W Pekinie na pewno nie będzie łatwo, ale będziemy robić to, co obiecaliśmy, czyli ciężko pracować Piotr Gruszka, kapitan reprezentacji siatkarzy – Co słychać u kapitana reprezentacji Polski? – W porządku. Ostatnio cały czas wszystko kręci się wokół siatkówki, bo gramy bardzo często i nie ma czasu na odpoczynek czy dłuższy pobyt w domu. Ale taki jest sport. – Czy okres po mistrzostwach świata, czas gali, balów, bankietów, odznaczeń, świąt wpłynął jakoś na to, że forma kapitana reprezentacji jest trochę słabsza? – Nie wiem, czy jest słabsza. Nie mnie to oceniać. Na razie zagrałem jeden słabszy mecz od mistrzostw świata i się tym nie zamartwiam. Nie jesteśmy maszynkami i każdemu jakiś słabszy okres musi się trafić. – Odbierał pan wiele nagród, wyróżnień, podczas gali mistrzów sportu w Sali Kongresowej nagrodę dla najlepszej drużyny roku. Lubi pan takie sytuacje? – Na pewno jest to bardzo miłe. Tym bardziej kiedy dostaje się nagrody za dobrze wykonaną pracę. – A jak pan się bawił na balu mistrzów sportu? – Znakomicie. Stwierdziłem nawet, że trzeba jeszcze coś wygrać, żeby znów być na takiej gali. I chciałbym, żeby wtedy bawiła się cała nasza siatkarska grupa, wszyscy chłopcy. Bo w tym roku byłem tylko ja z żoną i Piotrek Gacek. – Pamięta pan, kto powiedział niedawno, że przede wszystkim pokora, cierpliwość i ciężka praca to podstawa sukcesu w sporcie? – Nasz trener Raul Lozano. – I co pan na te słowa trenera? Co pan o tym myśli? – Bardzo trafna myśl. Trener w krótkich słowach bardzo mądrze określił, jak powinniśmy się odnieść do tego naszego sukcesu. Myślę, że są to prawdziwe i szczere słowa. I ja się pod nimi podpisuję. – Co Lozano robi inaczej od poprzedników, czyli polskich trenerów? W czym tkwi tajemnica jego i waszego sukcesu? – Przekonał nas do tego, że poprzez pracę można wygrywać. Zaufaliśmy mu i to dało efekt. Pracujemy z nim od dwóch lat. Z nim przeskoczyliśmy pewien stopień, wiele wniósł do zespołu. Ale każdy jego poprzednik też przekazał jakieś wskazówki i w jakimś stopniu każdemu coś zawdzięczamy. A na takiego człowieka jak Lozano trzeba po prostu czekać, aż się pojawi. Człowieka, który potrafi to wszystko wykorzystać. – Co pan ceni najbardziej w swojej karierze po srebrnym medalu mistrzostw świata? – To, że gram na tym poziomie. To jest właśnie najważniejsze. To mój największy sukces. – Jest pan w reprezentacji już ponad 12 lat. Jak się zmieniła siatkówka w tym okresie? – Przede wszystkim siatkówka jest teraz bardziej siłowa. Poza tym zmieniło się kilka przepisów. W 1994 r. powróciła wycofana w 1916 r. zasada umożliwiająca odbicie piłki każdą częścią ciała, także stopą. Strefę, z której można serwować, rozciągnięto na całą szerokość boiska. Wyeliminowano błąd podwójnego odbicia przy pierwszym uderzeniu piłki oraz błąd przypadkowego dotknięcia siatki przez zawodnika, który nie próbuje zagrać piłki. Dziewięć lat temu wprowadzono zasadę punktowania każdej akcji i zwiększono liczbę punktów koniecznych do zwycięstwa w secie do 25, z zachowaniem 15-punktowego tie-breaka. Zasady te miały być przez dwa lata testowane, ale jak dobrze wiemy, zdały egzamin. Od razu natomiast zaakceptowano gracza libero oraz zezwolono na użycie kolorowej piłki. – Ma pan na koncie 237 meczów rozegranych w reprezentacji, najwięcej spośród wszystkich kadrowiczów. To chyba spory powód do dumy? – Na pewno cieszy to, że tyle lat jestem w reprezentacji. I mam nadzieję jeszcze w niej być i coś więcej osiągnąć. A co do tych liczników, jak np. moje mecze w reprezentacji, będę się z nich cieszyć dopiero wtedy, kiedy zakończę karierę. – Poza tym jest pan kapitanem reprezentacji. To dodatkowe spore obciążenie, choć zaszczytne. – Że zaszczytne, zgadzam się. A czy duże? Myślę, że nie. Ale nie jest to też sprawa łatwa, jak by się komuś mogło wydawać. Staram się, jak mogę, wywiązywać się z tego zadania. Pomaga mi w tym kilku starszych chłopaków, np. Świder (Sebastian Świderski – przyp. CD) czy Guma (Paweł Zagumny – przyp. CD). Najważniejsza jest cała grupa, żeby była zgrana, zjednoczona, a kapitan to inna rzecz.
Tagi:
Cezary Dąbrowski