Czyżby rozwód?

Czyżby rozwód?

95% biorących udział w referendum zagłosowało wbrew Berlusconiemu przeciw prywatyzacji wody, budowie elektrowni jądrowych oraz usprawiedliwianiu nieobecności premiera w sądzie Agnieszka Zakrzewicz Korespondencja z Rzymu „The man who screwed an entire country” („Człowiek, który nabrał cały kraj”) – taki tytuł widniał na okładce brytyjskiego tygodnika „The Economist”, który ukazał się tuż przed referendum we Włoszech. Kto zna angielski, rozumie podwójne, także seksualne i niecenzuralne znaczenie słowa screwed. „Kiedy zniknie ze sceny politycznej, Berlusconi pozostawi w spadku swojemu krajowi dodatkowo osłabione instytucje, które nie były solidne od samego początku, i większą tolerancję w stosunku do konfliktu interesów – pisał John Prideaux w artykule opublikowanym z okazji 150. rocznicy zjednoczenia Włoch. – Italia ma wszystko, aby zacząć od nowa. Tym, czego potrzebuje, jest zmiana polityczna i nowe rządy. Nie popełnię błędu i nie będę ogłaszał końca Berlusconiego, ale rozmawiając z ludźmi, zaczyna się czuć nową atmosferę, nową erę”, zakończył artykuł brytyjski dziennikarz. „To było referendum dotyczące rozwodu: rozwodu tego rządu z krajem”, skomentował rezultaty kolejnego ważnego głosowania Pier Luigi Bersani, lider Partii Demokratycznej. Frekwencja przeciw premierowi Już od ponad 16 lat – czyli tak długo, jak rządzi Berlusconi – we Włoszech nie udało się osiągnąć wymaganej frekwencji w przeprowadzanych referendach, Włosi zwykle słuchali premiera i zamiast iść do urn, jechali nad morze. Tym razem było inaczej – w referendum wzięło udział 57% obywateli, a 95% z nich zagłosowało przeciwko prywatyzacji wody, budowie elektrowni jądrowych oraz uzasadnionej nieobecności premiera i ministrów w dotyczących ich rozprawach sądowych, w związku z obowiązkami instytucjonalnymi. Bez wątpienia dla Włochów to referendum było tak ważne jak referendum rozwodowe w 1974 r., kiedy to katolicy chcieli odrzucić ustawę zezwalającą na rozwód, wprowadzoną w 1971 r. Wtedy w referendum, którego promotorami były włoska chadecja i Episkopat, brało udział 87,7% obywateli. Przeciwko odrzuceniu ustawy wprowadzonej przez socjalistów i Partię Komunistyczną (czyli za rozwodem) głosowało 59,3%, za odrzuceniem – 40,7%. Obecne referendum miało także aspekt polityczny. To już druga sromotna porażka Berlusconiego w ostatnich tygodniach. W maju włoska centroprawica przegrała wybory administracyjne, oddając centrolewicy nawet rodzinne miasto premiera – Mediolan. Ma rację lider PD Luigi Bersani, mówiąc, że szykuje się rozwód Berlusconiego z Włochami. Włoski magnat telewizyjny, który od lat potrafił wyczuć nastroje narodu i umiejętnie nimi manipulować, nie ma już większościowego poparcia społeczeństwa. Nawet wyborcy Ligi Północnej nie chcą już słyszeć o Berlusconim… Triki Berlusconiego Włochy korzystały z energii nuklearnej w latach 1963-1990. Cztery włoskie elektrownie jądrowe zostały zamknięte ze względu na przekroczenie limitu wieku oraz w wyniku pierwszego referendum antynuklearnego w 1987 r., ogłoszonego rok po katastrofie w Czarnobylu. Wtedy w referendum brało udział 65% obywateli, z których 80,57% głosowało na „tak”. Konsultacja dotyczyła nie tyle samego zamknięcia elektrowni jądrowych i zakazu ich budowania, ile uniemożliwienia rządowi nakazywania ich budowy w miejscach, w których władze lokalne nie wyraziły na to zgody. To wystarczyło, aby włoski program nuklearny został wstrzymany, a elektrownie jądrowe w Latina, Trino i Caorso zamknięte. Wstrzymano także rozpoczętą już budowę elektrowni w Montalto di Castro. Debata o powrocie do energii jądrowej rozpoczęła się znów w latach 2005-2008 i centroprawicowy rząd Berlusconiego zdecydował się na budowę nowych elektrowni jądrowych przy pomocy Francuzów. Katastrofa w Fukushimie zniweczyła jednak te plany, choć Berlusconi zrobił wszystko, aby uniemożliwić obywatelom wypowiedzenie się na ten temat w referendum, którego promotorami były komitety obywatelskie „Głosuj TAK, aby powstrzymać elektrownie jądrowe”, w skład których weszło prawie 80 różnych organizacji. Pierwszym wybiegiem rządu było oddzielenie referendum od wyborów administracyjnych, choć kosztowało to 400 mln euro. W połowie kwietnia br. rząd zdecydował się na ogłoszenie moratorium i wstrzymanie na rok ustawy przewidującej rozpoczęcie programu nuklearnego – w ten sposób najdrażliwszy temat został usunięty z pakietu referendalnego, co postawiło pod znakiem zapytania możliwość osiągnięcia wystarczającej frekwencji. Premier Berlusconi zdradził się jednak podczas konferencji prasowej po wizycie prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego, zapewniając go,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2011, 26/2011

Kategorie: Świat