Czy Polska powinna zrewidować swoją politykę wobec USA?
Prof. Zbigniew Lewicki, amerykanista, UW Nie. Polska powinna konsekwentnie realizować długoterminowy plan tworzenia więzów partnerskich z USA, budowania zaufania. Na razie nie widzę, by ktokolwiek chciał te więzy zmieniać i osłabiać. Zaufanie można stracić bardzo prosto, a odbudowuje się je latami. Trzeba też sobie zadać pytanie, co zyskalibyśmy, obrażając się na USA? Prof. Longin Pastusiak, b. marszałek Senatu, politolog Nie widzę potrzeby rewidowania polityki polskiej wobec USA, bo to byłaby zasadnicza zmiana, ale myślę o zmodyfikowaniu polskiej polityki. Decydenci powinni sobie uświadomić, że Amerykanie cenią takiego rozmówcę, który wie, czego chce, i mądrze to artykułuje, ale nie prosi na kolanach o jakieś korzyści czy przywileje. Powinniśmy więc bardzo konsekwentnie poruszać te sprawy, na których nam zależy, takie jak kwestia wizowa, dostosowanie stosunków gospodarczych do poziomu dobrych kontaktów politycznych. Ostatnio pojawiła się oferta tarczy antyrakietowej. Trzeba twardo negocjować warunki, a kiedy te warunki będą znane, zasięgnąć opinii społeczeństwa polskiego – i tutaj popieram inicjatywę „Przeglądu” w sprawie referendum. Maciej Raczkiewicz, założyciel Amerykańskiej Izby Handlowej w Polsce Wymiana handlowa zależy od obydwu partnerów, a nie zawsze jeden jest tak samo aktywny jak drugi. Polsce więc bardziej zależy na zwiększonej wymianie niż USA. Zmiana nastawienia do sojusznika byłaby ryzykowna. Sojusznik, tak jak przyjaciel, nie zawsze musi się z nami rozliczać co do grosza na zasadzie: ja ci zrobiłem przysługę, ty mi musisz oddać przysługę. Rozliczenie następuje w szerszej wieloletniej i strategicznej perspektywie. Nie można więc np. zestawiać skomplikowanych problemów wizowych i naszej obecności wojskowej w Iraku. To nie są naczynia połączone. Jerzy Pomianowski, redaktor naczelny miesięcznika „Nowaja Polsza” Jednym z bardzo niewielu punktów naszej polityki zagranicznej, którego nie należy zmieniać ani naprawiać, jest polityka wobec USA. Rewizje i zmiany w tej dziedzinie mogą wyjść nam tylko na gorsze. Stan obecny zapewnia Polsce oparcie i poparcie sojusznika, z którym każdy musi się liczyć. Jestem przekonanym zwolennikiem strategii (ale nie taktyki!) amerykańskiej w toczącej się już wojnie światowej z tzw. terroryzmem. Ani gafy, ani taktyczne błędy ekipy Busha nie umniejszają tego, co jest najważniejsze dla Polski i dla świata: Ameryka jest dalej ostoją demokracji, bo trzyma się dwóch nieodzownych zasad: wolnej wymiany nie tylko towarów, ale i poglądów, oraz monteskiuszowskiej zasady trójpodziału władzy. Obie one są w naszych okolicach zagrożone. Prof. Adam Bromke, politolog, prorektor Europejskiej Wyższej Szkoły Prawa i Administracji Zasadniczy kierunek kontaktów jest właściwy. Polska jest uważana za jednego z poważnych partnerów USA. Tutaj nie powinno się dokonywać rewizji. Polska przyjmie tarczę antyrakietową, pozostaniemy też w Iraku przez rok, a potem zobaczymy, co będą robić Amerykanie. Nastąpi przecież zmiana prezydenta USA i być może zmiana polityki amerykańskiej. Ale rozwój kontaktów z USA jest ważny dla dobra Polski. Józef Pinior, europarlamentarzysta Polska powinna utrzymać strategiczny sojusz z USA, ale w każdej innej dziedzinie powinna być mądrym partnerem. Nie możemy być bardziej amerykańscy od Amerykanów. Polityka w sprawach polskich budzi ostre spory w samych USA. Nie jest ujednolicona, tak jak stanowisko w kwestii Iraku czy Bliskiego Wschodu. Trzeba uważać, by Polska nie stała się w sferze politycznej republiką bananową, by nasze stanowisko proamerykańskie nie było pozbawione rozumu. Polska powinna obserwować to, co dzieje się na wewnętrznej scenie amerykańskiej, i decydować pragmatycznie, a nie bezmyślnie. Dr Bohdan Szklarski, amerykanista, kierownik katedry politologii Collegium Civitas Przydałoby się mniej wazeliny, a więcej racjonalnej kalkulacji. To nie Polska decyduje o polityce światowej, więc dokonując zdecydowanej rewizji stosunków, nic byśmy nie osiągnęli. Amerykanie jednak zmienili punkt widzenia na temat Europy, chcą, by ich partnerzy byli w Europie dobrze postrzegani. Nie powinniśmy się puszyć – wizyta premiera w USA była źle przygotowana. Nie ma co mówić o szczegółach, kiedy nic się nie dzieje. Raczej zastanówmy się, czy mamy jakieś plany. Teraz już za późno na kontrakty zbrojeniowe, daliśmy USA zbyt duże pole manewru w offsecie. Takie wyliczenie trzeba było jednak zrobić przed wizytą – czego chcieliśmy, czego nam odmówiono. W sumie MON lepiej sobie poradziło niż MSZ, bo wojsko wiedziało, czego chce. Teraz MSZ jest trochę sparaliżowane