Legendarny Morrissey zagra w Polsce. Czy znów zachwyci publiczność? Morrissey – prawdziwa ikona brytyjskiej popkultury. Na Wyspach zdystansował samych Beatlesów. Rodacy nazywają go dobrem narodowym. Gdy w 2009 r. grał pierwszy koncert w Polsce, kokietował publiczność: „Wreszcie w Warszawie! Co tak długo powstrzymywało mnie od odwiedzenia was?!”. W listopadzie przyjedzie ponownie. Choć niedawno przyznał, że choruje na raka, zdaje się niczym nie przejmować. „Jeśli umrę, to umrę. A jeśli nie, to nie”, mówi od niechcenia. Wilde jest po mojej stronie Po prostu Morrissey. Imion Steven Patrick nie używa. By się przekonać, jaką estymą darzony jest w Wielkiej Brytanii, wystarczy sprawdzić, co pisze o nim prasa. „Wielu artystów dopiero po śmierci doczekało się uznania i pozycji, które stały się jego udziałem już za życia”, stwierdzał „Independent”. „Guardian” dodawał: „To on wymyślił indie rocka”. Najwyższy hołd oddał mu jednak wpływowy magazyn muzyczny „NME”, który w 2002 r. uznał go za artystę wszech czasów. Morrissey w pokonanym polu zostawił takie tuzy jak Bob Dylan, Jimi Hendrix, Led Zeppelin, Pink Floyd i, przede wszystkim, Beatlesi. W 2006 r. widzowie BBC przyznali mu tytuł drugiej najważniejszej żyjącej osobowości Wielkiej Brytanii. Wyprzedził go jedynie sir David Attenborough. Karierę muzyczną rozpoczął w latach 70. w rodzinnym Manchesterze w punkowym zespole The Nosebleeds, ale ogromną sławę przyniosła mu następna dekada. Wraz z Johnnym Marrem stworzyli The Smiths – zespół, który zmienił oblicze muzyki i podbił serca nastolatków. Morrissey śpiewał i pisał teksty, a Marr komponował do nich muzykę. Kontrowersyjna i nierzadko agresywna treść zderzała się z delikatnymi i wpadającymi w ucho melodiami Marra. Utwory The Smiths stanowiły zupełnie nową jakość, dziś uważa się, że twórczość Smithsów była kamieniem milowym w rozwoju indie i britpopu. Morrissey imponował słuchaczom oczytaniem. Garściami czerpał z twórczości Neala Cassady’ego, Oscara Wilde’a czy Samuela Becketta. W piosence „Cemetry Gates” śpiewa: „Keats i Yeats są po twojej stronie / ale przegrywasz / bo zwariowany kochanek Wilde jest po mojej”. W tekstach nie stronił od tematów politycznych. Był głosem ludzi młodych oraz tych, którzy w thatcherowskiej Anglii czuli się coraz gorzej. Nawet nazwa zespołu, którą można przetłumaczyć jako Kowalscy, odwołuje się do zwykłych ludzi. O Żelaznej Damie mówił: „Jest tylko człowiekiem. Można ją zniszczyć. To jedyny ratunek dla tego kraju”. Politycznie niepoprawny Dał się poznać jako zapiekły przeciwnik monarchii. Najpopularniejsza płyta The Smiths, wydana w 1986 r., nie bez powodu nosi tytuł „The Queen Is Dead” (ang. „Królowa jest martwa”). Również podczas kariery solowej nie szczędził Elżbiecie II razów. Nazwał ją ostatnim żyjącym dyktatorem. Jako Brytyjczyk o irlandzkich korzeniach domagał się oddania Republice Irlandii Ulsteru. The Smiths i Morrisseya pokochali przede wszystkim młodzi. Dlaczego? Bo w swoich słodko-gorzkich piosenkach opowiada o ich problemach. W „There Is A Light That Never Goes Out”, który stał się prawdziwym hymnem, wyznaje: „Jeśli rozjedzie nas dziesięciotonowa ciężarówka / to cała przyjemność będzie po mojej stronie”. W „Panic” nawołuje do spalenia dyskoteki i powieszenia didżeja – bo „piosenki, które gra, nie mówią nic o moim życiu”. Tematy, które Morrissey chętnie porusza, skrzętnie wynotował „Guardian”. Są to: zbrodnie na dzieciach, bieda klasy pracującej, samobójstwo, przemoc na stadionach, choroby psychiczne, skorumpowana policja, okrucieństwo wobec zwierząt, pedofilia, rasizm, śmierć i utrata wiary. Jednak niemal w każdym utworze znaleźć można cień ironii i gorzkiego humoru. Właśnie to czyni Morrisseya niesamowitym. Popularność wokalisty potęgowana jest jego ekscentrycznym zachowaniem. Morrissey wie, że w Wielkiej Brytanii może sobie pozwolić na wiele. Dlatego obraża się i prowokuje. Kiedy jeden z jego solowych albumów nie wzbudził oczekiwanego entuzjazmu na Wyspach, uniósł się honorem i wyjechał do Stanów, by tam nagrać jedną z najlepszych płyt. W ten sposób ukarał niewdzięcznych rodaków. Ta charyzmatyczna postać hipnotyzuje fanów. Do publiczności potrafi przemówić niczym mistyk. Nie sprawia mu też problemów jej brutalne zbesztanie, jeżeli coś nie przypadnie mu do gustu. Charakterystycznym elementem wielu występów jest kilkakrotne zmienianie koszul. Zużyte lądują w rozentuzjazmowanym tłumie. Mięso to morderstwo Tajemnica
Tagi:
Wiktor Raczkowski