Czy nasza armia obroni Polskę?

Czy nasza armia obroni Polskę?

W polskim wojsku ćwiczenia są rzadko, a sprawdziany i inspekcje jeszcze rzadziej Listopad jest miesiącem szczególnym. Zaczyna się ogólnonarodową zadumą i wspomnieniem tych, którzy odeszli. Po kolejnych dziesięciu dniach obchodzimy Narodowe Święto Niepodległości. Chciałoby się, aby i ten dzień był okazją do głębszych refleksji, tym razem na temat problemów związanych z naszym niepodległym bytem narodowym. 11 listopada upamiętnia przecież odzyskanie przez Polskę niepodległości w 1918 r., po 123 latach rozbiorów. W 1795 r. Rosja, Prusy i Austria dokonały ostatniego, trzeciego rozbioru terytorium państwa polskiego i od tego czasu Polska zniknęła z mapy Europy. Od 1772 r. do 1795 r., a więc w ciągu zaledwie 23 lat trzy sąsiednie kraje podzieliły i zakończyły istnienie państwa o wielosetletniej historii, będącego niegdyś potęgą w Europie, któremu, wydawałoby się, nic nie może zagrozić. Rozdzielono państwo o powierzchni około 733.500 km kw. (ponad dwa razy większej od powierzchni obecnej Polski) i zamieszkane przez ponad 12 mln ludzi. Jak na warunki ówczesnej Europy było to duże, a nawet bardzo duże państwo. Odbywało się to za przyzwoleniem wszystkich państw europejskich z wyjątkiem Turcji, która do końca nie uznała rozbiorów. Przyczyn, które spowodowały upadek takiego państwa, było mnóstwo i na ten temat niech się wypowiadają historycy. Dla mnie najważniejszą przyczyną była słabość tego wielkiego państwa oraz słabość i rozkład sił zbrojnych, które nie były w stanie przeciwdziałać dezintegracji terytorialnej kraju. Taka ocena to nie jest ostatnie osiągnięcie teraźniejszych naukowców, lecz już ludzie niemal współcześni tamtym wydarzeniom niezwykle trafnie oceniali sytuację polityczno-militarną Polski. Uczestnicząc w obchodach święta lub nawet tylko je obserwując, zawsze czuję pewien niedosyt. Uważam bowiem, że skupiamy się wtedy jedynie na wydarzeniach z 1918 r., a za mało, moim zdaniem, analizujemy okres przedrozbiorowy, który doprowadził do utraty niepodległości. Temat ten widocznie jest wyjątkowo drażliwy, gdyż mamy teraz również do czynienia z oznakami słabości państwa i degrengoladą sił zbrojnych. W tym miejscu chciałbym zacytować pruskiego teoretyka wojny, Carla von Clausewitza, klasyka uznawanego i cenionego również w naszej Akademii Obrony Narodowej. Ten generał urodzony w XVIII w. służbę wojskową rozpoczynał w 1792 r., to znaczy w okresie, gdy Polska traciła już niepodległość, gdy proces rozbiorowy trwał w najlepsze. Jego dzieło „O wojnie”, którego fragmenty chcę zacytować, zostało opublikowane po śmierci autora, w latach 1832-1837, a więc zaledwie 37 lat po upadku Polski. W cytowane teksty pozwolę sobie wstawić pewne dopiski w nawiasach, aby udowodnić, że chociaż Clausewitz pisał o Polsce XVIII-wiecznej, zawarte w tej charakterystyce myśli i oceny są aktualne również obecnie. W księdze szóstej wspomnianego dzieła Clausewitz pisał: „Żądać jednak, aby utrzymanie jakiegoś państwa było troską tylko sił zewnętrznych (NATO), to doprawdy zbyt wiele”. „(…) Czy inne państwa miały temu przeszkadzać (rozbiorom Polski), czy miały one stale warować z dobytym mieczem, aby strzec politycznej świętości granicy polskiej? Byłoby to żądaniem moralnie niemożliwym”. Dalej o upadku Polski: „Turcy (obecnie USA albo w 1939 r. Francja i Wielka Brytania) w tym wypadku byli bezwzględnie bardziej zainteresowani niż jakiekolwiek państwo europejskie w utrzymaniu Polski, ale też widzieli, że obrona niezdolnego do oporu stepu byłaby próżnym wysiłkiem”. Clausewitz bezbronnym stepem nazwał zdolności obronne ówczesnej Polski. Przeczytajmy te myśli jeszcze raz, wstawiając słowa zawarte w nawiasach. Czy nie widać analogii do czasów współczesnych? Czy nauczymy się kiedyś wyciągać wnioski z własnych błędów? Czy będziemy mądrzy przed szkodą, a nie po? Musimy, bo wydaje się, że koło historii wykonuje kolejny obrót. Jak ten nasz step broniony jest dzisiaj? Wydaje się, że i obecnie głównie liczymy na siły zewnętrzne, czyli na NATO. Tak przynajmniej są oceniane propozycje do nowej strategii NATO, opracowane przez MON i MSZ, które mają być przedstawione na listopadowym szczycie sojuszu. Czynione są zabiegi, aby wzmocnić art. 5 gwarantujący solidarną obronę w wypadku ataku. Ministrowie Klich i Sikorski uważają, że nasze bezpieczeństwo najlepiej umocnimy, biorąc aktywny udział w licznych misjach sojuszu i tym samym wzmocnimy naszą pozycję w NATO. Przy czym uważają, że misja jest równoznaczna z udziałem w wojnie, a to najlepiej przygotuje siły zbrojne do obrony kraju.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 45/2010

Kategorie: Opinie