Czy Polacy, jak głosi przysłowie, są gościnnym narodem?
Andrzej Celiński, minister kultury Jestem przeciwny takim uogólnieniom, tym bardziej że teza o naszej gościnności ma w sobie coś z mitu. Polacy są bardzo różni, ale z reguły jest tak, że im dalej na wschód Europy, tym gościnność większa. Uważam więc, że mieszkańcy pewnych regionów Białorusi czy sąsiadującej z nami Ukrainy górują nad nami w tej dziedzinie. Marek Kotański, szef Monaru Myślę, że nie są gościnni, tylko udają gościnność. Może poza paroma ludźmi, którzy jeszcze kultywują tę tradycję, albo takimi, którzy np. zobaczyli to w telewizji i starają się naśladować. Inni, jak przychodzi co do czego, stają się egoistami skupionymi na sobie i rodzince. Polacy nie lubią się dzielić, a już na pewno nie podzielą się z ubogim czy bezdomnym. Trzeba jasno powiedzieć: skończmy z mitami o gościnności. Przeżyłem wiele takich sytuacji, gdy starsi ludzie pytali ze łzami w oczach, czy mogą się przysiąść do naszych stołów, bo nikt inny ich nie przyjął. Gdzie ta gościnność? Eleni Dzokas, piosenkarka Uważam, że Polacy są gościnni, podobnie jak Grecy, którzy może jeszcze bardziej rozwinęli tę cechę. Dowody polskiej gościnności miałam np. podczas pobytu w USA czy w Australii, gdzie śpiewałam dla polskiej publiczności i podejmowano mnie czym chata bogata. Co do Greków – gościnność wynika z tradycji rodzinnej, z otwartości na drugiego człowieka, ze spontaniczności i z umiłowania muzyki, która jest częścią ich życia. To dodatkowa cecha, która jednoczy i wzmaga gościnność. Brian Scott, dziennikarz Radia Kraków Według mnie, jesteśmy bardzo gościnni, a czasami nawet za bardzo, gdy chodzi o tzw. gościnność alkoholową. Gospodarz imprezy często jest przekonany, że każdy gość będzie czuł się dobrze, jeśli wyjdzie od niego „na haju”. Trochę za mało myślimy o tym, aby być dobrymi gospodarzami także następnego dnia. Ciekawe, że w Polsce nigdy nie widziałem biednego wesela, choć kraj jest niby biedny i jest nam ciężko. Chciałbym, byśmy byli dobrymi gospodarzami w rzeczywistości. Jesteśmy gościnni także wobec obcych, a w każdym razie staramy się i zmieniamy się na korzyść pod tym względem. Kilkanaście lat temu było z tym gorzej. Teraz poprawiło się, co mówię jako Polak, z polskim obywatelstwem. A teraz zadzwoń do jakiegoś Afrykańczyka. Prof. Roch Sulima, socjolog kultury Kiedyś gościnność i chęć przyjęcia we własne progi dotyczyła ludzi obcych idących gościńcem ze świata. Nie dotyczyła przyjaciół ani rodziny. Dziś może się to odnosić np. do Rosjanina, który zagubił się w drodze na bazar, ale już nie karawany autokarów kupieckich podążających w tym kierunku. Wiele ze staropolskiej tradycji gościnności przetrwało, jednak to się zmienia. Powstają ogrodzone i strzeżone osiedla, a więc liczba progów, nie tylko realnych, ale i symbolicznych, które raczej odgradzają niż łączą, zwiększa się. Te progi też będą dla „gości”. Polska gościnność wciąż budzi onieśmielenie, a nawet zakłopotanie w kontaktach z Europą i z ludźmi ze świata. Ale jest ona już bardziej formą społeczną niż głęboką powinnością wobec bliźniego i otwarciem na przybysza. Gościnność staropolska przy stole zanika. W kulturze szlacheckiej gościnność stawała się skomplikowaną grą i była sposobem trwonienia w towarzystwie sporych nadwyżek spiżarni. Stąd stereotyp Polaka „zastaw się, a postaw się”. Obecnie ta forma jeszcze pozostała, lecz nadwyżki się skończyły. Romuald Twardowski, kompozytor Na Zachodzie uznaje się Polaków za naród słynący z gościnności. Kto z nas nie pamięta owego szlachcica, który wychodził na rozstaje i wypatrywał przejeżdżających podróżnych. Perswazją, a czasami pod przymusem, przywoził ich do swego dworu, by karmić i poić przez kilka dni. Takie formy gościnności już dawno zanikły. To i owo pozostało jeszcze w małych miasteczkach i różnych zapadłych dziurach. Natomiast w dużych miastach gościnności jak na lekarstwo. Drzwi dla gości rzadko się tu otwierają, a ja pamiętam jeszcze obyczaje przedwojenne i powojenne w Wilnie i na Wileńszczyźnie, kiedy to w okresie Świąt Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy szeroko otwierano drzwi dla wszystkich przyjaciół, uważano bowiem, że święta bez gości są nudne i nieciekawe. Dziś traktuje się święta jako uroczystość czysto rodzinną. Tata, mama i dziatwa siedzą w domu, ziewają z nudów i ratują się oglądaniem telewizji. Manolo Torres, przełożony generalny zakonu Misjonarzy Kombonianów w Polsce Polacy to gościnny naród. Trudno powiedzieć, czy wszyscy są tacy, ale tam, gdzie ja dotarłem, spotkałem się z wielką