Film „Kształt wody” pokazuje walkę moralności z normalnością, która jest zła Oscary zwykle zdobywa się bardziej za poruszenie ważnego politycznie tematu niż za kunszt artystyczny. W tym roku statuetkę zdobył „Kształt wody”, film, który doskonale łączy obie te kwestie. Jednak przede wszystkim pokazuje, że dobro i tzw. normalność bardzo często nie są tożsame, że wręcz się wykluczają. Osią filmu jest pokazanie konfliktu między tym, co normalne (w znaczeniu: zgodne z normami społecznymi), a tym, co moralne, czyli po prostu dobre. Pamiętajmy, że film przedstawia Amerykę sprzed rewolucji obyczajowej; dzisiaj hipisowskie czy rewolucyjne ideały weszły do mainstreamu, a nawet zaczęły w nim dominować, ale jak widać po wyborze Trumpa, zwolennicy autorytarnego porządku nie dali jeszcze za wygraną. Dlatego jest to film jak najbardziej na czasie, i to nie tylko w USA. Wielu krytyków wskazuje, że w „Kształcie wody” występuje konflikt dobra i zła. Po jednej stronie mamy wzajemne wsparcie, otwartość, tolerancję dla inności, życzliwość i serdeczność. Po drugiej – sadyzm, rasizm, faszyzujące poglądy, dominację, kult siły. Jednak mało kto zauważa, że przed rewolucją obyczajową ta druga postawa była uważana za normalną. To sadystyczny agent Strickland ma dobrą pracę, rodzinę, samochód i dom na przedmieściach. Do tego jest biały i w bardzo niezdrowy sposób dominuje zarówno nad żoną, jak i nad podwładnymi (jedną z nich molestuje). To on wygłasza zapadające w pamięć zdanie, które ma usprawiedliwić jego niegodziwe postępowanie: This is America. Jego antagonistka, „dobra” Eliza Esposito, nie może się na to powołać, bo jest marginesem społecznym. Nie jest rasistką, szanuje odmienności, jest sprzątaczką i niemową, do tego ma przyjaciela geja i czarnoskórą przyjaciółkę. Reżyser zadaje w tym filmie bardzo ważne pytanie: czy dobro to coś normalnego? A może świat jest/był tak skonstruowany, że to zło było uznane za normę? Czy sadystyczny, autorytarny typ osobowości był premiowany przez społeczeństwo? Czy ludzkość była aż tak zła, żeby za wzór stawiać degenerata, jakim był agent Strickland, a potępiać ciepłą i dobrą osobę z sercem na dłoni za to, że nie gra w grę pod tytułem dominacja społeczna-uległość? Dzisiaj za rasizm, molestowanie, mobbing, jeżeli zostanie to nagłośnione, zwykle wylatuje się z pracy, ale kiedyś z pracy prędzej by się wyleciało za tolerancję, a stosowanie przemocy było dowodem męskości. Tradycja przemocy nie umarła. Donald Trump chwali się łapaniem kobiet za miejsca intymne. Czy wyciek tej wypowiedzi jest przypadkiem, czy raczej chęcią przypodobania się tradycyjnym Amerykanom? W końcu jest to tylko pozornie wbrew konserwatywnym wartościom rodzinnym, bo w myśl tych samych wartości prawdziwy mężczyzna właśnie tak się zachowuje, tyle że po cichu. Donald Trump chwalił się, że jego ojciec wręcz wywoływał bójki w ich rodzeństwie, i to Trump wystąpił na gali wrestlingu, „pokonując” zapaśnika i wykonując taniec dominacji. Trump jest przez demokratyczny świat uważany za odstępstwo od normy, jednak robi dokładnie to, co jeszcze kilkadziesiąt lat temu było wręcz ideałem społecznym. Silny, biały miliarder, który potrafi zdominować każdą kobietę – to prawdziwy człowiek sukcesu. Dochodzi zatem do sytuacji paradoksalnej, że za normalne musielibyśmy uznać zło: przemoc, nietolerancję, rasizm, homofobię, seksizm, molestowanie, mobbing. A za nienormalne osoby, które postępują inaczej. Tak przynajmniej postulują socjolodzy, którzy za normalne uważają to, co dane społeczeństwo za takie uważa Czyli np. rasizm w wykonaniu XIX-wiecznych południowców w USA był rzeczą normalną, ale już w wykonaniu nowojorczyka XXI w. jest patologią i dewiacją. Jednak gdyby przyznać socjologom rację, to walka o zmianę świata, która w dużej mierze została wygrana, nie miałaby sensu. Ktoś w końcu musiał głośno powiedzieć, że normalne jest nie to, co robią ludzie, ale to, co odpowiada jakimś obiektywnym normom: psychologicznym czy stworzonym przez filozofów i intelektualistów. Psycholog przemoc w rodzinie uzna za dewiację, nawet jeżeli wszyscy będą bić żony i dzieci. Co znamienne, nawet dzisiaj wszelkiej maści seksiści, rasiści czy osoby nienawidzące gejów raczej nie powiedzą, że są dobrymi ludźmi. Stwierdzają, że są normalni, że walczą o normalność. Dlatego moim zdaniem w „Kształcie wody” została ukazana nie odwieczna walka dobra ze złem, ale raczej walka moralności z normalnością, która jest zła. Na szczęście dzięki hipisom, generalnie „pokoleniu ‘68” i przy dużym udziale psychologów czy ogólnie humanistów udało nam się w dużej mierze zmienić to, co ludzie uważają za normalne.