Nie ma miejsca dla nacjonalistów

Nie ma miejsca dla nacjonalistów

Instytucje państwowe w starciu z radykałami przegrywają walkowerem Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej było efektem wyrażenia przez większość społeczeństwa woli pełnoprawnego uczestniczenia w cywilizacji, której ideowymi fundamentami są renesansowy humanizm i oświeceniowy racjonalizm. Cywilizacja europejska to nie tylko autostrady i czyste toalety, to przede wszystkim idea praw człowieka jako jednostki, praw wynikających z wartości humanistycznych. Domagając się uznania tych praw, ludzie słusznie żądają szacunku dla swoich rozmaitych tożsamości, wzorów życia i aspiracji. Środkiem urzeczywistnienia tych roszczeń jest demokracja liberalna. Uznanie pluralizmu społecznego nie może jednak oznaczać równoprawnego traktowania wszystkich poglądów, bo nie sam pluralizm, ale humanizm i racjonalizm są tu ważne. W szczególności wszystko, co jest sprzeczne z zasadami humanizmu, powinno być jednoznacznie potępiane w państwie o ustroju demokracji liberalnej. Kierowanie się pluralizmem jako główną, wręcz wyłączną zasadą demokracji prowadzi w istocie do skompromitowania idei praw człowieka. Bo cóż to za prawa, które każą na równi traktować poglądy racjonalne i irracjonalne, ludzi dobrej woli i siewców nienawiści? W cywilizowanym świecie niekwestionowaną normą jest zakaz dyskryminacji z powodu rasy, narodowości, wyznania, płci czy orientacji seksualnej. Oczywiste jest, że bicie dzieci nie może być środkiem wychowawczym, że nie wolno znęcać się nad zwierzętami. Cywilizowane prawo zabrania nawoływania do nienawiści i kwestionowania zbrodni nazistowskich, a także używania symboli systemów totalitarnych. Niczego nie zmienia to, że w Polsce wciąż wiele osób ma problemy z akceptacją przynajmniej niektórych z tych zasad. To ci ludzie muszą się do tych norm przystosować, a nie oczekiwać, że zgodnie z zasadą pluralizmu i wolności słowa respektowane będą ich skompromitowane nawyki. Wypowiedź Lecha Wałęsy na temat miejsca homoseksualistów w społeczeństwie świadczy tylko o tym, że przez lata swojej chwały i zaszczytów niczego się nie nauczył i nic nie zrozumiał, jeśli chodzi o ideę praw człowieka. To smutne, ale to wyłącznie jego problem. Z dala od mediów publicznych Oczywiście nie chodzi o to, żeby zamykać ludziom usta i wprowadzać cenzurę. Chodzi o to, aby nie wprowadzać na salony radykałów gardzących wartościami humanistycznymi. Trzeba zamykać przed nimi uniwersytety, szkoły, studia telewizji publicznej i Polskiego Radia. Niech sobie głoszą te swoje „prawdy” na forach internetowych, w swoich gazetach i na konwentyklach, ale od publicznych instytucji i mediów im wara. Nie wolno zapraszać ich do dyskusji, ale też nie wolno przemilczać głoszonych przez nich publicznie haseł i organizowanych wybryków. Trzeba je zdecydowanie potępiać i wykorzystywać stosowne instrumenty prawne. Polacy nie mogą mieć wątpliwości, po czyjej stronie jest państwo i jego organy. Tymczasem instytucje państwowe zachowują się często biernie i niekonsekwentnie. Przy takim zachowaniu nie da się zatrzymać radykalizmu narodowego i konserwatywnego. Nierzadko zdarza się, że władze jakiejś uczelni państwowej lub dziennikarze mediów publicznych dają możliwość udziału w dyskusji przedstawicielom skrajnej prawicy, która humanizm ma w głębokiej pogardzie. Robią to często w przekonaniu, że służą w ten sposób idei demokracji. Prawda zaś jest taka, że przyczyniają się w ten sposób do jej degeneracji i upadku. Czy w jakimkolwiek poważnym środowisku naukowym dopuszcza się możliwość dyskusji z przeciwnikami teorii heliocentrycznej lub teorii ewolucji? Przecież sama myśl o takiej dyskusji wydaje się niedorzeczna. Dlaczego więc nie wydaje się niedorzeczna dyskusja z ksenofobami, homofobami lub antysemitami? Tak jak we współczesnej nauce dyskutowanie o dawno rozstrzygniętych problemach jest świadectwem ignorancji, a nie dążenia do prawdy, tak dyskutowanie o kwestiach obyczajowych, które nie spełniają standardów współczesnej cywilizacji europejskiej, jest raczej wyrazem rozchwiania moralnego, a nie otwarcia na ludzi myślących inaczej. Nie zgadzam się z tu i ówdzie lansowanym przekonaniem, że dyskutować trzeba z każdym i o wszystkim. Uważam, że taka postawa przynosi znacznie więcej szkody niż pożytku. Stefan Kisielewski mądrze kiedyś powiedział, że polemika z głupstwem nobilituje je bez potrzeby. Również polemika z nacjonalistami, którzy sieją nienawiść, niepotrzebnie czyni z nich partnerów ludzi porządnych. Nie dyskutować, ale reagować Niepodejmowanie dyskusji z radykałami nie może oznaczać obojętności na ich poczynania. Te powinny spotykać się z jednoznacznym potępieniem. Tymczasem nie przypominam sobie, aby kiedykolwiek kierownictwo którejś uczelni odcięło się od horrendalnych w swoim radykalizmie wypowiedzi własnego pracownika. Nie chodzi już nawet o to, aby krytykować jego poglądy, ale chociażby zaznaczyć, że wygłasza je wyłącznie we własnym imieniu, a nie środowiska, które reprezentuje. W trupie objazdowej Macierewicza, która swoimi rewelacjami

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 14/2013, 2013

Kategorie: Opinie