Polak zamieszany w mafijne porachunki kamorry Korespondencja z Neapolu Milionera zgubiło łakomstwo. Paolo Di Lauro, nieuchwytny boss neapolitańskiej kamorry i król narkobiznesu, został złapany 16 września 2005 r. Był poszukiwany listami gończymi od trzech lat. Znajdował się na liście 30 najgroźniejszych przestępców włoskich. Podobno wrócił do Secondigliano, aby położyć kres wojnie wewnątrz kamorry, trwającej od października 2004 r. do marca 2005 r., w której zginęły 54 osoby. Większość zamordowano w sposób szczególnie okrutny. – Milioner skończył tam, gdzie powinien – w więzieniu! – skomentował minister spraw wewnętrznych, Giuseppe Pisanu. Szef włoskiego MSW podkreślił, że do ujęcia groźnego przestępcy przyczyniły się DIA (Dyrekcja Śledcza Antymafii), ROS (oddziały specjalne) oraz wywiad. Trzeci Świat klanu Di Lauro Kiedy o 6.45 chłopcy z oddziałów specjalnych weszli do mieszkania, Milioner był już ubrany w dżinsy i koszulkę. – Spokojnie, spokojnie! – powiedział i oddał się w ręce policji, nie stawiając najmniejszego oporu. W skromnym mieszkaniu, w którym się ukrywał, nie było żadnej broni. Kryjówka znajdowała się niedaleko wystawnej willi, w której przez lata żyła rodzina Milionera, w samym sercu Secondigliano – północnej peryferii Neapolu. Rione dei Fiori, czyli Dzielnica Kwiatów, była od lat kwaterą główną klanu Di Lauro. Niektórzy nazywają ją Trzecim Światem. Tu państwo i prawo nie liczą się, panują zmowa mafijna oraz głuche milczenie. Ponad 70% mieszkańców jest związanych z kamorrą, a wszyscy bezrobotni pracują, rozprowadzając narkotyki. Układy przestępcze są tak silne, że organizacja kryminalna wysiedliła wielu prawowitych właścicieli domów i wprowadziła na ich miejsce swoich lokatorów. Mieszkanie, w którym ukrywał się nieuchwytny boss, należało do 40-letniej Fortuny Liguori, konkubiny jednego z „żołnierzy” klanu. Jej zadaniem było opiekowanie się królem narkoprzemytników i gotowanie mu jedzenia. Prawie codziennie Fortuna szła do sklepu, gdzie kupowała ulubione przysmaki Milionera: łososia i bottargę. To właśnie drogie ryby, kupowane zawsze w tym samym sklepie, naprowadziły Dyrekcję Śledczą Antymafii na trop. Tak upadł mit Milioner ma przestępcze curriculum vitae godne podziwu. Już tylko krok dzielił go od przymierza z sycylijską cosa nostrą, co byłoby historycznym paktem kryminalnym. Pseudonim przylgnął do niego, bo zawsze miał pieniądze i zawsze wygrywał w pokera, stawiając miliony. Przez 25 lat był panem i władcą Secondigliano. Zaczął jako zwykły sprzedawca wyrobów skórzanych. Później zajął się handlem fałszywą galanterią Gucciego, Valentina i innych kreatorów mody oraz przemytem papierosów i broni. Wszedł w biznes narkotykowy, by działać jak wielka międzynarodowa firma importowo-eksportowa. Zapewnił sobie towar od najlepszych światowych producentów. Miał partnerów w Kolumbii, Albanii, Czarnogórze, Holandii, Hiszpanii i jako pierwszy podbił rynki Europy Wschodniej. W Neapolu pracowali dla niego dilerzy stojący na każdym placu – system działał tak sprawnie, że nazywano go siecią narkotykowych marketów. Nieletni dilerzy zarabiali 800 euro, „nadzorcy placów” – do 12 tys. euro tygodniowo. Każdy diler przynosił 50 tys. euro miesięcznie. Do kieszeni bossa wpływało 500 tys. euro dziennie – 15 mln euro na miesiąc! Brudne pieniądze Milioner inwestował w legalne interesy. Niektórzy szacują jego osobisty majątek na 28 mld euro!!! Paolo Di Lauro był nieuchwytny. Ukrywał się nie tylko przed policją – również przed własnymi podwładnymi. Jedynie wąska grupa pięciu-sześciu „pułkowników” miała do niego dostęp. W ciągu 10 lat udało się podsłuchać tylko jedną rozmowę telefoniczną, bo Milioner nie używał telefonu. W 1995 r. matka chłopaka zabitego przez zatrutą heroinę oskarżyła króla narkoprzemytników. Uczestniczyła w pierwszej rozprawie, później żołnierze kamorry sprzątnęli świadka. Kiedy od 22 września 2002 r. zaczęto ścigać Milionera listami gończymi, po tym jak 14 świadków koronnych oskarżyło go w dwóch procesach, boss zniknął. Oddał władzę w ręce syna, Cosima, i najprawdopodobniej opuścił Włochy. Ukrywał się tak dobrze, że nawet DIA zaczęła wierzyć w jego śmierć. Po trzech latach, w piątek, 16 września 2005 r., gdy karabinierzy prowadzili króla neapolitańskiej kamorry z posterunku do samochodu mającego przewieźć go do więzienia, czekał na niego tłum. Milioner miał pochyloną głowę. Ponad setka
Tagi:
Agnieszka Zakrzewicz