Zakulisowy sojusz watykańskich liberałów i konserwatystów przeciw Janowi Pawłowi II? Cywilizacja medialna jest nieubłagana dla swych bohaterów, ale widzieć okiem kamery, nie zawsze znaczy poznać całą prawdę. Telewizja ma środki, aby ukryć zmęczenie idola lub pokazać kogoś „ze złej strony”. Ale cierpienie i wysiłek coraz dotkliwiej towarzyszące każdemu publicznemu wystąpieniu Jana Pawła II są widoczne dla wszystkich. W miarę nasilania się ostatnio papieskich dolegliwości w Rzymie zaczęły ponownie krążyć słuchy, że Papież może podać się do dymisji. O tych pogłoskach napisał przed paroma dniami na łamach dziennika „Corriere della Sera” jeden z najpoważniejszych publicystów i pisarzy katolickich, Vittorio Messori. Nie wiadomo, co się za nimi dokładnie kryje i czy wynikają wyłącznie z troski o Papieża. Pojawia się jednak coraz więcej sygnałów, że motywy wysuwanych ostatnio hipotez o ewentualnej dymisji Jana Pawła II mogą być bardziej złożone. Jaki jest naprawdę stan zdrowia Karola Wojtyły, kończącego w maju 82 lata? Papież, którego lata posługi na Stolicy Piotrowej były prawdziwie „medialnym pontyfikatem” i który zaczynał w tak świetnej formie, że nazywano go „Bożym atletą”, dziś jest nim, być może, jeszcze bardziej. Właśnie teraz, gdy wielkiej siły ducha wymaga od niego zrobienie nawet kilkunastu kroków. To, że wypełnia nadal swą misję, podejmuje wciąż nowe inicjatywy w dialogu ze współczesnym światem i przygotowuje się do nowych zagranicznych pielgrzymek, graniczy z heroizmem. Czym innym było, gdy podczas swej pielgrzymki do Ziemi Świętej, już po zakończeniu oficjalnego programu wizyty w Jerozolimie, ten umęczony pątnik wrócił na miejsce męki Chrystusa i mimo bólu odczuwanego w złamanym stawie biodrowym mozolnie, stopień po stopniu i w samotności – bez kamer i fleszów – wspiął się na Golgotę. Ten Papież wymaga od wiernych bardzo wiele, ale wymaga od nich nieporównanie mniej niż od siebie. Jezuita, ojciec Roberto Tucci, organizator podróży papieskich, zapytany przez Jana Pawła II, jak mu się podobają jego przemówienia, podobno odpowiedział: „Mam wrażenie, że ludzie oklaskują pieśniarza, nie pieśń”. W Wielki Piątek Papież po raz pierwszy nie przeszedł drogi krzyżowej w Koloseum. Był jedynie przy ostatniej, XIV stacji: z wyraźnym wysiłkiem trzymał oparty o ziemię drewniany krzyż, który dawniej zwykł nosić przez całą drogę krzyżową. Nieznośne bóle artretyczne w kolanie sprawiły, że nie celebrował mszy w Wielką Sobotę, lecz siedział w fotelu i jedynie przewodniczył liturgii. Wcześniej zmuszony był do odwołania cotygodniowych wizyt w rzymskich parafiach. Wobec pogłosek o dymisji kuria rzymska poczuła się zmuszona do ogłoszenia kolejnego dementi. „Papież świetnie czuje się na swoim stanowisku; ma trudności w chodzeniu, ale głowa funkcjonuje bez zarzutu”, oświadczył kardynał Giovanni Cheli, a pewien polski prałat z watykańskiego Sekretariatu Stanu zapewnił, że „Papież pozostanie do końca na swym stanowisku”. Czy owo dementi to tylko urzędowy optyzmizm? Jan Paweł II, dawniej niezmordowany taternik, który na początku pontyfikatu zlikwidował zwyczaj noszenia papieży w lektyce, przez cały Wielki Tydzień poruszał się w Bazylice św. Piotra i innych miejscach celebry na platformie na kółkach, popychanej przez asystentów. W Pałacu Apostolskim Papież, który po złamaniu w 1994 r. szyjki kości prawego biodra irytował się, że musiał używać laski, teraz porusza się na elektrycznym wózku, podobnym do używanych na lotniskach. Gości przyjmuje w studio sąsiadującym z sypialnią, aby nie musiał udawać się do swego bardziej odległego gabinetu-biblioteki. Jakkolwiek watykańskie biuro prasowe ogłosiło w ubiegłym miesiącu, że ograniczenia ruchowe Papieża są spowodowane wyłącznie artretyzmem w kolanie, ogólny stan zdrowia budzi w papieskim otoczeniu zaniepokojenie. Po pierwszych badaniach okazało się, iż ze względu na zwyrodnieniowe podłoże dolegliwości nie należy spodziewać się radykalnej poprawy. Jednakże większość chorób Papieża to późne skutki terapii stosowanych po zamachu z 13 maja 1981 r., które uratowały mu życie, gdy kula wystrzelona przez tureckiego terrorystę przeszyła żołądek. Mają one długofalowe następstwa. Trudnościom motorycznym Papieża można zaradzić: nawet jeden z prezydentów Stanów Zjednoczonych, Franklin Delano Roosevelt, poprowadził kraj do zwycięstwa nad państwami osi, siedząc na inwalidzkim wózku. Notabene wierni z całego świata na wszelki wypadek przysłali do Watykanu już 15 podobnych wózków, a pewien włoski inżynier skonstruował specjalnie dla Papieża
Tagi:
Mirosław Ikonowicz