W polityce zaskoczyły mnie obłuda i udawanie poglądów, w które się nie wierzy Prof. Maria Szyszkowska, filozof, senator RP, przewodnicząca Krajowej Komisji Etyki SLD – Jak pani, osoba spoza świata polityki, osoba nauki, znajduje się w świecie polityki i polityków? Czy ten świat panią zaskoczył? – Bardzo zaskoczył, bo przez wiele lat byłam absolutnie poza polityką. Kiedy na przykład emocjonowano się Okrągłym Stołem, ja na to wszystko patrzyłam z ogromnym dystansem. Ja te sprawy rejestrowałam, słuchałam, ale… – Były gdzieś daleko? – Były mi zupełnie obce. Sprawy polityczne dotknęły mnie w tym sensie, że np. nie wolno mi było wykładać na Uniwersytecie Warszawskim, więc byłam na wygnaniu w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Kielcach. Ale moja opozycja była opozycją samotną, wynikającą z tego, że byłam zwolenniczką poglądów Kanta i nie mogłam odnaleźć porozumienia ani w kręgu marksistowskim, ani też katolickim. Wobec tego żyłam w samotnej opozycji i patrzyłam z umiarkowanym zainteresowaniem na to, co się dzieje wokół. – A kiedy zderzyła to pani ze światem polityki, to co panią zaskoczyło? – Obłuda. – Czyli… – Obłuda, udawanie poglądów, w które się nie wierzy. Lub też taka łatwa zmiana poglądów politycznych, że rodzi się pytanie, czy ten człowiek kiedykolwiek miał jakieś poglądy, skoro wraz ze zmianą okoliczności uległy one tak radykalnej zmianie. – Mówi pani o świecie polityków czy o SLD? – O świecie polityków. Dlatego że wśród tych polityków, którzy przyznają się do partii o charakterze chrześcijańskim czy też bliskim chrześcijaństwu jest przecież wiele wczorajszych marsksistów. – A w SLD też jest obłuda? – W SLD jest bezideowość. To na pewno. Działacze partii prawicowych bywają fanatykami swoich poglądów. Część z nich jest fanatycznie zaangażowana w szerzenie swoich idei. Natomiast jeśli chodzi o lewicę, o SLD, tu króluje bezideowość. Nie widzę tutaj fanatyzmu. – Może to i dobrze. – Nie jestem zwolennikiem fanatyzmu. Wolę jednak fanatyzm aniżeli bezideowość. Jeśli ktoś jest fanatycznym wyznawcą jakiejś idei, można przewidzieć jego działania. Ma pewne granice, których nie przekroczy, kierunki działań, w których zmierza. Człowiek bezideowy jest człowiekiem niebezpiecznym. W każdej chwili może zdradzić, jutro zacznie głosić z łatwością poglądy całkowicie odmienne do tych, które głosił dzisiaj. – Może zdradzić kolegów, może zdradzić też wyborców. – Dokładnie tak. Człowiek, który jest fanatykiem, nie zdradzi. Mimo że z nim trudno się porozumieć, to jednak jego zachowanie jest przewidywalne. W dawnych latach, w dawnej Polsce zetknęłam się ze stowarzyszeniem Pax. Poznałam Bolesława Piaseckiego i jego nieustanne działania, ażeby członków Paxu uczynić osobami ideowymi. To były nieustanne konferencje, zjazdy, propagowanie pewnych idei. Choć nie były to moje idee… Dziś przedstawiciele prawicowych partii są też nieustannie szkoleni. Lewica nie ma natomiast nie tylko szkoleń, ale także mediów elektronicznych ani wystarczająco dużej liczby tytułów prasowych, nie ma swojego radia. – A „Gazeta Wyborcza” nie spełnia tej roli? Politycy Sojuszu codziennie czytają tam o sobie, dowiadują się, kto jest dobry, a kto zły. Dowiadują się, co jest słuszne, a co nie. Oni tego generalnie się słuchają. Ta gazeta ich poucza, a w razie konieczności broni. Więc? – To stwierdzenie jest bardzo przewrotne. Ma w sobie jednak – co skądinąd jest dramatyczne – pewne elementy prawdy. Lewica powinna przecież różnić się od nurtów neoliberalnych. A Adam Michnik jest przecież rzecznikiem kapitalizmu. Ale mówiąc zupełnie poważnie, zaciera się granica między Michnikiem a poglądami niejednego przedstawiciela SLD. – Sama pani powiedziała, że SLD-owcy są bezideowi, więc tę ideowość próbują brać z „Gazety Wyborczej”. To naturalne. – Ale jest przecież bardzo wyraźnie sformułowany program przedwyborczy SLD. Wobec tego wystarczyłoby ten program poważnie traktować i wcielać w życie. Tutaj nie należałoby szukać pomocy u innych. – Gdzie i kiedy, pani zdaniem, gubi się ideowość SLD-owskich działaczy? Przecież nie wchodzą do świata polityki bez idei, poglądów. – Obawiam się, że bardzo wiele osób zaangażowanych w działania polityczne nie ma żadnego sprecyzowanego systemu wartości, które chciałoby wcielać w życie. Tylko pragnie władzy, pragnie znaczenia, pragnie być znanym, pragnie dóbr materialnych. Kierują