Czterech milionerów z boiska

Czterech milionerów z boiska

Piękne kobiety, superbryki, luksusowe domy, miłość fanów. Piłkarskie eldorado Od pewnego czasu przyjęło się uważać, że najważniejszym celem polskiego piłkarza (także jego najbliższych i menedżera) jest wyjazd do zagranicznego klubu. Już kilkuletnie brzdące wypytywane o marzenia bez chwili wahania recytują jakby wyuczone kwestie o sławie przyszłego Messiego, Ronaldo bądź Lewandowskiego i grze w Barcelonie, Realu Madryt, a w najgorszym razie… Bayernie Monachium. Wyjeżdża wielu, kasując niekiedy całkiem spore pieniądze, ale tylko nieliczni robią prawdziwą karierę. Wojciech z Arsenalu Miano polskiego bramkarza numer jeden przysługuje Wojciechowi Szczęsnemu. Od 2006 r. jest związany z Arsenalem Londyn, a 1 lipca 2008 r. podpisał z nim pierwszy zawodowy kontrakt. Dość regularnie pojawiają się informacje, że ma odejść z klubu. Szczęsny przyzwyczaił się do tego – takie prawo mediów, szczególnie tabloidów. Zarobki naszego piłkarza szacuje się na ok. 100 tys. funtów tygodniowo (taką wysokość podał m.in. „The Sun”). Warto jednak mieć na uwadze drobny, ale istotny szczegół – w Anglii Szczęsny płaci 45% podatku. Tak czy owak jest jednym z najlepiej opłacanych golkiperów nie tylko w Anglii, ale też na świecie. I pomyśleć, że kiedyś zapytany przez dziennikarza, czy zarobił jakieś pieniądze poza boiskiem, odpowiedział: „Roznosiłem na Grochowie ulotki po blokach. Całe dwa dni. Zarobiłem ze 20 zł. A poza tym będąc z babcią na wakacjach w Dębkach, zawsze grałem na garnkach. Płacili… żebym przestał. Potrafiłem w godzinę zarobić 60 zeta. Babcia do dziś o tym nie wie. W tym czasie opalała się na plaży. Prawdziwe pieniądze zarobiłem dopiero na piłce. Uważam, że uczciwie. Nigdy się nie oszczędzałem”. Jak napisano w „Polska The Times”: „Niewinny wakacyjny flirt z celebrytką, piosenkarką Mariną Łuczenko przerodził się w poważny związek i teraz Wojtek z tą samą częstotliwością pojawia się na portalach sportowych i plotkarskich. Może dlatego związek skrzętnie ukrywano. Marinę i Wojtka można było zobaczyć bawiących się na Open’erze, jednak oboje zgodnie zaprzeczali, by miało ich cokolwiek łączyć. Wygadał się dopiero pomocnik Arsenalu Mikel Arteta, który zamieścił zdjęcie zakochanych na swoim instagramowym profilu i podpisał je »Szczęsny ze swoją dziewczyną«. Od tego czasu Marina stała się częstym gościem na Emirates Stadium, co nie umknęło angielskim gazetom. »Daily Mail« określił celebrytkę mianem oszałamiającej. Kolejny etap to przeprowadzka do dużego mieszkania w centrum Londynu, wartego 850 tys. funtów. – Inwestuję, jak umiem, i słucham rad mądrzejszych od siebie – pochwalił się piłkarz w rozmowie z »Playboyem«. Sam przyznał, że 20% ceny było jego wkładem własnym, natomiast na resztę wziął kredyt, który wciąż spłaca. Co przekonało go do tej inwestycji? Pewnie nie siłownia lub basen do dyspozycji mieszkańców, ale to, że przez jakiś czas jego sąsiadką była Cheryl Cole, piosenkarka, była żona Ashleya Cole’a. Wojtek inwestuje również w inny sposób, ma bowiem ogromną słabość do drogich samochodów. Obecnie jeździ porsche cayenne turbo S. Jednak nie jest to model, który można kupić w salonie. Został przerobiony przez niemiecką firmę tuningową Lumma Design. – Teraz to już nie bestia, to potwór – krótko opisał swoją nową brykę bramkarz”. „Il Kamillone” z Torino Jesienią w reprezentacyjnej obronie brylował Kamil Glik. Od 2001 r. jest zawodnikiem Torino, a związał się z tym klubem do 2017 r. Z informacji „La Gazzetta dello Sport” wynika, że po przedłużeniu kontraktu kapitan drużyny ze stolicy Piemontu inkasuje 450 tys. euro rocznie. Nie ulega wątpliwości, że jest obecnie najlepszym polskim reprezentantem w Serie A. Fani turyńskiego zespołu zwykli mawiać o nim „Il Kamillone”, a nawiązując do jego sposobu gry i walki, dodają bardziej patetyczne określenie muraglia polacca, czyli mur polski (w domyśle nie do zdobycia). Żona zawodnika, Marta, chętnie rozmawia z dziennikarzami, można więc się dowiedzieć m.in., że z Kamilem znają się już prawie 20 lat. W rodzinnym Jastrzębiu-Zdroju mieszkali na tej samej ulicy. Od szkoły podstawowej do liceum chodzili do tej samej klasy. Wcale od początku nie darzyli się sympatią. Dopiero w gimnazjum wszystko się zmieniło, a w czerwcu 2011 r. zdecydowali się pobrać. W ostatnim dniu sierpnia zeszłego roku Kamil został ojcem – na świat przyszła córka

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 51-52/2014

Kategorie: Sport