Czy czerwone strefy zmienią zachowania Polaków w czasie pandemii?
Czy czerwone strefy zmienią zachowania Polaków w czasie pandemii? Dr Helena Chmielewska-Szlajfer, socjolożka, Akademia Leona Koźmińskiego Nie jestem przekonana, czy wprowadzenie stref wiele zmieni, ponieważ ludzie nadal nie mają jasności, jak poważna jest sytuacja, oraz które regulacje obowiązują. Do pewnego czasu strach wygrywał z poczuciem zmęczenia epidemią, dlatego Polacy przestrzegali zaleceń. Później jednak premier kilkakrotnie oświadczył, że pokonaliśmy epidemię, zezwolono na obchodzenie hucznych wesel itd. Niedawno wszedł w życie obowiązek noszenia maseczek w sklepach, a chwilę wcześniej Sąd Rejonowy w Kościanie orzekł, że karanie za brak maseczki jest niekonstytucyjne. Ludzie od miesięcy dostają sprzeczne informacje na temat tego, jak powinni postępować, a egzekwowalność przepisów jest żadna. Nie dziwmy się więc, że panuje coraz większy chaos, a obywatele zachowują się tak jak sami uważają za właściwe. Wszystko to wynika z grzechu pierworodnego niewprowadzenia stanu nadzwyczajnego. Prof. Andrzej Gładysz, specjalista chorób zakaźnych Cały czas mam nadzieję, że nowe regulacje zmienią mentalność Polaków. Jestem przerażony niefrasobliwością narodu, któremu się wydaje, że koronawirus nie stanowi większego zagrożenia. Nie da się przewidzieć, kogo dotknie zakażenie i jak będzie u niego przebiegało, a wprowadzenie czerwonych stref przynajmniej w jakimś stopniu ograniczy narażenie najbardziej zagrożonych części populacji. Jednocześnie społeczeństwo musi sobie uświadomić, że granica ryzyka się przesuwa – słyszymy o kolejnych przypadkach ciężkiego przebiegu COVID-19 u ludzi w średnim wieku i młodych. Miejmy trochę pokory wobec nieprzewidywalności przyrody. Prof. Krystyna Skarżyńska, psycholożka społeczna, Uniwersytet SWPS Już od końca maja społeczne postawy wobec zachowania dystansu, unikania dużych zgromadzeń czy noszenia maseczek przestały być związane z realnym poziomem zagrożenia, a stały się zależne od preferencji partyjnych. Z badań jasno wynikało, że zwolennicy Zjednoczonej Prawicy dopiero od końca maja byli bardziej zdyscyplinowani niż wyborcy pozostałych ugrupowań. Co więcej, stopniowo wzrastał procent osób – w ciągu dwóch miesięcy o ponad 20 punktów procentowych – które negowały zagrożenie koronawirusem. Osoby te akceptowały teorie spiskowe, ale także widziały, że władza wykorzystuje epidemię do celów politycznych. Zwolennicy partii opozycyjnych przypisują obywatelom większą odpowiedzialność za poziom zarażalności niż zwolennicy partii rządzących. Jeśli chodzi o dalszy rozwój wypadków, to moim zdaniem lepiej nie będzie. Obserwujemy bowiem dwie tendencje. Pierwszą jest wzrost dziennej liczby nowych zakażeń, stąd decyzja o przywróceniu pewnych restrykcji w miejscach występowania ognisk epidemii. Drugą – dość ryzykowne wakacyjne gry i zabawy młodych i starszych Polaków, zwłaszcza nad morzem oraz w górach. Ponieważ tak dużo osób nie zachowuje dystansu i nie nosi maseczek, spodziewam się, że za dwa-trzy tygodnie liczba zachorowań znacząco wzrośnie. Michał Czarnowski, czytelnik PRZEGLĄDU Oczywiście, że nie. Polak to taki osobnik, że kiedy mu się dokręca śrubę obostrzeniami, nakazami, przykazaniami, wtedy tym bardziej staje okoniem. Im więcej czerwonych stref, tym większy będzie przepływ między nimi a zielonymi. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint