12 lat toczy się śledztwo w sprawie zamordowania rodziny Cyganów. Już drugi akt oskarżenia skierowano do sądu. Ktoś chroni zabójców Rodzinę Waldemara Huczki, wójta Cyganów w Nowej Soli, zamordowano w nocy z 19 na 20 czerwca 1991 r. Oprócz wójta zginęli jego 18-letni syn i narzeczona. Wszystkim poderżnięto gardła. Wcześniej byli torturowani. Na miejscu zbrodni policjanci zabezpieczyli ślady krwi, włosy, odciski palców i narzędzia, którymi zadawano śmiertelne ciosy. Huczko był majętnym handlarzem dzieł sztuki, znanym także poza granicami kraju. W jego kolekcji znajdowało się wiele wartościowych obrazów, antyków i szlachetnych kamieni. Z relacji świadków wynikało, że posiadał ponadto słynne złote jajko Fabergé z kolekcji cara Mikołaja II wysadzane drogocennymi kamieniami. Policjanci nie mieli wątpliwości, że zbrodnia miała charakter rabunkowy. Zaledwie kilka miesięcy po zabójstwie jajko Fabergé zostało zlicytowane na aukcji w Nowym Jorku za ponad 3 mln dol. Jeden ze świadków – miejscowy Cygan – zeznał, że w dniu zabójstwa podprowadził pięciu oskarżonych później mężczyzn pod dom wójta. Pytali o ten adres, bo nie byli mieszkańcami Nowej Soli. Ustalono, że podejrzani zamieszkali wówczas w jednym z hoteli w pobliżu miasta. Zaledwie dwa dni po zabójstwie próbowali sprzedać w Niemczech złote precjoza z kolekcji Waldemara Huczki. – Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że są sprawcami zbrodni – wspomina Henryk Gromek, ówczesny szef wydziału kryminalnego zielonogórskiej policji. – Poszlaki były mocne, wiarygodne i sprawdzone. Trzech spośród pięciu podejrzanych ujęto w Bydgoszczy w efekcie brawurowej akcji przeprowadzonej z udziałem brygady antyterrorystycznej. Wszyscy trafili do aresztu w Zielonej Górze. Śledztwo Edward Huczko, starszy brat zamordowanego, twierdzi, że rodzina bardzo szybko dowiedziała się, kim byli sprawcy: – To ojcowie aresztowanych Cyganów wyznali, że zabili ich synowie – twierdzi. Ale z tego powodu zawrzało w środowisku Romów na Dolnym Śląsku. Kilkanaście cygańskich rodzin opuściło Nową Sól. – W obawie przed zemstą i krwawymi porachunkami postanowiliśmy pomóc policji – tłumaczy siostra zabitego. – Wierzyliśmy w sprawiedliwość. Tymczasem śledztwo w prokuraturze przybierało nieoczekiwany obrót. Włosy zabezpieczone na miejscu zbrodni zostały zniszczone w czasie kolejnych ekspertyz. Z aresztu zwolniono jednego z podejrzanych. Pozostałym prokurator zezwolił na kontakty z osobami z zewnątrz. Henryk Gromek wspomina, że już w trakcie działań policji otrzymał propozycję łapówki od członka rodziny podejrzanego. Żałuje, że nie zarejestrował tego zdarzenia na taśmie magnetofonowej. W tym czasie nie dysponowano w Polsce precyzyjną technologią badań DNA, a prokuratura nie wystąpiła o przeprowadzenie ich poza granicami kraju. Zwolniony z aresztu podejrzany Hieronim D. nie zgłaszał się na kolejne przesłuchania. Nie zdołano ustalić miejsca jego pobytu nawet po rozesłaniu listu gończego. Bezskutecznie prowadzono poszukiwania dwóch pozostałych Cyganów: Aleksandra G. i Zbigniewa W. W konsekwencji na ławie oskarżonych zasiedli: Cygan Szymon G. i Polak Jacek D., oskarżeni o zabójstwo, oraz Adam B., Andrzej B. i Marian M., którym zarzucono paserstwo. Proces Wiele kontrowersji budził sposób traktowania materiału dowodowego. Na początku sąd postanowił osobno rozpoznać sprawę pasera Mariana M. i wyłączył ją do odrębnego postępowania. Dziwnym trafem zapomniano potem o tej sprawie i przez 10 lat nie uczyniono nic, aby ścigać ukrywającego się M. listem gończym. Dopiero w 2000 r. wpisano wyłączone akta do rejestru – po czym… przekazano je do Inowrocławia. Tamtejszemu sądowi nie pozostało nic innego, jak umorzyć sprawę, gdyż karalność paserstwa ulegała przedawnieniu. Prokuratorzy, którzy wówczas kolejno prowadzili sprawę cygańską, dziś niechętnie mówią na temat ówczesnego śledztwa. Bogdan Kamiński, który nadzorował je od początku, kilka miesięcy przed zakończeniem zrezygnował z pracy w prokuraturze i założył prywatną kancelarię prawną. W sądzie oskarżycielami byli kolejno Kazimierz Rubaszewski i Zbigniew Fąfera. Na każdą rozprawę tłumnie przybywali Cyganie z całego kraju. Bezpieczeństwa strzegła brygada antyterrorystyczna, która dokładnie przeszukiwała wszystkich przed wejściem na salę. Oskarżonych bronili najbardziej wzięci zielonogórscy adwokaci, specjaliści od tzw. trudnych spraw. Wśród nich m.in. Tadeusz Smykowski i Krzysztof Szymański. W trakcie rozpraw często dochodziło do głośnej, spontanicznej wymiany zdań między oskarżonymi i rodziną zabitych. Atmosfera na sali
Tagi:
Alina Suworow