Zwiększone kontrole polskich ciężarówek na granicach i hejt na oficjalnym profilu Ministerstwa Rolnictwa – tak Czesi reagują na aferę z nielegalnym ubojem Korespondencja z Pragi Rozpoczęła się kolejna odsłona czesko-polskiej wojny z naszymi produktami spożywczymi w tle. Idzie o potężne pieniądze, polski eksport samej żywności do Czech wart jest kilka miliardów złotych. Twórcy reportażu w „Superwizjerze” TVN ujawnili nieprawidłowości związane z produkcją mięsa pochodzącego od chorych i martwych krów. Sprawa odbiła się głośnym echem nie tylko w kraju, ale i za granicą, dokąd eksportowane jest polskie mięso. Także w Czechach, gdzie import polskiej żywności rósł w ostatnich latach – do rekordowego poziomu ponad 7 mld zł w 2016 r. Wedle szacunków w 2018 r. Czesi kupili polskie produkty spożywcze za ok. 4 mld zł. Najczęściej na czeskie stoły trafiały mięso, podroby, pieczywo, sery, napoje, jabłka i jajka. Najpierw, co natychmiast odnotowały czeskie media, okazało się, że feralne mięso znaleziono w sąsiedniej Słowacji. Prawie 300 kg wołowiny z chorego bydła z Polski trafiło m.in. do szkolnych stołówek. Głos zabrał sam słowacki premier Peter Pellegrini, który zaapelował, by jadłodajnie, a zwłaszcza placówki wychowawcze, kupowały mięso tylko od słowackich dostawców. Wydawało się, że Czesi są bezpieczni, aż media rozpaliła informacja, że polskie mięso z nielegalnego uboju trafiło na ich stoły. Wystarczyła iskra, by beczka prochu, jaką są skandale związane z eksportem polskiej produkcji żywnościowej do Czech, wybuchła ze zdwojoną siłą. Media poinformowały, że w Czechach znalazło się 300 kg trefnej wołowiny, choć wcześniej – jak pisali Czesi – czeskie i polskie służby temu zaprzeczały. Politycy zareagowali bardzo szybko. – Rano zdecydowaliśmy z ministrem rolnictwa, że we współpracy z policją przygotowujemy zwiększenie kontroli polskich ciężarówek na granicy, bezpośrednio na wjeździe – zapowiedział tuż po wybuchu afery czeski minister spraw wewnętrznych, socjaldemokrata Jan Hamáček. – Jeśli znowu Polacy nam czegoś nie powiedzą, postaramy się to zatrzymać już na granicy – nie krył irytacji. O chęci wprowadzenia zakazu eksportu polskiego mięsa słychać w zasadzie wszędzie, ale oficjalnie Ministerstwo Rolnictwa czeka na wynik kontroli inspektorów z Komisji Europejskiej. „Komisja Europejska przeprowadza badanie kontrolne w Polsce, na podstawie jego wyników Republika Czeska będzie postępować zgodnie z obowiązującymi przepisami oraz w porozumieniu z innymi państwami członkowskimi UE i samą Komisją Europejską”, informuje czeskie MR. Czesi zwracają uwagę, że polska kontrola weterynaryjna przy uboju jest niewystarczająca i może się ograniczać do obecności prywatnego lekarza weterynarii. U naszych sąsiadów zaś ubój nie może się odbyć bez udziału przedstawiciela państwowej służby weterynaryjnej. W tym samym czasie jednak ministerstwo rozpoczęło nagonkę na polską żywność. Na Facebooku pokazało ponad 130 produktów, w przypadku których czescy inspektorzy i służby weterynaryjne wykryli dawniej nieprawidłowości. „Sól drogowa, zakazany fenylobutazon w końskim mięsie, antybiotyki w mięsie z kurczaka, niebezpieczny fipronil w jajkach, pestycydy w owocach i warzywach. To są tylko niektóre wielkie skandale związane z polskimi produktami spożywczymi. Popatrzcie na przegląd kolejnych żywnościowych nieprawidłowości, które wykryli u nas inspektorzy spożywczy i służby weterynaryjne”, napisano na oficjalnym profilu w mediach społecznościowych. Na samym FB wiadomość w ciągu dwóch dni udostępniono ponad tysiąc razy, feralne polskie produkty pokazały popularne czeskie portale internetowe. Czesi pokazali m.in. polskie masło, śmietanę, kabanosy, mięso z kurczaka, ser, filety śledziowe, paluszki rybne, chleb, keczup, jabłka, kalafiory, kapustę, szpinak, kakao, wafle czekoladowe, jajka, miód i lody. Przypomniano też aferę z 2012 r., kiedy do Czech trafiły kiełbasa, szynka, konserwy rybne i pieczywo, które zawierały sól drogową. Sprawa – jak przypominają Czesi – dotyczyła wówczas tysięcy ton produktów spożywczych. Z ostatnich pełnych danych GUS wynika, że w latach 2005-2017 eksport polskich produktów do Czech zwiększył się z 3,26 mld euro do 13 mld euro, a import z 2,9 mld euro do 7,4 mld euro. Najważniejszym partnerem są Niemcy, na ten rynek posłaliśmy w 2017 r. 27,4% wartości całego naszego eksportu, a Czechy znalazły się na drugim miejscu z udziałem w eksporcie na poziomie 6,4%. Tuż za nimi uplasowała się Wielka Brytania. Martin