Czyja Warszawa? – rozmowa z Grzegorzem Pietruczukiem

Czyja Warszawa? – rozmowa z Grzegorzem Pietruczukiem

Bez zwrotów z tytułu reprywatyzacji Grzegorz Pietruczuk – wiceburmistrz dzielnicy Bielany, radny Sejmiku Województwa Mazowieckiego, kandydat KKW SLD Lewica Razem do Sejmiku Województwa Mazowieckiego Jak wygląda sytuacja na Bielanach? Tylko część tej dzielnicy w 1945 r. była w obrębie Warszawy, co zatem z roszczeniami byłych właścicieli? – Roszczenia, niestety, są. Dotyczą 156 kamienic – o tylu wiemy. Oprócz tego dwóch szkół: szkoły podstawowej i liceum im. gen. Maczka, jednego przedszkola i dwóch dużych parków. 156 kamienic. Ile to ludzi? – Mówimy o setkach rodzin, które trzeba będzie wykwaterować. Dotyczy to rejonu Starych Bielan, przed wojną tzw. Zdobyczy Robotniczej. Tam praktycznie wszystko jest obłożone roszczeniami i obawiam się, że będzie ich przybywało. Czy roszczenia są uznawane? – Niestety, część kamienic jest zwracana. To się odbywa poprzez Biuro Gospodarki Nieruchomościami, czyli na szczeblu miasta. My jako dzielnica jesteśmy tylko informowani, że taka sytuacja ma miejsce. Potem w miarę możliwości staramy się pomagać mieszkańcom. Bo w tych kamienicach, gdy zostają one oddane w prywatne ręce, dzieją się rzeczy po prostu złe. To znaczy jakie? – Podnoszone są czynsze. I to wielokrotnie. Mieliśmy już eksmisje. Zdejmowane są też dachy. Dachy? – To wygląda tak: pod pretekstem remontu zdejmuje się dach i nie zabezpiecza budynku. Przeciekają stropy, zalewane są niższe kondygnacje. Ludzie nie mogą w takich warunkach mieszkać. Chcąc nie chcąc, muszą się wyprowadzić. To proceder stosowany w całym kraju, jedna z metod pozbycia się lokatorów, którzy mieszkają w kamienicy od bardzo wielu lat i nie chcą ustąpić. Ci ludzie są wręcz prześladowani. Jak w takiej sytuacji mówić o państwie prawa?! Co może zrobić burmistrz, kiedy wybucha taka afera? – Staramy się pomóc, najbardziej jak możemy, ale prawo nas ogranicza. Bo jest prywatny właściciel. Wyrzucani mieszkańcy składają wnioski o lokale socjalne, żeby mieć jakikolwiek dach nad głową, więc ich przekwaterowujemy. W 99% są to osoby, których nie stać na kupno na wolnym rynku mieszkania kosztującego kilkaset tysięcy zł. Ludzie starsi? – W różnym wieku. Bardzo często rodziny z dziećmi. Spotykam się z nimi, rozmawiam, trudno im nie współczuć. A z drugiej strony widzę, że cały obowiązek pomocy tym osobom został przerzucony na nas. Bo to my musimy zapewnić im jakikolwiek kąt, żeby mogły godnie żyć. Tak więc ponosimy podwójne koszty – po pierwsze, oddajemy majątek, a po drugie, musimy znaleźć wyrzucanym nowe lokale. A szkoła? Co zrobicie, gdy przejmie ją nowy właściciel? – W tej chwili trwa ostra walka o to, żeby te tereny objął plan miejscowy, w którym będzie zapisane, że są przeznaczone na obiekty oświatowe. Ile to wszystko kosztuje dzielnicę? – Jeśli chodzi o same nieruchomości, które są oddawane – kamienice, szkoły, parki – ich wartość sięga setek milionów złotych. Dodatkowo będziemy ponosić koszty wybudowania mieszkań dla eksmitowanych. Miasta na to wszystko nie stać. To jest poza jakimkolwiek zasięgiem. Wygląda to wszystko tak, że pomagamy prywatnym osobom wzbogacić się na ludzkiej krzywdzie. Nie mogę się z tym zgodzić. Zwłaszcza że tak nie musi być! W II Rzeczypospolitej ustawa przyjęta w 1932 r. raz na zawsze przekreśliła kwestię roszczeń do majątków skonfiskowanych przez zaborców, nawet tych zabranych uczestnikom powstania styczniowego. A teraz wciąż nie ma ustawy, która uporządkowałaby ten chaos. Przecież to nie byli właściciele odbierają nieruchomości, tylko kancelarie prawne, które się w tym wyspecjalizowały. I na podstawie jakichś dokumentów, dla mnie często wątpliwych, przejmują w Warszawie kamienice, boiska i szkoły. Nasz wspólny majątek. Czy SLD coś robi w tej sprawie? – Mamy przygotowany projekt ustawy, który mówi wyraźnie, że nie ma zwrotów w naturze, że może być odszkodowanie, w wysokości 5% wartości danej nieruchomości. Ja uważam, że w ogóle nie należy dokonywać zwrotów, że Sejm powinien przyjąć taką właśnie ustawę – żadnych zwrotów. Proszę zresztą posłuchać dyskusji – mówi się o jakiejś sprawiedliwości społecznej, w imię której trzeba zwracać. Pytam więc: jaka sprawiedliwość? Miasto było zniszczone w 95%, trzeba było je odbudowywać. Państwo odbudowało. I teraz ma zwracać? Jest jakaś sejmowa większość, by uchwalić ustawę, która zatrzyma dziką reprywatyzację? – Platforma boi się podjąć ten temat. Oni mają zapisane w głowie, że to, co się dzieje, jest OK, że tak musi być. Więc PO niby

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2014, 46/2014

Kategorie: Wywiady