Dzwony biją w PiS, bo z jednej strony z MSZ wyleciał wiceminister Jan Dziedziczak (o czym pisaliśmy tydzień temu), a z drugiej oficjalnym doradcą prezydenta RP został Bogusław Winid. Dla twardych pisowców Dziedziczak był jakimś punktem oparcia, uważali go za głównego kadrowego w MSZ (jego, a nie Waszczykowskiego), przedstawiciela tej grupy, która domagała się przeprowadzenia szybszych zmian personalnych. Waszczykowski te zapędy hamował, tłumaczył, że na 100 ambasadorów i tak odwołał już 65. I że nie mógł odwołać wszystkich przed szczytem NATO, bo wróciliby do Warszawy i w mediach rozrywali MSZ na strzępy. No, jest w tym jakaś logika… PiS próbowało więc obejść Waszczykowskiego ustawą o służbie zagranicznej, którą przygotowywał dyrektor generalny Andrzej Jasionowski (choć temu zaprzeczał). W ustawie tej proponowano zapis przewidujący powołanie zewnętrznego ciała, które by opiniowało sprawy kadrowe. Waszczykowski przeciwko temu protestował. A potem nastąpiły zmiany rządowe i sprawa rozeszła się po kościach. Od czterech miesięcy nad ustawą nikt już nie pracuje. Można założyć, że to zaniechanie jest jedną z transakcji, do których doszło przy okazji zmiany premiera i szefa MSZ. Jej dopełnieniem jest odwołanie Dziedziczaka i zakomunikowanie, że centrala MSZ już nie wymaga wyświetlania w ambasadach filmu „Smoleńsk” ani prowadzenia tego typu działań. A kolejnym elementem tej zmiany jest przejście Bogusława Winida do Kancelarii Prezydenta. To musiało PiS zaboleć, gdyż Winid do jesieni 2017 r. był ambasadorem RP przy ONZ, a wcześniej wiceministrem spraw zagranicznych (przy Radosławie Sikorskim). Wiceminister PO ma być doradcą Dudy? Sięgnijmy więc dalej w przeszłość. Winid był też ambasadorem RP w NATO, a w latach 2006-2007 wiceministrem obrony. Najpierw w duecie z Radosławem Sikorskim, a potem z Aleksandrem Szczygłą. A było to za czasów, kiedy premierem był Jarosław Kaczyński. Czyli ma w CV zapisane: wiceminister w rządzie Jarosława Kaczyńskiego, ambasador przy NATO, mianowany w roku 2007 przez Lecha Kaczyńskiego. Można zatem śmiało założyć, że Winid jest stałym elementem polskiej rzeczywistości, osobą zajmującą się polityką bezpieczeństwa, kontaktami z NATO i stosunkami z USA. I przyjmijmy, że nie jest ani oficerem, ani współpracownikiem tajnych służb, zwłaszcza wojskowych, bo sam temu zaprzecza. No i że wszyscy, którzy oceniają jego pracę, oceniają ją pozytywnie. Także ambasada USA w Warszawie. A wiemy to dzięki WikiLeaks, która to witryna ujawniła depeszę z sierpnia 2006 r., wysłaną do Białego Domu z Warszawy przez ambasadora Victora Ashe’a. Jej tytuł brzmi: „Macierewicz wywołuje kontrowersje, a Winid zabiera się do pracy”. Najciekawiej Ashe pisze o Antonim M. Nazywa go „antykomunistycznym podżegaczem” i opisuje jako zagorzałego antykomunistę, który „polował na czarownice”, „ma paranoję na punkcie teorii spiskowych”, a jego „nieodpowiedzialne zachowanie szkodzi dyplomacji”. I jak tu odmawiać amerykańskiej dyplomacji przenikliwości… Share this:FacebookXTwitterTelegramWhatsAppEmailPrint