Czas PiSiewiczów

Czas PiSiewiczów

Foto: Mateusz Jagielski / East News Warszawa 16.05.2016 Prezentacja kolekcji odziezy firmy 4F Rio 2016 N/z: Adam Hofman

PiS miało skończyć z układami. Zamiast tego tworzy nowy. Własny Ludzie PiS, ich rodziny i znajomi dostają pracę jak Polska długa i szeroka. Potrzebowali niewiele czasu, żeby pozajmować stanowiska na niespotykaną dotąd skalę. Pracują w państwowych spółkach energetycznych, paliwowych, przewozowych i ubezpieczeniowych. Wchodzą do zarządów i rad nadzorczych. Dostają posady w administracji, samorządach, mediach, agencjach rolnych i instytucjach kultury. Są wszędzie. Z kompetencjami bywa różnie. Ważna jest frakcja Kto dostaje stanowiska? Przykłady pierwsze z brzegu, które na lokalnych forach podają oburzeni internauci. Joanna Bala, politolog z tytułem licencjata, została dyrektorką Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego w Warszawie. W ubiegłorocznych wyborach startowała z list PiS w okręgu nr 18 (Siedlce, Ostrołęka, Mińsk Mazowiecki, Wyszków). W Kaliszu na czele KRUS stanął Andrzej Plichta, miejski radny, nauczyciel religii w liceum. W Lublinie zastępcą szefa wydziału spraw obywatelskich urzędu wojewódzkiego została szwagierka posła PiS Jacka Sasina. Karolina Helmin-Biercewicz, była asystentka posła PiS Andrzeja Jaworskiego, została dyrektorką jednej ze spółek PZU. Wcześniej była gdańską radną,  a przedtem administrowała stroną internetową parafii oraz, przez krótki czas, była sołtysem we wsi Straszyna. Takie awanse można mnożyć. – Są obszary, gdzie zmiany są przemyślane i kadry przygotowane wcześniej. Tak jest w służbach czy prokuraturze. W innych przypadkach o tym, kto gdzie trafi, decydują: siła frakcji, która stoi za kandydatem, aktualny układ sił i pozycja – wyjaśniał na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” anonimowy polityk PiS. Dodawał, że partia nie ma aż tak licznej ekipy merytorycznie przygotowanych kandydatów. Grup, które z namaszczenia PiS rozdają intratne posady, jest kilka. Do momentu odwołania bardzo sprawnie robił to minister skarbu państwa Dawid Jackiewicz, który w tym zakresie pilnie współpracował z Adamem Hofmanem, byłym spin doktorem PiS oraz bohaterem afery madryckiej. Pracę swoim ludziom zapewniają także ministrowie Macierewicz i Ziobro. Dużo do powiedzenia mają również najbliżsi współpracownicy prezesa: Joachim Brudziński (to on wstawił się za Jackiem Kurskim, gdy groziło mu usunięcie z fotela prezesa TVP) oraz Adam Lipiński. Coraz mocniejszą pozycję w PiS ma wicepremier Morawiecki. To on obronił przed Dawidem Jackiewiczem Zbigniewa Jagiełłę, prezesa PKO BP, który jako jedyny szef strategicznej spółki przetrwał zmianę władzy. Mówi się też, że człowiekiem Morawieckiego jest Paweł Borys, który wygrał konkurs na prezesa Polskiego Funduszu Rozwoju. To na tej instytucji wicepremier chce oprzeć swój plan rozwoju. Zarówno Jagielle, jak i Borysowi trudno jednak odmawiać kompetencji. Obaj zajmowali ważne stanowiska w wielkich międzynarodowych firmach. Lojalność przede wszystkim Dotychczas Jarosław Kaczyński starał się panować nad kadrowymi zapędami podwładnych. Przypadek ministra Jackiewicza pokazuje, że jest mu coraz trudniej. Prezes PiS stawia na lojalność, wychodząc z założenia, że polityczny ośrodek decyzyjny powinien mieć możliwość ingerencji na każdym poziomie funkcjonowania państwa. Kompetencje nie są tak istotne jak gotowość wykonania każdego polecenia, które przyjdzie z partyjnej centrali. – Jarosław Kaczyński od lat jest konsekwentny. Istotę jego metody stanowią zmiany kadrowe. Politykę kadrową uznaje za coś niezwykle ważnego – przyznaje na łamach „DGP” politolog Rafał Matyja. Teraz jednak prezes ma powody do obaw. W całej Polsce ludzie widzą, że w ramach nowego otwarcia najlepsi kandydaci nie mają co liczyć na posady. Są one zarezerwowane dla osób związanych z partią rządzącą, ich rodzin i znajomych. Co więcej, czasem, żeby zrobić dla nich miejsce, trzeba kogoś usunąć. To budzi złość i rozczarowanie zwykłych obywateli. Miała być dobra zmiana, a jest to samo, co zawsze. Do tego na niespotykaną wcześniej skalę. A to może spowodować, że z trudem pozyskani wyborcy znowu odwrócą się plecami do PiS. Bo Polacy nie lubią tych, którzy „pchają się do koryta”. Do tego tak ostentacyjnie. Dlatego Jarosław Kaczyński zdecydował się strącić ministra Jackiewicza, o którego ruchach kadrowych głośno informowały media. – Brudne sieci wokół nas, musimy to od siebie radykalnie odcinać – zżymał się na wrześniowej Radzie Politycznej PiS. Postanowił pokazać, że jego partia nie godzi się na nepotyzm we własnych szeregach. Równocześnie jednak Kaczyńskiemu nie przeszkadza fakt, że kilka osób z jego bliskiego otoczenia otrzymało

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2016, 39/2016

Kategorie: Kraj