Prof. Jerzy Chłopecki, socjologia polityki, Uniwersytet Rzeszowski Nie znam tej teorii. Znam natomiast takie, które wskazują istnienie zależności między demokracją a poziomem dobrobytu. Mówi się, od ilu dolarów na głowę możliwa jest demokracja. Chodzi jednak nie tylko o zasobność portfela, lecz także o poziom wykształcenia, poziom cywilizacyjny, jakość i styl życia, tradycje kulturowe. Np. w Anglii są rodzinne tradycje głosowania na określoną partię, podobnie w Ameryce. W Polsce tego nie ma, bo działają doraźne interesy. Wyborcy podatni są na racje emocjonalne, nie racjonalne, a kampanie służą do siania zamętu w świadomości społecznej. Bracia Kaczyńscy tworzą nowego szatana – angielski liberalizm, który podobnie jak hasła rewolucji francuskiej: wolność, równość, braterstwo jest częścią kultury europejskiej. Niestety, ogromne nierówności społeczne działają przeciwko kształtowaniu kultury politycznej i oddalają nas od demokracji z głębszymi korzeniami. Kiedy w XIX w. rodziły się demokracje i nowoczesne państwa, nie byliśmy społeczeństwem, tylko narodem. Tymczasem demokracja wiąże się z państwem i społeczeństwem, a nie narodem. Dr Krzysztof Wojciechowski, etyka, Collegium Polonicum, Uniwersytet Europejski Viadrina, Frankfurt nad Odrą Niezaprzeczalnie tak. Wystarczy popatrzeć na społeczeństwa plemienne. Tam demokracja to sekwencja zmieniających się grup wyzysku całego społeczeństwa, które pragną tylko nakraść dla siebie i własnego klanu. W społeczeństwach wysoko cywilizowanych demokracja to sekwencja zmieniających się rządów działających w interesie ogółu, a nie klanu. Na jednym biegunie są rządy idealne albo bliskie ideałowi, np. w krajach skandynawskich, Holandii, Szwajcarii, na drugim rządy plemienne myślące tylko o łupach, a w środku jest spektrum różnych odcieni pomiędzy służbą publiczną a wyzyskiem. Na tym tle polska demokracja wypada nieźle. Bo w większości krajów o podobnym dochodzie narodowym, takich jak Meksyk, Malezja, Turcja, demokracja rabunkowa i korupcja są większe. Powinniśmy jednak zdawać sobie sprawę, że demokracji trzeba się ciągle uczyć i dla niej wychowywać. Trzeba nazywać po imieniu złe mechanizmy – nepotyzm, kumplostwo – które w systemie demokracji stają się korupcjogenne. Dobry przyjaciel czy głowa rodziny może się wciąż narazić na negatywne oceny, kiedy odmawia załatwienia jakiejś prośby. Dr Tomasz Rafał Wiśniewski, Instytut Filozofii, Uniwersytet Warszawski Można raczej powiedzieć, że z demokracji w którymś momencie się wyrasta. Od pewnego czasu zarządzanie społeczeństwami stechnologizowanymi jest przywilejem elit i podejmowanie decyzji demokratycznych staje się czystym pozorem. Głosujący nie mają wiedzy o tym, jak zarządza się państwem, widzą tylko fasadę, za którą kryje się proces decyzyjny, z konieczności wyjęty spod kontroli demokratycznej. Założeniem demokracji jest decyzja obywateli, którzy w ramach racjonalnej analizy programów wybierają taki, jaki im odpowiada, jednak jeśli wszystko jest oparte na nośnikach marketingowych, racjonalny wybór jest niemożliwy. Mamy więc hasła i tzw. walkę wyborczą, ale z optymalnym wybieraniem nie ma to nic wspólnego. Proces ten dałoby się odwrócić, pod warunkiem że dokonałaby się bardzo radykalna rewolucja w technikach komunikowania i doszłoby do upodmiotowienia odbiorcy jako nadawcy. Prof. Andrzej Czajowski, socjolog polityki, Uniwersytet Wrocławski Narody nie muszą dorastać do demokracji. Trzeba jednak uczyć się jej niezależnie od wieku i doświadczenia społecznego. Nawet społeczeństwa najbardziej zaawansowane w ustroju demokratycznym muszą bez przerwy demokrację doskonalić, bo ona sama nie jest idealnym ustrojem. Wszelkie zaniedbania grożą pogorszeniem sytuacji. Ktoś jednak musi demokrację inicjować. W Polsce może jeszcze pokutować pogląd o społeczeństwie niedojrzałym do demokracji w związku z wypowiedziami Lenina – jak długo masy są ciemne i zacofane, tak długo przewodnictwo nad nimi powinna sprawować awangarda, czyli zorganizowani w partię robotnicy. Przez wiele lat byliśmy poddawani indoktrynacji i narzucano nam pogląd o tzw. kierowniczej roli partii, co wyrastało z tez Rousseau i Robespierre’a. Stąd biorą się korzenie demokracji radykalnej, później przejęte przez ideologię marksistowsko-leninowską pojęcie awangardy, czyli kogoś, kto prowadzi, przewodzi, kieruje. O żadnej demokracji wtedy mowy być nie mogło. Lenin uważał, że demokracja obumrze i takie przekonanie o niedojrzałości jeszcze gdzieniegdzie tkwi. Co to znaczy niedojrzały? Jeśli rządzący uznają, że społeczeństwo trzeba demokracji uczyć, to taki proces może trwać nawet setki lat. Prof. Maria Szpakowska, antropolog kultury, PAN Wprawdzie Winston Churchill mówił, że nic lepszego niż
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz