wojewódzka nr 224, odcinek między Przodkowem a Pomieczynem. 62-letnia kobieta jadąca fiatem na łuku drogi zjechała na pobocze i uderzyła w drzewo. Zginęła na miejscu. Czwartek, 1 października, godz. 6.30 rano. Osobowy nissan na prostej drodze zderzył się czołowo z ciężarówką na drodze krajowej nr 21 w Trzebielinie. 67-letni kierowca osobówki i 40-letnia pasażerka zginęli. Druga pasażerka trafiła do szpitala. Poniedziałek, 5 października, około południa. Na autostradzie A1 w pobliżu węzła Kopytkowo samochód dostawczy uderzył w tył ciężarówki. Kierowcy dostawczaka nie udało się uratować. Tego samego dnia wieczorem zginął 20-letni kierowca seata, który uderzył w drzewo w miejscowości Borowina. 6 października w Gołębiewku osobowy peugeot podczas wymijania ciężarowego mercedesa uderzył w tył jego naczepy, wskutek czego ciężarówka zjechała na przeciwległy pas i zderzyła się czołowo ze skodą. Jej 35-letni kierowca zginął na miejscu. Dwie osoby jadące peugeotem oraz kierowca ciężarówki trafili do szpitala. Prędkość W ubiegłym roku na polskich drogach doszło do 30 288 wypadków. W ich wyniku poniosło śmierć 2909 osób, a 35 477 zostało rannych, w tym 10 633 ciężko. Czy drogi w Polsce są coraz bardziej niebezpieczne? – Wręcz przeciwnie – mówi Maria Dąbrowska-Loranc, kierownik Centrum Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego Instytutu Transportu Samochodowego w Warszawie. – Bezpieczeństwo na polskich drogach systematycznie rośnie, a liczba wypadków z roku na rok jest coraz mniejsza. W latach 2010-2019 udało nam się znacznie zredukować liczbę wypadków (o 22%) oraz liczbę zabitych w tych wypadkach (o 26%). W 2011 r. zginęło prawie 4200 osób, a w 2019 r. o ponad 1300 mniej. Faktycznie, w skali dekady wygląda to nieźle. Znacznie gorzej, jeśli popatrzymy na trend ostatnich lat. Na początku dekady, w latach rządów PO, liczba wypadków na drogach rzeczywiście szybko malała: z 49 054 w roku 2008 r. do 32 967 w roku 2015. Gdyby ta tendencja się utrzymała, to w 2019 r. powinno być 27 665 wypadków. Tymczasem było ich 30 288. Znacznie tragiczniej wyglądają liczby zabitych w wypadkach. W 2008 r. na drogach zginęło 5437 osób, w roku 2015 – 2938. Niewiele mniej – 2909 – ofiar śmiertelnych było w roku ubiegłym. A to już czas rządów PiS. Na drogach zginęło 793 pieszych, 258 rowerzystów, 295 motocyklistów i 87 motorowerzystów. Te cztery grupy najsłabszych uczestników ruchu stanowiły 49% ofiar śmiertelnych. – W porównaniu z innymi krajami europejskimi jest u nas większe zagrożenie na drogach – twierdzi Maria Dąbrowska-Loranc. – W Polsce wskaźnik zabitych w wypadkach drogowych wynosi 75 na milion mieszkańców, gdy w Europie średnio 51, a w najbezpieczniejszym kraju, czyli w Szwecji, zaledwie 22 osoby. W Polsce budujemy nowe drogi, których zazdroszczą nam inne zmotoryzowane w wysokim stopniu kraje. Jednak nie potrafimy po nich bezpiecznie jeździć. Do głównych problemów należy prędkość. Konieczne jest podjęcie działań edukacyjnych i dyscyplinujących kierowców. Nieuchronność kary ma tutaj ogromne znaczenie. Agresja Polscy kierowcy, którzy nie zamierzają kierować autami zawodowo, nie są poddawani badaniom psychologicznym. Tymczasem na rynek zawodowy trafiła potężna grupa ludzi, którzy posiadają jedynie prawa jazdy dla amatorów. Wielu specjalistów od ruchu drogowego postuluje, by badaniami psychologicznymi objąć wszystkich kandydatów na kierowców. W tej chwili kierowcy amatorzy z psychologami transportu mają kontakt tylko wtedy, gdy są sprawcami wypadku drogowego, kiedy