Czy jesteśmy skazani na rozwój

Czy jesteśmy skazani na rozwój

Wpływ globalizacji na wzrost gospodarczy jest generalnie pozytywny, ale to broń obosieczna W czasach przytłoczonych doraźną polityką i dojutrkowym myśleniem warto ponawiać pytanie, do czego sprowadza się istota długofalowego rozwoju społeczno-gospodarczego i jakie są jego mechanizmy. Czynić to trzeba przede wszystkim pod kątem pokazania przyszłości, wychodzę bowiem z założenia, że ekonomia – ta piękna nauka plasująca się gdzieś między jedną królową, ścisłą matematyką, a drugą, humanistyczną filozofią – musi potrafić powiedzieć coś użytecznego na temat przyszłości. Nie w kategoriach futurologicznych czy kreślenia alternatywnych hipotetycznych scenariuszy, ale pokazania, jak działają obiektywne mechanizmy. Jak, czyli na jakich zasadach, przy jakich ograniczeniach, pod jakimi warunkami i z jakimi skutkami. Jeśli zaiste są one obiektywne, to powinny działać także w przyszłości, kształtując jej oblicze. By to zrozumieć i pokazać, należy objaśnić współczesność i wyjaśnić, co od czego naprawdę zależy. Trzeba mieć teorię. To z kolei jest niemożliwe bez zagłębienia się w analizę biegu dziejów. Determinanty rozwoju Jednak nie udaje się na gruncie wyłącznie ekonomicznym odpowiedzieć na pytanie, od czego zależy rozwój społeczno-gospodarczy. Konieczne jest podejście interdyscyplinarne. Występuję przeciwko zakorzenionym w naukach ekonomicznych kanonom – z jednej strony redukcjonizmowi, z drugiej uniwersalizmowi. W przypadku redukcjonizmu swoiste zwichnięcie polega na skupianiu uwagi na jednym czy też w bardziej rozwiniętych modelach na kilku czynnikach wzrostu gospodarczego, podczas gdy o wzroście (zmiany ilościowe) i rozwoju (przemiany jakościowe) decyduje ich gama, w tym wiele z obszarów innych niż te, którymi zajmuje się tradycyjna ekonomia. Opowiadam się też przeciwko uniwersalizmowi, który z kolei wyraża się w intelektualnej tęsknocie do ujmowania złożonych procesów rozwoju w uproszczonej interpretacji, która jakoby miała pasować do wszystkich przypadków. Redukcjonizm to nadmierne skracanie myślenia, które gubi z pola widzenia wiele uwarunkowań procesów rozwojowych. Uniwersalizm w rodzaju podejścia w stylu one size fits all, również upraszczającego rzeczywistość w naganny sposób, też wieść musi na manowce. Ekonomia powinna być tak prosta, jak to możliwe, ale nie prostsza. Zdecydowanie występować trzeba przeciwko prostackiemu neoliberalnemu podejściu, panoszącemu się w ostatnim ćwierćwieczu w dominującej, choć nie wszędzie, myśli ekonomicznej. Oparta na prawidłowej teorii polityka ekonomiczna – przy jej konstruktywnym ujęciu, a tylko takie może przyświecać postępowemu teoretykowi i pragmatycznemu racjonaliście – sprowadza się do umiejętności rozwiązywania problemów społeczno-gospodarczych. W „Wędrującym świecie”, poszukując nowego paradygmatu i pokazując, jak mogą układać się procesy rozwojowe w przyszłości, proponuję nowy pragmatyzm – nieortodoksyjną, normatywną teorię, która postuluje kierunki i sposoby działań umożliwiające długofalowy, a zarazem zrównoważony rozwój społeczno-gospodarczy. Droga do bogactwa Przez większość minionego czasu mieliśmy do czynienia z zastojem, a nie z rozwojem. To, że dzisiaj niektóre narody są bogate, nie jest następstwem mileniów, lecz głównie funkcją tego, iż przez ostatnie 200 lat, a więc zaledwie przez siedem-osiem pokoleń, średnie roczne tempo wzrostu PKB w krajach obecnie zamożnych wynosiło 1,7%. Choć w skali roku to marny wskaźnik, to efekt skumulowany dla dłuższego przedziału czasu pokazuje potęgę postępu składanego. Tak niska coroczna dynamika, podwajając poziom produkcji co 41 lat, daje przez dwa wieki wzrost aż 29-krotny! W przeszłości proces wzrostu w poszczególnych regionach świata był wielce zróżnicowany. Dlatego dzisiaj Ameryka Północna jest 20 razy bogatsza od Afryki, choć 500 lat temu była od niej biedniejsza. Pytanie: dlaczego? Otóż, abstrahując od mających w niejednym przypadku duże znaczenie warunków naturalnych, przesądził o tym splot pięciu kluczowych czynników. Ich układ może być mniej lub bardziej korzystny z punktu widzenia dynamiki procesów rozwojowych, stąd też potrzebna jest dalekosiężna wizja i służąca jej urzeczywistnieniu strategia, która pozytywnie kombinuje te czynniki. Te pięć okoliczności to: – postęp techniczny, – zdolność do krytycyzmu, – wiedza ekonomiczna, – polityczna wola dokonywania instytucjonalnych i strukturalnych zmian, – kulturowe otwarcie. To konkretny splot tych czynników przesądził o tym, że współcześnie na świecie zamieszkanym przez 6,8 mld ludzi, przy przeciętnym poziomie dochodów wynoszącym nieco ponad 10 tys. dol. rocznie (według parytetu siły nabywczej; w Polsce jest to około 18 tys.), mamy tak olbrzymie zróżnicowanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 26/2010

Kategorie: Opinie