Prof. Krystyna Skarżyńska, Instytut Psychologii PAN i SWPS W naszej historii nie brakuje dowodów na to, że Polacy bywają optymistami. Skłonność do formułowania raczej pozytywnych niż negatywnych oczekiwań co do skutków własnych działań przyświecała przywódcom i wielu uczestnikom powstania styczniowego oraz warszawskiego, a także działaczom opozycji demokratycznej w PRL. Rzecz w tym, że często był to optymizm nierealistyczny, polegający na przecenianiu własnych szans i możliwości sukcesu, a niedocenianiu siły wroga, bagatelizowaniu prawdopodobieństwa porażki i rozmiarów poniesionych kosztów. Nierealistyczny optymizm (nazywany czasem bohaterstwem, czasem szaleństwem) bywał naszym znakiem firmowym, choć powodował utratę optymizmu przez wielu z nas, wzajemne obwinianie się, narzekanie i/ub przyjmowanie roli wiecznej ofiary cudzej głupoty albo złej woli. Ci Polacy, którzy na początku transformacji byli wyłącznie optymistami, nie dostrzegali żadnych problemów z nią związanych, szybko stali się największymi krytykami III RP. Po wejściu do Unii większość Polaków przeceniała spodziewany wzrost własnych dochodów. Ale gdyby nie umiarkowany optymizm wielu ludzi, nie podjęlibyśmy trudu zmian. Większość Polaków nie ufa instytucjom demokratycznym, nie żywi więc optymizmu co do przyszłości kraju. Wydaje się jednak, że wierzymy, iż uda nam się uniknąć poważnych nieszczęść. Prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny, UW Wszystko zależy od tego, czego ów optymizm dotyczy. Jeśli indywidualnego życia i rodziny, to jest polską normą, a nie żadnym wybrykiem. Jeśli natomiast miałby się odnosić do szerszej rzeczywistości, w której tkwimy, to raczej uchodzi za wybryk natury. Polak składa się z dwóch części: osobistej i publiczno-obywatelskiej. W tej drugiej jest atawistycznie ciągle niezadowolony i ma poczucie krzywdy, natomiast w części osobistej uważa, że u niego wszystko jest jak najbardziej w porządku. Andrzej Mleczko, rysownik, satyryk Czytałem niedawno, że należymy do najbardziej optymistycznych nacji europejskich. Podejrzewam, że przez ostatnie 20 lat to się zmieniało, choć istotne przewartościowania w tym względzie następują raczej przez setki, a nie dziesiątki lat. Sądzę więc, że staliśmy się jeszcze większymi optymistami, niż byliśmy w minionej epoce. Nie wiem jednak, czy jestem najlepszym adresatem tego pytania, bo choćby wszystko w nas i wokół nas było znakomite i doskonałe, to jako prosty rysownik zawsze będę szukał dziury w całym. Marcin Dorociński, aktor Polak optymista to właśnie ja. Myślę, że takich jest więcej, nie uważam zatem, by był to jakiś wybryk natury. Na czym to polega? Na postawie, jaką się przyjmuje. Oczywiście lubimy także narzekać, zgłaszać pretensje i być niezadowoleni, ale w praktyce, w życiu to wszystko się weryfikuje. A tutaj wyraźnie widać, że optymizm pomaga w każdej sytuacji. Jerzy Owsiak, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy Ależ skąd, ależ nigdy, ależ co to za stereotypowe, z innego świata stwierdzenie! To właśnie wrodzony optymizm pomaga nam przetrwać najróżniejsze trudne chwile. I te historyczne, i te życiowe, i te poważne, i błahe, co widać najpiękniej na fantastycznej wystawie w Domu Spotkań z Historią pod tytułem „Warszawa w ruinach”. Rok 1947, kanadyjski architekt, będąc z wizytą w Polsce, pstryka masę zdjęć tego, co widzi, a dookoła moc zniszczeń i gruzów. Zdjęcia są kolorowe i na tych fotografiach pojawiają się tu i ówdzie Polacy. Starannie ubrane kobiety, uśmiechnięte, z papieroskiem w ręku. Gdzieś pośród totalnego zniszczenia mężczyzna w nieskazitelnym prochowcu, z teczką, w kapeluszu, jakby przeniesiony z londyńskiego City. Czyż to nie nazywa się optymizmem? Na szczęście jest nas wielu i to pomaga przetrwać każdą otaczającą nas głupotę. Notował Bronisław Tumiłowicz Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz