Czarny piątunio totalnego Sejmu

Czarny piątunio totalnego Sejmu

W PRL bolączką mieszkańców miast bywały niedziałające kioski Ruchu. Do zastępczej rozpaczy doprowadzały spragnionych, a niedoszłych konsumentów (przecież nic nie było do kupienia, nieprawdaż?) karteczki: „Wyszłem na pocztę”, „Wyszłem do banku” (po bilon do wydawania reszty), samo „Zaraz wracam” wybrzmiewające rozszerzającą definicją „zaraz” (dzisiejsze „niezwłocznie”). W moim wspomnieniu utkwiło nieusuwalnie wytłumaczenie: „Wyszłem do kiosku, bo ten nieczynny”. Można pewnie twierdzić, że Sejm tej kadencji, jak poprzednie, miewał gorsze dni, słabsze posiedzenia, marne chwile, rozczarowujące sesje. Jednak 15 września 2017 r. nastąpiła jakaś symboliczna kumulacja samoobnażenia, cynizmu i niezainteresowania. Sejm przez aklamację (czyli wszyscy obecni byli za, nikt się nie wstrzymał, nikt nie był przeciw) przyjął uchwałę czczącą 75-lecie powstania Narodowych Sił Zbrojnych. Skrajnie prawicowej, faszyzującej, antydemokratycznej formacji militarnej, której wiele oddziałów nie wchodziło w skład Polskiego Państwa Podziemnego, gdyż nie uznawało podporządkowania dowództwu AK, a wymieniona w uchwale Brygada Świętokrzyska NSZ jawnie i bezspornie współpracowała z hitlerowskim gestapo i Wehrmachtem, walcząc z partyzantką radziecką, chłopską i komunistyczną, mając na koncie mordy na ludności cywilnej. Sejm tym samym postawił kropkę nad faszyzującym kłamstwem historycznym, coraz powszechniej obecnym w polskim życiu publicznym. Nikt, żaden poseł, żadna posłanka jakiejkolwiek formacji politycznej, nie zdobył się na gest niezgody, nie padło ani jedno przeciw. Totalność opozycji polega na totalnym wsparciu dla rządzącej formacji i jej faszyzujących popleczników. Cele NSZ wyrażone w ich periodyku „Szaniec” z 29 stycznia 1943 r.? „W pierwszym gniewie sprzątniemy zapewne część naszych wrogów, drugie tyle wysiedlimy. (…) Utrwaliło się w nas obecnie przekonanie, że żaden Niemiec czy Żyd, żaden Ukrainiec czy Litwin nie może przez nas być uznany za brata, że żaden nie może być pełnoprawnym obywatelem przyszłego państwa polskiego. (…) Nie łudźmy się też, że wszystkich wrogów wysiedlimy, a zostaną tylko ci lojalni członkowie mniejszości. Nawet po drakońskich wysiedleniach zostaną w Polsce grube krocie Niemców, kilka milionów różnego typu Rusinów, zwarta grupka zwierzęco tępych Litwinów, milion czy dwa zgermanizowanych Ślązaków, Nadodrzan, Mazurów i Prusów. (…) Wszystkich nie wymordujemy i nie przepędzimy, wszystkim też nie możemy dać pod żadnym pozorem praw obywatelskich. Co więc pozostaje? (…) Musimy odrzucić bezwzględnie niedorzeczną równość obywatelską. (…) Żydów (…) musimy się pozbyć bez wyjątku, jako elementu obcego, bezwzględnie wrogiego i nie do zasymilowania”. Żeby ta pochwała mogła wybrzmieć jeszcze donośniej, po podniesieniu wszystkich rąk, choć tym razem jeszcze nie w geście rzymskiego salutu, podniosły się wszystkie poselskie tyłki i niemal wszyscy wymaszerowali w swoją prywatną piątuńciową stronę, jakby byli sformatowanymi 30-letnimi korposzczurami, wygłodzonymi weekendowego odreagowania swoich Mordorów. Zdążyli opuścić najbardziej chroniony budynek w Polsce (zwany parlamentem), zanim na mównicę wszedł rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar, żeby przedstawić sprawozdanie z prac urzędu. Mający około tysiąca stron raport przedstawił w zwięzłym, komunikatywnym stylu, opisując najróżniejsze interwencje Biura RPO, nakreślając ich kontekst, powagę, zagrożenia oraz rysując pomysły na działania zaradcze. W tej opowieści dotknął realnych, nie tych sprzed ponad 70 lat, problemów polskich obywatelek i obywateli w kontakcie – lub częściej starciu – z machiną państwa. Pojawiły się tu takie kwestie jak tortury stosowane prze policję, uciążliwość inwestycji dla konkretnych mieszkańców, problemy osób z niepełnosprawnościami, problemy związane z domami opieki, szeroko rozumiane prawo obywateli do sprawiedliwego sądu, rozprzestrzenianie się mowy nienawiści wobec migrantów i uchodźców. Słuchało tego w porywach niewielu ponad 10 przedstawicieli społeczeństwa. Oczywiście znający mentalność niesfornych korporacyjnych dzieci, jaka cechuje polskich parlamentarzystów i parlamentarzystki, marszałek Sejmu, korzystając z doświadczeń z umieszczaniem lekcji religii w środku planu zajęć, wyznaczył rzecznikowi Bodnarowi czas na wystąpienie, kiedy zwyczajowo parlamentarzyści, nie bacząc na nic i nikogo, pędzą do swoich aut (żeby zdążyć przed piątkowym korkiem) i pociągów. Byle dalej od tego Sejmu. 230 posłów i posłanek tej kadencji wzięło pożyczki z Kancelarii Sejmu na sumę prawie 6 mln zł. Oprocentowanie? 1% w skali roku. Polski Sejm: faszystom na zdrowie, sobie na pożytek. Obywatele, obywatelki – zostaliśmy sami.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 39/2017

Kategorie: Felietony, Roman Kurkiewicz