Czujemy się jak husky

Czujemy się jak husky

Koronny dystans na Łemkowyna Ultra-Trail to bieg na 150 km. Chciałem go ukończyć Łemkowyna Ultra-Trail to jeden z najdłuższych i najtrudniejszych biegów w naszym kraju. Koronny dystans to 150 km, ale i setka stanowi niemałe wyzwanie. Biegi ultra mają dystans ponad 50 km. Limit czasu na pokonanie 150 km wynosi 35 godz., a na 102 km – 22 godz. W wypadku załamania pogody ukończenie 150-kilometrowego biegu graniczy z niemożliwością. Po kilku, kilkunastu godzinach w takich warunkach większym wyzwaniem niż przygotowanie fizyczne jest to, co zaczyna się dziać w głowie. Walka wysiłku ze zwątpieniem. Dwie nieprzespane noce w potencjalnie skrajnie trudnych warunkach to jeden z powodów, dla których organizatorzy Łemkowyny tak restrykcyjnie podchodzą do kwestii wymaganego wyposażenia. – Obowiązkowym wyposażeniem zawodników są m.in. bandaż, plastry, światło, długie okrycie, jedzenie i picie – tłumaczy jeden z organizatorów, Krzysztof Skorka. Bieganie rozpocząłem w 2010 r., kiedy w Katowicach ukończyłem swój pierwszy maraton. Zrozumiałem wówczas, że bieg po asfalcie w mieście nie fascynuje mnie zbytnio. Zaczynałem od 30 km, a później stopniowo wydłużałem dystans. Ostatni mój bieg po asfalcie to było 80 km w Brazylii, wieńczący legendarny triathlon przez całą Amerykę Południową. Gdy dobiegałem wtedy do Atlantyku, zapragnąłem zdobyć biegun południowy. Wiedziałem, że w tym wyzwaniu liczy się wytrzymałość, dlatego postanowiłem rywalizować w biegach górskich. Dały mi one przygotowanie fizyczne i psychiczne. Ukończyłem City Trail, Bieszczadzki Maraton Zimowy i parę innych. W Łemkowynie brałem udział dwukrotnie. Ubiegłoroczny bieg był jednym z punktów przygotowania do wyprawy na biegun północny, którą zaczynam 1 lutego. Bliżej startu Do Krynicy-Zdroju jesienią ściągają najlepsi biegacze ultra z całej Polski. Dystanse są tu dość ekstremalne – 30, 48, 70, 102 i 150 km. Łemkowyna Ultra-Trail na najdłuższym dystansie to bieg przez całe pasmo Beskidu Niskiego – z Krynicy-Zdroju aż do Komańczy, przedsionka Bieszczad. Na dystansie 100 km i 150 km to ponad +5860/-5970 m przewyższeń, czyli podbiegania i zbiegania z dużych wysokości. Jak trudny to bieg, przekonał się zdobywca zimą szczytu Broad Peak Adam Bielecki, który parę lat temu musiał odpuścić na 127. kilometrze. Przerwał bieg z powodu obtarcia stóp. Dzień przed biegiem wykonuję 45-minutowy trening. Przed wyprawą przebiegłem ok. 240 km. Treningi różne – od pływania w basenie po biegi po schodach, poza tym siłownia, biegi po plaży, po piachu i w lesie. Wieczorem zjadam potężną obiadokolację – żeberka z ziemniakami solidnie polanymi sosem i kompot. Uzupełniam to dużymi kawałkami pizzy. Kiedyś czytałem wspomnienia wybitnego himalaisty Jerzego Kukuczki, który przed zdobyciem ośmiotysięcznika mówił: „Muszę zjeść dużą golonkę, aby wyjść w góry. Ona doda mi sił”. Jak widać, każdy ma swój jadłospis. Ja nie lubię np. żeli energetycznych, a niektórzy je uwielbiają, bo w trakcie biegu dają większego kopa. Inni stosują shoty – małe dawki napoju z cytrynianem magnezu, który w połączeniu z potasem o wiele lepiej się wchłania i pomaga, gdy pojawiają się skurcze mięśni. Poprawia też wykorzystanie glukozy, zwiększając poziom energii, pomaga również utrzymać optymalny poziom witaminy D, która jest ważna dla funkcjonowania mięśni i układu kostnego. Przed położeniem się spać smaruję stopy wazeliną i zasypuję pudrem, takim jak dla niemowlaków. Muszą się wchłonąć w skórę. Tę czynność ponowię na godzinę przed samym biegiem. Dzięki temu uniknę otarć skóry, odparzeń, bąbli. Wnętrze butów też zasypuję pudrem. Ma to zmniejszyć zawilgocenie stopy. Dodatkowo wcieram sudocrem – maść przeciwko odparzeniom. Smaruję też pachwiny i okolice męskich atrybutów. Niektórzy zaklejają sobie plastrem sutki, tak aby tam również nie mieć otarć. Kładę się, żeby przespać się choć ze dwie godziny, ale adrenalina bardzo mi to utrudnia. Budzę się o godz. 23.45 i zjadam porcję żywności wyprawowej, którą zawsze pakuję do sań podczas wypraw polarnych. To pasta carbonara z szynką – 850 g, co daje ok. 2000 kcal. Na wyprawie polarnej trzeba zjadać około 5000 kcal, tutaj można mniej. Po takim posiłku o północy jest się sytym do godz. 5 nad ranem. Dodatkowo zjadam banana i baton. Zakładam cienkie skarpetki, spodnie streczowe, bieliznę termoaktywną i cienki

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 03/2023, 2023

Kategorie: Obserwacje