Czy Polacy są pruderyjni? Aleksandra Dulas, edukatorka seksualna, Fundacja Nowoczesnej Edukacji SPUNK Jeśli zdefiniujemy pruderię jako udawanie, że seksualność nas nie dotyczy, to przejawiają ją głównie osoby o bardzo konserwatywnych poglądach. Z moich doświadczeń edukatorki wynika, że pruderyjne nie są Polki 60+, które chętnie wchodzą w relacje z mężczyznami i o nich opowiadają, żartują z seksualności itd. Mam jednocześnie wrażenie, że dużo pruderii jest w grupie 40-60 lat. Często obserwuję włączanie się świętoszkowatości zwłaszcza u osób, które mają dorastające dzieci – może dlatego, że chcą im zakomunikować, że „jeszcze nie wolno” albo że „trzeba ostrożnie”? Z kolei młodzież swobodnie mówi o seksie czy ogląda pornografię, ale z drugiej strony potrafi się zawstydzić prostymi rzeczami. Widać, że młodzi ludzie rzadko normalnie rozmawiają o seksualności. Myślę zresztą, że wszystkim nam brakuje takich rozmów. Jeśli chodzi o seks, dużo jest puszczania oka, a nawet rubaszności, natomiast znacznie mniej, szczególnie wśród mężczyzn – szczerego dzielenia się doświadczeniami, wątpliwościami i frustracjami. Andrzej Gryżewski, seksuolog, psychoterapeuta, założyciel Instytutu Psychoterapii Arte Vita Niestety są. Odpowiada za to klimat społeczny, zwłaszcza silna pozycja Kościoła katolickiego, który dużo mówi o tym, że seksualność jest śliska, dziwna, podejrzana, wręcz zła. W efekcie pruderia jest silnie zakorzeniona także w wielu osobach, które nie są religijne. Oczywiście obyczajowość się zmienia, pokolenie naszych dziadków jest bardziej pruderyjne niż pokolenie rodziców. Objawia się to również w tym, że obecni 30-, 40-latkowie, którzy byli wychowywani przez dziadków, mają silniej zakodowane tego rodzaju zahamowania. Małgorzata Majewska-Tomasik, psychoterapeutka Z pewnością są mniej pruderyjni, niż byli. To kolejna sfera, w której bardzo się staramy dogonić tzw. Zachód, czemu zresztą sprzyjają internet i media społecznościowe, co z kolei sprawia, że największą różnicę widać właśnie w tych pokoleniach, które z nowych mediów najczęściej korzystają. Można wręcz zaobserwować pewne wychylenie wahadła w drugą stronę, jak gdybyśmy nieco się zachłysnęli odwilżą obyczajową i nie do końca wiedzieli, co z nią zrobić. Powiedziałabym, że cały czas brakuje nam takiego podejścia do seksu, które jest po prostu zdrowe – podejścia, które z jednej strony jest wolne od pruderii, z drugiej jednak pozwala na to, żeby seks był tylko seksem, a nie manifestem światopoglądowym czy certyfikatem postępowości. Tymoteusz Milas, Czytelnik PRZEGLĄDU Jeżeli Polaków boli to, że para gejów czy lesbijek trzyma się za ręce i idzie ulicą, jeżeli boli ich widok pary homoseksualistów całującej się w miejscach publicznych, bo geje czy lesbijki nie mogą tego robić bez strachu, że ktoś ich zwyzywa, a w najgorszym wypadku pobije, jeżeli mój sąsiad mówi, że nie powinni pokazywać w telewizji fragmentów nagrań parad równości, bo dzieci na to patrzą – to mamy odpowiedź. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint