Czy PiS gra na przyśpieszone wybory parlamentarne?

Czy PiS gra na przyśpieszone wybory parlamentarne?

Jacek Żakowski, publicysta Zacytuję trenera Górskiego: PiS tak gra, jak przeciwnik pozwala. Nie wydaje mi się, by decyzja w tej sprawie zapadła, jednak obnażanie obietnic wyborczych przez rzeczywistość stawia PiS przed dylematem, czy obecny wzrost gospodarczy będzie w stanie zrównoważyć zawiedzione nadzieje w innych dziedzinach. Dlatego domysły co do wcześniejszych wyborów nie są całkiem od rzeczy, ale z drugiej strony dynamika sondażowa może do tego zniechęcać. Sytuacja staje się niebezpieczna, bo umacnianie się LPR jest groźne dla PiS. Z umacnianiem się PO Prawo i Sprawiedliwość będzie umiało walczyć, ale walka na dwie strony jest trudniejsza. Jeśli nawet pomysł przyśpieszonych wyborów zrodzi się w czyjejś głowie, to niczego nie przesądza, bo PiS nie zawsze kieruje się racjonalną analizą. Dr Radosław Markowski, socjolog polityki, zachowania wyborcze Byłoby to mało realistyczne, kuriozalne działanie. Nie widzę też sił politycznych, które mogłyby to rozwiązanie poprzeć, bo ani koalicjanci, ani opozycja niczego nie zyskają. Nie ma również możliwości technicznych. Wcześniej przyśpieszone wybory służyły do straszenia, teraz też, ale mniej. Łukasz Perzyna, publicysta, „Tygodnik Solidarność” Jeżeli jesienią PiS sprowokowałoby przesilenie polityczne, którego skutkiem byłoby skrócenie kadencji, to doszłoby do sprzyjającej zbieżności wyborów parlamentarnych i samorządowych. W Polsce nigdy Chadecy nie byli partią samorządową. Sondaże dają zdecydowaną przewagę PO, bo oni mają np. znanych prezydentów miast. Jeśli połączy się jesienne wybory samorządowe z parlamentarnymi, to przewaga PO zostanie zniwelowana. Ludziom kandydaci do rad i do Sejmu będą się mylić, a PiS nie ma kim grać, bo prawie wszyscy poszli już do rządu. Zwycięstwo PiS jesienią lepiej też rokuje przy połączonych wtedy wyborach parlamentarnych i prezydenckich w 2010 r. Gdybym był sztabowcem PiS, takie rozwiązanie bym doradzał. Wystarczy podać jesienią rząd do dymisji, bez żadnej awantury, zrobić to rękami Marcinkiewicza. Przyśpieszone wybory to także gratka dla wielu działaczy PO, którzy teraz nie są posłami, a mogliby nimi być. Leszek Skiba, politolog, wykładowca na WSB-NLU w Nowym Sączu To ogromne ryzyko polityczne, z czego Jarosław Kaczyński zdaje sobie sprawę. Możliwe są inne scenariusze, np. wewnętrzne zmiany i reorganizacja w obrębie rządu, w Sejmie itd. Przed wyborami samorządowymi możemy mieć do czynienia z licznymi zmianami, np. pęknięciem w Platformie Obywatelskiej, próbą rekonstrukcji koalicji, szantażami w jej obrębie. PiS jednak bardziej od chaosu potrzebuje stabilizacji, szukać więc będzie zamiast nowego rozdania innych możliwości powołania rządu, z innymi partiami, np. PSL. Dr Jerzy Głuszyński, dyrektor Instytutu Badania Opinii i Rynku PENTOR Można sobie wyobrazić sytuację, w której wybory byłyby lepszym wyjściem. W polskiej polityce system partyjny jest niewykrystalizowany i jeśli się popełni strategiczne błędy, wybory oznaczają być albo nie być. Mogą też być straszakiem w celu mobilizowania koalicjantów, bo dla nich oznaczają koniec. To gra prowadzona według różnych strategii i w różnym stylu. Wicepremier Andrzej Lepper woli np. kumulować napięcia i gęstą atmosferę, a w międzyczasie zyskiwać kolejne przyczółki metodą faktów dokonanych. Liga jest w innej sytuacji, bo wchodząc do koalicji, podratowała się, a teraz ma wicepremiera i staje się groźna dla PiS. Nie jest to sytuacja książkowa, w której można liczyć na jakieś uzgodnione terminy wyborów i programy. Tu mamy do czynienia z grą między sobą, a nie realizacją celów społecznych. Takie rządzenie czasami przynosi jakieś efekty, ale zdarza się, że nic nie przynosi, a zdarzyć się może wszystko. Prof. Roman Bäcker, socjolog polityki, UMK, Toruń PiS nie prowadzi gry na wybory parlamentarne, ale walczy o utrzymanie koalicji, a jedynym straszakiem, którym może się posłużyć dla zdyscyplinowania LPR i Samoobrony, jest posługiwanie się groźbą wcześniejszych wyborów. Na razie sondaże dla PiS są w miarę pozytywne. Jeśli jednak notowania się obniżą, to ta metoda utrzymywania koalicjantów nie będzie już skuteczna i wtedy PiS będzie pod ścianą, będzie musiało ulegać partnerom. Na razie nie musi. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2006, 27/2006

Kategorie: Pytanie Tygodnia