Prof. Bogusław Śliwerski, pedagogika, Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej Nie ma możliwości porównywania nieporównywalnych wyników egzaminów maturalnych, gdyż każdy rocznik zdaje egzamin na poziomie skalibrowanym do jego kompetencji. Przygotowywane testy mają własną skalę, toteż wynik np. 78% zdawalności z danego przedmiotu w jednym roku w porównaniu z 75% w poprzednim absolutnie nie oznacza, że nastąpiła poprawa o 3 pkt proc. Testy egzaminacyjne są konstruowane pod decyzję polityczną w sprawie pożądanego odsetka porażek, do którego dobiera się progowy wynik. Jeśli politycy rządzącej koalicji założą, że w danym roku matematykę ma zdać 80% abiturientów, testy będą do tego dostosowane. Wyrzucamy w błoto miliony złotych. Tak można testować jajka znoszone przez kury, ale nie ludzi. Egzamin maturalny już dawno przestał stanowić o jakości kształcenia polskiej młodzieży. Doświadczam tego w pracy ze studentami, którzy wprawdzie radzą sobie z wyborem właściwej odpowiedzi w zadaniach na poziomie „Familiady”, ale mają poważne problemy z zadaniami otwartymi, wymagającymi myślenia, refleksji. Prof. Piotr Garbaczewski, fizyk, Uniwersytet Opolski Mimo że w każdym roczniku można trafić na maturzystów bardzo dobrych czy wręcz wybitnie utalentowanych, sytuacja pogarsza się od wielu lat i ma ścisły związek z reformami (a może pseudoreformami) systemu oświaty w Polsce realizowanymi od niemal 30 lat. Objęcie skolaryzacją „do matury” praktycznie całej populacji młodych ludzi musiało spowodować drastyczne obniżenie poziomu nauczania. Stałe rugowanie przedmiotów ścisłych i przyrodniczych (nie licząc 25 lat bez obowiązkowej matury z matematyki) w nauczaniu na poziomie podstawowym w szkole średniej tyko wzmacnia ogólny trend. Matura w wersji podstawowej jest moim zdaniem zbędna, szczególnie jeśli ma ją „planowo” uzyskać ponad 90% populacji (przypominam niepoważną ekwilibrystykę maturalną ministra Giertycha sprzed kilku lat). Sens miałoby tylko zachowanie wersji rozszerzonej, bez specjalizacji kierunkowych (humanistyczna, matematyczna, przyrodnicza), zawsze wzbogaconej o co najmniej jeden przedmiot ścisły lub przyrodniczy oprócz matematyki. Krystyna Łybacka, posłanka SLD, b. minister edukacji Niestety, obserwuję zjawisko obniżania się poziomu, choć rośnie biegłość w rozwiązywaniu testów. Odwrotnie jest z umiejętnością myślenia. Coś takiego przerabiają także inne kraje, natomiast polską specyfiką jest to, że dbając o zachowanie politycznego spokoju, tak się ustawia poziom wymagań, aby matury nie oblało więcej niż 20% zdających. Niż demograficzny sprawia dodatkowo, że również uczelnie obniżają swoje kryteria, a to już zaczyna być niebezpieczne. Grażyna Filipiak, dyrektorka VIII LO im. Władysława IV na warszawskiej Pradze-Północ Sądzę, że obniża się poziom nie tyle maturzystów – choć nie wypowiadam się na temat całej populacji – ile egzaminów. Wprowadzenie obowiązkowej matematyki na maturze połączone jest z niewysokimi wymaganiami na poziomie podstawowym, aby umożliwić zdanie egzaminu. Dopiero poziom rozszerzony można uznać za odpowiedni dla przyszłych inteligentów. W naszym liceum maturę zdaje 100% uczniów, co wynika po części z poprzeczki łatwej do przeskoczenia dla każdego. Jakub Rzekanowski, redaktor naczelny „Głosu Nauczycielskiego” Nie chcę się przyłączać do chóru pesymistów. Na opinie o maturach nie powinny rzutować rażące, jednostkowe przypadki. Np. dzisiejsi maturzyści posiedli umiejętność rozwiązywania testów, której nie miały pokolenia obecnych 40-latków. Ludzie dziś mniej czytają, za to młodzież więcej pisze, jest aktywniejsza w przekazywaniu krótkich wiadomości tekstowych, a nawet tworzy większe struktury, czego nie robiło moje pokolenie. Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz