Najgorzej karmią nas w miejscowościach turystycznych, zwłaszcza górskich – aż w 88,5% lokali kontrolerzy PIH stwierdzili uchybienia Chrzczone piwo, kotlet złożony głównie z panierki, droga kolacja odgrzewana w mikrofalówce, tajemniczo wysoki rachunek – zna to chyba każdy, kto miał styczność z polską gastronomią. Potwierdzeniem tego stanu rzeczy jest kontrola przeprowadzona przez Państwową Inspekcję Handlową – w blisko 80% poddanych jej lokali wykryto poważne uchybienia. Na leniwych kantują mniej „Barman wlewał mniej piwa, niż powinno być wlane (poniżej znaku 0,5 l), (…) do rachunku była doliczona obsługa, choć ewidentnie nie daje się tego do zrozumienia klientom”. „W posiłku, który zamówiłem, znajdowały się plastikowe elementy niezdatne do spożycia. (…) Produkty użyte do zrobienia podawanych potraw pozostawiały wiele do życzenia i nie były świeże”. Takie i podobne skargi na jakość usług gastronomicznych trafiają do Państwowej Inspekcji Handlowej. A PIH rusza ich tropem. Raport z ostatniej kontroli przeprowadzonej na zlecenie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumenta nie pozostawia złudzeń – aż w 79,5% lokali z 424 poddanych kontroli stwierdzono nieprawidłowości. Uchybienia dotyczyły nie tylko jakości serwowanych potraw, ale i sposobu, w jaki były one przyrządzane i sprzedawane. Najgorzej wypadły lokale w miejscowościach turystycznych, zwłaszcza górskich – aż w 88,5% stwierdzono uchybienia, stosunkowo najlepiej zaś bary mleczne, gdzie norm nie spełniało 67,4%, i fast foody – 65,2%. Kontrolę przeprowadzono w prosty sposób – specjalnie przeszkoleni inspektorzy odwiedzali lokale gastronomiczne jako zwykli klienci. Raport udostępniony na stronie internetowej UOKiK zawiera cały katalog przykrych niespodzianek, na które jesteśmy narażeni, próbując zjeść i wypić coś poza domem – czy to będzie kolacja w drogiej restauracji, czy piwo w pubie albo posiłek w górskim schronisku. Oscypka nie uświadczysz Większość uchybień to po prostu sprytne sposoby, jakimi restauratorzy chcą zwielokrotnić zyski kosztem klientów, jednak zdarzały się też poważniejsze wykroczenia. Niczym nowym nie jest zastępowanie wymienionych w menu produktów tańszymi erzacami. Za szczęściarza może się uważać ktoś, kto w jednej z „góralskich” restauracji skosztuje prawdziwego oscypka zamiast wędzonego sera, który z górskim przysmakiem ma niewiele wspólnego. Podobnie miłośnicy kuchni śródziemnomorskiej zamawiający sałatkę grecką muszą liczyć się z tym, że zamiast deklarowanej w menu fety otrzymają jej podróbkę. Nagminnie łamane są przepisy dotyczące uwidaczniania ceny towarów. Właściciele restauracji nie podają w menu informacji, za co właściwie płacimy, z ilu i jakich składników danie jest zrobione. Często więc dopiero mając talerz z zamówioną potrawą przed sobą, dowiadujemy się, co się kryło pod daną pozycją w menu. Mimo że istnieje rozporządzenie Ministerstwa Finansów dotyczące uwidaczniania cen towarów i usług, które wyraźnie mówi o konieczności informowania o wadze i składzie posiłku w restauracji, ze świecą szukać lokalu, który w jadłospisie podaje, ile będzie ważył zamówiony przez nas kotlet. Jednak nawet jeśli restaurator podaje, ile czego ma się znaleźć na naszym talerzu, nie zawsze pokrywa się to z rzeczywistością. Ryby w nadmorskich smażalniach w tajemniczy sposób chudną po zrealizowaniu zamówienia. Podobnie rzecz się ma z alkoholami. Nagminna jest niezwykła dbałość o trzeźwość klienta, w wielu lokalach bowiem zamiast 40 ml wódki dostaniemy nieco ponad 30 ml trunku. W wypadku droższych alkoholi, takich jak koniak czy whisky, jest to różnica znacząca. Innym uchybieniem jest doliczanie do ceny posiłku kosztów obsługi bez informowania o tym w menu, co jest obowiązkiem wynikającym z wymienionego rozporządzenia. Wciąż jeszcze zdarza się podawanie nieświeżej i przeterminowanej żywności czy niewłaściwe przechowywanie i segregowanie produktów. Niesolidnych i nieprzestrzegających zasad restauratorów ukarano mandatami, ale na 290 lokali wystawiono je na łączną sumę 64.150 zł. Wypada ok. 221 zł na lokal, więc żaden restaurator zanadto się nimi nie przejmie. Krakowskie Przedmieście: w głowie nie zaszumi Czy wobec tego nie ma ani jednego miejsca, gdzie można znaleźć restauracje na światowym poziomie? Trakt Królewski to chyba najbardziej reprezentacyjne ulice w Warszawie i w całej Polsce. Usytuowane tu restauracje i kawiarnie są gastronomiczną wizytówką naszego kraju. Przychodzą przecież do nich nie tylko turyści spragnieni lokalnych przysmaków, lecz także zagraniczni biznesmeni, dziennikarze i artyści. W takich miejscach często wyrabiają sobie
Tagi:
Mateusz J. Różański