Beduińska wioska przeszkadza w połączeniu izraelskich osad na Zachodnim Brzegu z Jerozolimą Korespondencja z Jerozolimy Choć pod wpływem presji międzynarodowej decyzja o wyburzeniu Khan al-Ahmar została wstrzymana, losy tej niewielkiej beduińskiej wioski na Zachodnim Brzegu Jordanu zdają się przesądzone. Po trwającej prawie dekadę batalii sądowo-administracyjnej Wysoki Trybunał Sprawiedliwości Izraela odrzucił wniosek jej mieszkańców, a rząd postawił im ultimatum: albo dobrowolnie rozbiorą swoje namioty i chaty z blachy falistej, albo wszystko, co posiadają, zostanie zrównane z ziemią przez buldożery. Zostali, nie godząc się z taką decyzją. Nakazy wyburzenia Dla mieszkańców Khan al-Ahmar, niegdyś koczowniczej społeczności Dżahalin, nie będzie to pierwsze przymusowe przesiedlenie. Na tereny leżące na północny wschód od Jerozolimy przybyli na początku lat 50. ubiegłego wieku, po tym jak w konsekwencji powstania Państwa Izrael arabska pustynia an-Naqab z ich wioską Tel Arad stała się izraelską Negew, a dla nich zabrakło na niej miejsca. Na ich nieszczęście ziemia, na której zamieszkali prawie 70 lat temu, choć do Izraela nie należy, jest dla niego strategicznie istotna. Wybudowano tu izraelskie osady, takie jak Kefar Adummim czy Ma’ale Adummim – największą izraelską kolonię na Zachodnim Brzegu, przez Izraelczyków nazywaną miastem. Pomiędzy Wschodnią Jerozolimą a Ma’ale Adummim znalazła się natomiast strefa E1 (East 1), obszar o powierzchni 12 km kw. przeznaczony pod budowę infrastruktury służącej osadnikom. W nakazach wyburzenia, które otrzymali beduini, jako przyczyna wskazany jest fakt, że ich nędzne domy z blachy falistej czy szkoła z opon samochodowych, w której uczą się ich dzieci, zostały wybudowane bez stosownych zezwoleń. Tyle że żyjący na tym terenie Palestyńczycy praktycznie nie mają szans ich otrzymać. Mieszkańcom Khan al-Ahmar odmówiono pozwoleń z powodu braku planu budowy. Gdy coraz bardziej świadomi swoich praw beduini dostarczyli go, okazało się, że na przeszkodzie stoi brak formalnych aktów własności ziemi. Ziemi przecież palestyńskiej, lecz położonej w strefie administrowanej przez Izrael. Ziemi, na którą przybyli nie z własnej woli, lecz wygnani przed laty przez to państwo. I choć ubiegali się o zezwolenia, składali wnioski, dotarli nawet do izraelskiego Wysokiego Trybunału Sprawiedliwości, palestyńscy aktywiści mają gorzką świadomość, że walka beduinów przed izraelskimi urzędami i sądami jest daremna – i to nie ze względu na niedopełnione formalności. Należące do beduinów konstrukcje, podobnie jak strefa E1, stoją na drodze izraelskim planom połączenia Ma’ale Adummim i pozostałych kolonii z Jerozolimą. Chociaż właśnie one – jako służące osiedlaniu własnej ludności na ziemi okupowanej – są według prawa międzynarodowego nielegalne, im wyburzenie nie grozi. Zdaniem palestyńskich aktywistów wysiedlenie pasterskiej wioski ma stworzyć przestrzeń do dalszego rozwoju izraelskich osiedli, odcinając jednocześnie Wschodnią Jerozolimę od Zachodniego Brzegu, a palestyńskie ziemie przecinając niemal na pół. Najświętsze miasto niezgody Gdy pod koniec 2017 r. Donald Trump ogłosił zamiar przeniesienia ambasady Stanów Zjednoczonych do Jerozolimy, uznając miasto za stolicę Izraela, oczy całego świata po raz kolejny zwróciły się ku tej bliskowschodniej kości niezgody. O decyzji Trumpa mówili najważniejsi światowi przywódcy, znani dziennikarze i publicyści, zwykli ludzie protestowali w Gazie i na Zachodnim Brzegu, w Bejrucie i Ammanie. Na ulicach krzyczano: „Łapy precz od Jerozolimy!”, a przy stołach rozmów i przed kamerami zastanawiano się nad konsekwencjami politycznymi i stawiano pytanie, komu ona się należy – Arabom czy Żydom? Zgodnie z rezolucją ONZ nr 181 z 1947 r., która podzieliła historyczną Palestynę na dwa państwa, Jerozolima – ze względu na obecność miejsc świętych dla trzech monoteistycznych religii – miała się stać corpus separatum, podlegającym specjalnej administracji międzynarodowej. W realizacji tego postanowienia przeszkodził wybuch wojny izraelsko-arabskiej. W 1949 r. miasto zostało faktycznie podzielone na dwie części – wschodnią zajęła Jordania, zachodnią Izrael. Prawie 20 lat później, po wojnie sześciodniowej, Izrael zajął kontrolowany dotąd przez Jordanię Zachodni Brzeg wraz ze Wschodnią Jerozolimą, którą wcielił do swoich granic. Aneksję potępiła Rada Bezpieczeństwa ONZ w kolejnych rezolucjach uznających izraelskie poczynania zmierzające do zmiany statusu miasta za nieważne. Niektórzy komentatorzy wskazywali, że decyzja Trumpa o uznaniu Jerozolimy za stolicę Izraela i przeniesieniu do niej ambasady USA (co już spowodowało i zapewne w przyszłości spowoduje