Prof. Ludwik Stomma, etnolog, wykładowca paryskiej Sorbony W niczym mi to nie przeszkadza i nie sądzę, by to szło za daleko. We Francji, którą uważa się za dyktatorkę elegancji, jest tak samo jak w Polsce. Ja również do tego się przyczyniam, bo mam duży brzuch i chodzę w krótkich spodenkach do miasteczka. Anibym tego nie zakazywał, ani nie utrudniał, ani też szczególnie nie piętnował. Dorota Williams, naczelna stylistka TVN Upał w mieście może być wyzwaniem dla naszej garderoby, ale nie powinien przeszkadzać w zachowaniu zasad dress code’u. Umiejętność dostosowania ubioru do okazji, tak jak dobre wychowanie, wynosimy z domu albo uczymy się tej sztuki sami. Nie rozumiem, dlaczego zasady dostosowania stroju do okazji są traktowane nonszalancko i tak często się ich nie przestrzega. Przecież nikt się nie buntuje przed informacją na drzwiach Bazyliki św. Piotra o konieczności zakrycia ramion, rozbieranie policjanta z munduru też nikomu nie przyjdzie do głowy, ale już rezygnuje się w biurze z garnituru albo na bal przychodzi w dżinsach… Na modowe wyskoki możemy sobie pozwolić w życiu prywatnym, w miejscu pracy prezentujemy się jako pracownicy szanujący klienta i innych pracowników. W korporacjach szczególnie latem panowie świecą gołą łydką w sandałach, a panie pojawiają się w szortach i z powabnym dekoltem. Są to klasyczne przykłady niestosownej ekstrawagancji w pracy. Tomasz Jacyków, stylista, krytyk mody O ile wiem, w Unii Europejskiej są w szczególnych przypadkach nakładane mandaty, bo kwestie stroju w przestrzeni publicznej reguluje prawo, choć wiele też zależy od kultury osobistej i od stanu świadomości człowieka. Te ograniczenia nakłada na nas cywilizacja i dlatego z gołym torsem nie wchodzi się do restauracji, chyba że to lokal na plaży. Widzę czasem na mieście mężczyzn rozebranych do połowy i to mnie oburza, ale gdy się spojrzy na ich twarze, zamiast myślącego spojrzenia widać tylko potylicę, więc specjalnie się nie dziwię, że nie dbają o wygląd. Prof. Marian Filar, prawnik, prawo karne, UMK Po co z tym walczyć, skoro lato w Polsce jest takie krótkie? O ochronę estetyki naszego otoczenia każdy powinien dbać, ale niechlujny wygląd nie został uwzględniony w kodeksie wykroczeń, chyba że wiąże się z drastyczną nieprzyzwoitością, ale wtedy nie chodzi już tylko o estetykę. Tak jak „trza być w butach na weselu”, trzeba być w gaciach w miejscu publicznym. Prof. Roman Kubicki, estetyka, filozofia człowieka, UAM Nie ukrywam, że to dla mnie trudne pytanie. Sojusznikiem demokracji jest, jak powszechnie wiadomo, mróz, a nie upał. Mróz bowiem wszystkim ludziom pozwala jednako wdziewać na siebie kolejne swetry i spodnie. Upał zachęca nas natomiast do zdejmowania różnych części garderoby. I tu zaczynają się schody, zwane niezgodą na demokrację. Upał dzieli – a w każdym razie chce dzielić – ludzi na lepszych i gorszych. Młode i zgrabne dziewczyny, a także przystojni, umięśnieni młodzieńcy mają prawo paradować w przestrzeni publicznej możliwie oszczędnie ubrani. Wszelkie inne ludzkie istoty, mniej lub bardziej brzuchate, lepiej niech się nie obnoszą ze swoją cielesnością. Nie widzę powodu, abym nie tylko musiał, lecz także chciał być sojusznikiem terroru takiej właśnie estetyki. Sławomir Chełchowski, rzecznik straży miejskiej we Wrocławiu Kwestie związane z modą czy z estetyką w zakresie ubioru z całą pewnością nie należą do spraw, którymi zajmuje się straż miejska. Co innego, jeżeli ktoś spaceruje po mieście bez odzieży. Monika Niżniak, straż miejska w Warszawie Straż interweniuje tylko wtedy, gdy ktoś się poskarży na przypadek, który jego osobiście dotyka lub gorszy. Takie sytuacje zdarzają się jednak bardzo rzadko. Wydaje mi się, że jesteśmy już dość tolerancyjni i przyzwyczajeni do swobody w ubieraniu się. Nie sądzę też, by np. ktoś mógł mieć pretensje, że robotnik wylewający gorący asfalt wykonuje tę pracę bez koszuli. Z własnej inicjatywy nie podejmujemy żadnych działań, chyba że zdarzy się coś rzeczywiście drastycznego. Notował Bronisław Tumiłowicz Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz