Koteczku, pieseczku, procesorku… czyli jak rozszyfrować język zakochanych Gdy chcemy przyznać się komuś do swoich uczuć, najpierw długo zastanawiamy się, czy warto. Potem w pocie czoła obmyślamy, jak to zrobić. Z przyjaźnią jeszcze pół biedy, ale miłość? To takie zobowiązujące. No i jak nie spłoszyć obiektu naszych westchnień? Zaczynamy dobierać słowa. I tu pojawiają się problemy. Potoczna polszczyzna daje pewne możliwości, ale trudno oczekiwać, by zakochani zwracali się do siebie per „laluniu” czy „mięśniaku”. Dlatego coraz częściej pary tworzą swój język. – Chłopak i dziewczyna czują, że łączy ich coś szczególnego i chcą nazwać swoje uczucia – mówi językoznawca, prof. Walery Pisarek. – Próbują więc opisać ten stan, bo grupa, która ma świadomość, że jest inna od reszty świata, tworzy własny język. Panuje tu jedna generalna zasada: im bogatszy uczuciowo związek, tym bogatszy język. – Kotek to komercja. Taki zwrot, co to każdy go ma na wszelki wypadek pod ręką. Ale w prawdziwym związku trzeba wykazać minimum zainteresowania. I czułymi słówkami pokazać: tak, ja cię znam i wiem, co lubisz. Tak rodzi się kod języka zakochanych – przekonuje psycholog Zbigniew Chmielewski. – To coś bardzo prywatnego, jak język rodzinny. Zrozumiały tylko dla wąskiego grona i obcy dla osób z zewnątrz – dodaje prof. Halina Zgółkowa, językoznawca z UAM w Poznaniu. Rzeczywiście zakochanych trudno rozszyfrować. Poza prozaicznymi wyznaniami – „Najdroższej pchełce mnóstwo całusów przesyła stęskniony kocurek” – są i bardziej fantazyjne. „Żuczku, Tygrysku, Książę, Majucie, Cyferko”, „Kochanemu Buniusiowi Teniowi Pięciolistnemu Baniakeftowi i Foczce”, „Torbaczowi Koala ucałowania śle Ala”. A to tylko skromna próbka naszej fantazji. – Więcej do powiedzenia mają kobiety, bo ich słownictwo jest bogatsze – mówi prof. Halina Zgółkowa. – Ważny jest też wiek. Starszym brakuje może barwnych uniesień, za to młodzi w ogóle ograniczają słowa do minimum, wolą opisywać uczucia SMS-em albo wysyłać emotikony, czyli rysunki wyrażające emocje. Uśmiechnięta minka – jestem szczęśliwy, minka wysyłająca całusa – kocham cię. Zdaniem seksuologów, większość z nas wciąż ma problem. – Nie potrafimy mówić o miłości i uczuciach, bo nawet siebie nie jesteśmy pewni. Uważamy, że na coś nie zasługujemy, że lepiej się z czymś nie ujawniać – dodaje Zbigniew Chmielewski. – Gdyby ludzie lepiej się do siebie odzywali, miałbym mniej pacjentów – przekonuje seksuolog Adam Sipiński. I może po ziemi chodziłoby mniej frustratów, bo jak mówią psycholodzy, miłosny słownik to wizytówka mężczyzny. Brutal dobry jest do dyskoteki. Tylko ten, kto nazwie kobietę aniołkiem albo kochaną diablicą, będzie prawdziwym zwycięzcą. Bo – jak mawiała Zsa Zsa Gabor, amerykańska gwiazda filmowa – „Mężczyźni zakochują się, patrząc na kobiety. Kobiety – kiedy słuchają mężczyzn”. Język nieśmiertelnej żabki Czułe słówka często mają coś wspólnego z naszymi zainteresowaniami. Są więc kulinarne pierniczki, cukiereczki, pulpeciki i nie mniej popularne zoologiczne kotki, myszki, słoniki, króliczki. – Niedawno sam słyszałem, jak mój znajomy informatyk mówił do swojej połówki: „Mój ty procesorku!” – żartuje psycholog Artur Górecki. – Pieszczotliwe nazwy z założenia mają być inne niż wszystko. Udaje się z różnym skutkiem – dodaje prof. Walery Pisarek. – To jak z imionami. Rodzice chcą być oryginalni i nadają dzieciom imiona bohaterów seriali. I potem okazuje się, że pół osiedla to Marie i Manuele. Język zakochanych jest atakowany przez różne mody i style językowe. Ale ciągle się trzyma. I na razie jeszcze zakochani nie mówią do siebie: „Kocham cię, my honey!”. – To pobożne życzenie, że ten język nigdy się nie zmieni. Kiedyś kształtowały go powieści, a teraz sitcomy. I znów chodzi o nasze dążenie do oryginalności: będę mówił do swojej Anki jak serialowy Tomek do serialowej Kasi, bo może jeszcze nikt na to nie wpadł – żartuje Walery Pisarek. I dodaje: – Żabki, kotki i pierniczki przetrwają. Zmieni się tylko to, co będą sobą przekazywać. Kiedy „kotku” znaczy „stara krowo” „Dojrzałej kobiecie przydać piękna może już jedynie oko zakochanego mężczyzny”, lubiła przestrzegać Urszula Kozioł, poetka i prozaiczka. Język zakochanych działa jak
Tagi:
Zuzanna Iwon