Czas cykady

Czas cykady

Co 17 lat Amerykę nawiedza plaga niedających spać po nocach owadów mylonych z szarańczą Xavier Morel zapalił światło w salonie i zaprosił gości popijających w ogrodzie drinki. Wszyscy podeszli do stołu. Na jego środku stała wielka srebrna taca przykryta śnieżnobiałą serwetą. Dookoła niej srebrne sosjerki z różnobarwną zawartością. Pan domu teatralnie ujął serwetę. – Dziesięć – krzyknęli wszyscy. – Dziewięć… osiem… – Przy trzech emocje wibrowały. – Dwa… Jeden! Serweta pofrunęła w górę. – Go! Naprzód! – huknął Mr. Morel. Las rąk wyciągnął się w kierunku tacy. Po chwili każdy trzymał nadziany na wykałaczkę największy cymes sezonu, przypominający dużą frytkę dobrze obsmażoną na głębokim oleju. Pan domu pierwszy zanurzył porcję w sosie. W jego ślady poszli pozostali. Cykady jak szparagi Cykadowe party w rezydencji opodal Uniwersytetu Princeton zostało rozpoczęte. Głównym daniem były cykady jedzone przy wtórze cykad na krzewach magnolii w ogrodzie. Popijano je dobrym single maltem, podawanym pod jazzowe standardy na fortepian, przy którym siedział dwudziestoparoletni ciemnoskóry wirtuoz, ściągnięty na ten wieczór z Nowego Orleanu. – Czy pamiętacie 1970 r., kiedy też był Brood X (dziesiąty wylęg) cykad? Honorowy doktorat dostawał u nas, w Princeton, Bob Dylan. Cykady zagłuszały wszystkich mówców. Bob chciał opuścić celebrę, taki był skonfudowany. Musiałem go powstrzymywać. Całe szczęście, znałem dobrze jego rodziców, państwa Zimmermanów z Brooklynu, i jego samego od dziecka… – wspominał dystyngowany emerytowany profesor z Uniwersytetu Princeton. – No tak… Z kolei w 1987 r. Frank wykładał w Australii. Kiedy przyszedł Brood X, poprosił o dwa tygodnie wolnego i przylecieliśmy do Princeton, no bo jak inaczej… – dołącza wspomnienia dama w czerni. – W Londynie czekaliśmy 12 godzin na przesiadkę – precyzuje Frank. Chrupiemy cykady. Smakiem przypominają szparagi. Sączą się muzyka i alkohol. Żywe cykady cykają. Nie da się rozmawiać w odległości większej niż trzy kroki. Przaśna, princetońska rzeczywistość… Znajomy biznesmen z Polski (pierwsza trzydziestka listy „Wprost”) nie doleciał na cicada party, bo go żona nie puściła samego. Nie uwierzyła, że taka okazja zdarza się raz na 17 lat, i potraktowała ten rodzaj argumentacji za mało inteligentne kłamstwo. Istotnie, uwierzyć trudno. Zrozumieć jeszcze trudniej. Jaki jest sens cyklu życiowego, w którym 17 lat spędza się pod ziemią i zaledwie sześć tygodni na powierzchni? Zagadka dotyczy siedmiu spośród ponad 2 tys. gatunków cykad. Cykady, a właściwie – choć mniej malowniczo – piewiki są owadami dobrze znanymi, utrwalonymi w historii i literaturze. Powodem popularności jest ich śpiew oraz to, że są notorycznie mylone z szarańczą. – To oczywiste nieporozumienie – mówi prof. dr Gene Kritsky z College of Mount St. Joseph w Dehli na przedmieściu Cincinnati, w stanie Ohio. – Szarańcza jest blisko spokrewniona z konikiem polnym, cykada z… mszycą. Termin szarańcza pojawił się jako określenie cykad w XVIII w. na terenie brytyjskich kolonii, gdy osadnicy szukali biblijnych paraleli z masowym występowaniem owadów. Upowszechniło się to też w Ameryce. Owady nie są niebezpieczne dla ludzi – nie gryzą ani nie żądlą. Nie wyrządzają też szkód w otoczeniu, bo żywią się głównie płynami, nie mogą zniszczyć upraw jak szarańcza. Teoretycznie poczwarki wchodzące pod ziemię mogą być niebezpieczne dla systemu korzeniowego młodych drzew. Dlatego Kritsky i inni entomolodzy doradzają, aby w roku cykady darować sobie nowe nasadzenia, jeżeli nie są koniecznością. Ze względu na „śpiew” i kolorystykę odbierane są pozytywnie. Jak goście, nie – intruzi. Przez wielu – wręcz nostalgicznie. Kritsky jest cykadowym guru Ameryki. Jego dziadkowie przybyli z Galicji (dzisiejszej Ukrainy) do Dakoty Północnej na początku XX w. Łączy talent badacza z pasją popularyzatora. Wszystko się zaczęło, kiedy studiował historię i obserwował w ogródku za domem (backyard) cykady. Tak go pochłonęły, że zajął się już tylko nimi. Doktoryzował się na ich temat i napisał głośną książkę „In Ohio’s Backyard. Periodical Cicadas” („W ogródku Ohio. Cykady okresowe”). Potem „Mitologię owadów” („Insect Mythology”) z Ronem Cherrym i „Przegląd entomologii” („A Survey of Enthomology”)

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 28/2004

Kategorie: Świat