Czy Polska może powtórzyć bum mieszkaniowy Hiszpanii?
Zbigniew Kędzierski, dyrektor Izby Budownictwa z siedzibą w Katowicach. Myślę, że obecnie to jest niemożliwe. Budujemy ok. 100 tys. mieszkań rocznie. Połowę stawiają deweloperzy, 30 tys. sami mieszkańcy z gotówką, 20% zaś budują spółdzielnie, gminy i samorządy. Na tyle nas stać technicznie, uzbrojeniowo i finansowo. Skarb państwa zgodnie z zaleceniami Unii Europejskiej nie może dofinansować budownictwa mieszkaniowego. W latach 70. budowano rocznie 270 tys. mieszkań, teraz nie można na to liczyć, bo nikt nie przeznaczy tyle pieniędzy na inwestycje. Nawet gdyby tak się stało, mieszkania pozostałyby puste. Polacy nie mają za co kupować drogich lokali. Prof. Jacek Włodarczyk, architekt, urbanista, Politechnika Śląska Dziwię się entuzjazmowi części opinii, bo wątpię, czy nam jest potrzebny boom mieszkaniowy. Perspektywy demograficzne pokazują, że niebawem mieszkań będzie za dużo. Wokół mnie już teraz widzę wiele pustych domów. Są też pustostany w blokach. Należałoby raczej skierować uwagę na udoskonalenie substancji mieszkaniowej, lepsze dopasowanie lokali do potrzeb i ich lepsze wykorzystanie. Politycy, którzy rzucają takie hasła, nie zdają sobie sprawy, w jakim świecie żyją. Nie trzeba się porównywać z żadnym innym krajem. Nie trzeba mieszkań, trzeba pieniędzy. Chodzi o rozwój jakościowy, a nie ilościowy, dostosowany do zmieniającej się struktury społeczeństwa. Sens mają remonty i przebudowy. To na razie dzieje się po cichu, czasami w szarej strefie. Nowe inwestycje potrzebne są tylko politykom dla rozgłosu. Andrzej Majcher, prezes Echo Investment SA, giełdowej spółki inwestycyjno-deweloperskiej Niewątpliwie potencjalny popyt na mieszkania w Polsce jest olbrzymi. Stworzenie odpowiednich warunków finansowania realizacji budowy i zakupu mieszkań pozwoliłoby na istotne zdynamizowanie segmentu budownictwa mieszkaniowego w Polsce. Roman Rojek, prezes Grupy Atlas Czy tak się stanie, zobaczymy gdzieś około roku 2010. Jeśli porównamy sytuację w Hiszpanii w 1986 r. i obecne warunki w Polsce, to zauważymy wiele cech wspólnych i sporo różnic. Mamy prawie taką samą liczbę ludności, zbliżone bezrobocie (tam 20%, u nas 18%), podobne potrzeby mieszkaniowe. Tak samo jak Hiszpanie wówczas, liczymy na fundusze pomocowe UE. Hiszpania jednak wstępowała do Unii w okresie dobrej koniunktury, dostała więc znacznie więcej pieniędzy, niż otrzymamy my. Władze Hiszpanii niezwykle sprawnie zagospodarowały środki unijne, które poszły na budowę infrastruktury, głównie dróg, co potem pociągnęło za sobą ogólny rozwój gospodarczy. U nas dróg jak nie było, tak nie ma, a na dodatek nie wiedzieć dlaczego, wybudowanie 1 km autostrady kosztuje u nas do 10 mln euro, podczas gdy w Niemczech 4 mln. W Hiszpanii VAT na materiały budowlane wynosi 5%. Obowiązujący u nas 22-procentowy podatek VAT na materiały budowlane należy do najwyższych w Europie. Zlikwidowano ulgi budowlaną i remontową. Nie ma żadnego programu mieszkaniowego dla konkretnych grup społecznych, a program PiS o 3 mln mieszkań w ciągu ośmiu lat należy między bajki włożyć. Jeśli do tego dodać exodus polskich fachowców na Zachód, to perspektywy dla polskiego boomu mieszkaniowego nie są zbyt optymistyczne. Być może jednak sprawy nie przedstawiają się tak źle. Atlas szuka partnera do budowy cementowni. Jednym z nich jest właśnie duża firma hiszpańska, której właściciel uważa, iż branża budowlana odbije się od dna i nastąpi jej szybki rozwój. Twierdzi, że skazani jesteśmy na powtórkę z hiszpańskiego boomu. Wedle mojej oceny, jeśli uda nam się to, co Hiszpanom, to nie tak szybko. Czyli jakby ten sam film, ale puszczany w zwolnionym tempie. Ryszard Jajszczyk, dyrektor w Związku Rewizyjnym Spółdzielni Mieszkaniowych RP Program budownictwa w latach 70. był wymuszony polityczne, teraz od 15 lat nie wykazywano autentycznego zainteresowania mieszkalnictwem. W całym sektorze mieszkaniowym nie ma takiej siły politycznej, którą dysponują np. górnicy, by władze z nami się liczyły, by się bały naszego protestu. O dostępności mieszkań decyduje cena. 90% tego, co powstaje, ma status mieszkania własnościowego. Aby zwiększyć liczbę mieszkań oddawanych do użytku, trzeba poczekać na wzrost stopy życiowej obywateli albo zacząć budować mieszkania lokatorskie, komunalne czy socjalne dla średnio uposażonych. Pytanie, kto pokryje różnicę kosztów. Potrzebna byłaby interwencja skarbu państwa lub samorządu terytorialnego, jednak w budżecie ten sektor nie jest preferowany, lecz degradowany. Można