Czy Jukos zbankrutuje?

Czy Jukos zbankrutuje?

Kreml chce albo zniszczyć naftowego giganta, albo odkupić go za psie pieniądze W starej Rosji bojarzy wiedzieli, że z carem się nie wojuje. W Moskwie od wielu miesięcy taką uwagą okraszane są wszystkie dyskusje na temat sytuacji koncernu naftowego Jukos i aresztowania, jeszcze jesienią 2003 r., jego głównego akcjonariusza, Michaiła Chodorkowskiego. W ostatnich dniach komentarze nie pozostawiają już wątpliwości. Najpierw zablokowanie kont firmy, potem wtargnięcie do siedziby koncernu jednostek policji z antyterrorystycznego OMON-u, a wreszcie nałożenie przez władze rosyjskie na Jukos niemożliwego do spełnienia obowiązku natychmiastowej zapłaty blisko 9 mld dol. zaległych (rzekomo) podatków to kolejne dowody – twierdzą znawcy Rosji – potwierdzające tezę, że Jukos będzie albo ekonomicznie zniszczony, albo przejęty przez ludzi powiązanych z Kremlem i osobiście z Władimirem Putinem. Zachodni analitycy już teraz prorokują całkowitą klęskę naftowego giganta. „W ciągu ostatniego miesiąca uważaliśmy, że prawdopodobieństwo bankructwa Jukosu to około 50%. Obecnie jednak skłaniamy się ku temu, że może ono nastąpić już w najbliższym czasie”, oświadczył Ronald Smith z moskiewskiego biura Renaissance Capital. Żarko Stefanovski z kompanii inwestycyjnej Aton twierdzi z kolei, że po ostatnich pretensjach służb podatkowych i serii przegranych procesów, Jukos nie ma szans na przetrwanie. „Perspektywy Jukosu są skrajnie negatywne, oczekiwany rozwój sytuacji w najbliższym czasie to bankructwo”. A Natalia Orłowa, główny analityk rosyjskiego Alfa Banku, uważa, że na zwrot wszystkich długów potrzeba będzie Jukosowi około 7 mld dol., podczas gdy zdolności płatnicze koncernu oblicza na 2-3 mld. Prognozuje przy tym masową wyprzedaż akcji przez mniejszościowych udziałowców. Rosjanie mają na ogół tendencję do wyolbrzymiania kłopotów, ale w tym wypadku – co znamienne – podobne opinie formułują też zachodni obserwatorzy. Wskazują oni, że w przeciwieństwie do sytuacji sprzed choćby miesiąca, kiedy Władimir Putin oświadczył publicznie, że jego celem nie jest bankructwo koncernu, dziś Kreml nabrał wody w usta, a inne instytucje rosyjskiej władzy (podporządkowane pośrednio Kremlowi) podejmują kolejne działania pogarszające kondycję Jukosu. Rewizje biur firmy i pogłoski, że zabrano twarde dyski z komputerów, już wywołały plotki, że stanie cała produkcja. Kiedy nowy szef rady nadzorczej koncernu, Wiktor Gieraszczenko, zaproponował z kolei komornikom skarbowym spłatę kar poprzez zajęcie 35% udziałów Jukosu w kompanii Sibneft, wycenianych na 4,2 mld dol., władze skarbowe nie tylko odmówiły, lecz także ogłosiły w minionym tygodniu, że przystępują – same! – do egzekucji niezapłaconych podatków, co sprawiło, że akcje firmy spadły do dramatycznie niskiego poziomu. A kiedy największy udziałowiec Jukosu, przebywający w więzieniu Michaił Chodorkowski, zaoferował oddanie swoich 44% udziałów na pokrycie długów wobec państwa, minister Siergiej Szatałow natychmiast oświadczył: „Żaden dokument do ministerstwa nie dotarł. A poza tym nie bardzo rozumiem, w jaki sposób można zrealizować (pomysł Chodorkowskiego – przyp. BG), w sytuacji kiedy podatki według prawa rosyjskiego powinny być płacone wyłącznie za pomocą pieniędzy, a nie akcji”. Dziennik „Izwiestia” skomentował to krótko: „Wszystko to ma formę prawdziwego znęcania się silnego nad słabym”. Taki sposób działania wobec Jukosu dotyczy też jego niedawnych (i jeszcze obecnych) właścicieli oraz dyrektorów. Michaił Chodorkowski, szef firmy, od jesieni 2003 r. siedzi w areszcie, a jego rozpoczęty wiosną proces może się skończyć nawet wyrokiem dziesięciu lat więzienia. Sądzony razem z nim główny finansista firmy, Płaton Lebiediew, jest umieszczony w celi, gdzie tłoczy się 20 aresztantów. Rosja wydała międzynarodowy list gończy za dziesięcioma akcjonariuszami i byłymi pracownikami Jukosu, oskarżonymi o unikanie płacenia podatków, co – jak piszą moskiewskie gazety – jest wśród rosyjskich biznesmenów nagminne. Ścigany jest m.in. Leonid Niewzlin, który przed niedawnymi wyborami prezydenckimi poparł finansowo kandydaturę Iriny Hamady, znanej z krytykowania wielu działań Kremla. Na wniosek rosyjskiej prokuratury Szwajcaria zablokowała 5 mld dol. na prywatnych kontach 20 osób związanych z koncernem, w tym jego głównych akcjonariuszy. Ciosy spadły zresztą nie tylko na czołowych menedżerów Jukosu. Sąd w Samarze wydał nakaz aresztowania Rafaiła Zainullina, prezesa „zwykłej” rafinerii Jukosu w Kujbyszewie. Zarzucono mu, że w 1999 r. zaniżył swoje podatki. Analitycy rosyjskiego banku

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 29/2004

Kategorie: Świat