Wierzyli, że są na ostatniej wojnie o sprawiedliwy świat, że już nigdy więcej nie trzeba będzie walczyć Jeremi Galdamez, Urszula Łobodzińska, Łukasz Truściński – inicjatorzy i inicjatorka powstania w Warszawie muralu upamiętniającego dąbrowszczaków w 85. rocznicę wybuchu wojny w Hiszpanii* Mija 85. rocznica wybuchu wojny domowej w Hiszpanii (1936-1939), w której to w obronie Republiki przed prawicowym, wojskowym zamachem stanu gen. Franco walczyły tysiące ochotników i ochotniczek z całej Europy, ba, świata; w skład Brygad Międzynarodowych wchodziła także Brygada im. Jarosława Dąbrowskiego, czyli dąbrowszczacy. Nie żyje już nikt z walczących w obronie Republiki. Co dla was, 20-, 30-latków, oznacza tamten konflikt wojenny? Dlaczego dbacie o upamiętnienie, a raczej wydarcie niepamięci, historii ówczesnych bojowników i bojowniczek walczących w pierwszej europejskiej wojnie z faszyzmem? – To było pierwsze takie zbrojne starcie z faszyzmem w Europie, oczywiście w cieniu gry interesów wielkich graczy światowej polityki. Troska o pamięć o ówczesnym zrywie wynika wprost z lewicowych wartości. To żywa tradycja ruchu lewicowego, klasowego, a nie muzealne wspomnienie tego, że ktoś z naszego obozu politycznego prowadził walkę z bronią w ręku. To raczej waga takiego zjawiska jak internacjonalizm robotniczy, który był główną ideą stojącą za oddolnym, solidarnościowym zrywem tych, którzy podjęli walkę w Hiszpanii w Brygadach Międzynarodowych. To były wybory dziesiątków tysięcy osób – robotników, lekarzy, artystów. Wspólna walka. Tu pojęcie internacjonalizmu jest kluczowe. Pamięć o tym zaangażowaniu jest ważna szczególnie teraz, kiedy oficjalna, państwowa polityka historyczna (de facto ostatnich 30 lat) spycha ją w niebyt, fałszuje, unicestwia. Również dlatego, że w PRL dąbrowszczacy byli częścią oficjalnej wykładni historii. Jak to państwowe polityki historyczne, również tamta była pełna przemilczeń i uproszczeń. Natomiast po 1989 r. ta opowieść została wymazana, jest aktywnie zwalczana. Dąbrowszczakom należy się więc pamięć także dlatego, żeby wreszcie móc o nich opowiedzieć prawdę. Oddawali życie w imię sprawiedliwości, im również należy oddać sprawiedliwość. Na wojnę w Hiszpanii w odruchu solidarności ruszyli ochotnicy i ochotniczki z całego świata. Ta walka miała wówczas też wielkie wsparcie ludzi kultury. Hemingway napisał „Komu bije dzwon”, Picasso namalował „Guernicę”, Orwell walczył i pisał. Jednym głosem ostrzegali Europę i świat przed groźbą faszyzmu (na pomoc frankistom ruszyli zarówno faszyści niemieccy, jak i włoscy; ci, którzy bombardowali Madryt, trzy lata później zrzucali bomby na Warszawę). – Świat od walczącej Hiszpanii się odwrócił. Nie licząc ZSRR, który realizował własne cele, pomagali nieliczni, jak chociażby Meksyk. Europa z demokratycznymi sloganami na ustach de facto oddała demokratyczną Hiszpanię faszystom. Franco, za którym stali najbogatsi, kapitał, armia i Kościół, dokonał zamachu na demokratycznie wybrany rząd i zbrojnie przejął władzę na kilkadziesiąt lat. Kiedy chodziło o obronę interesów wielkiego kapitału, demokratyczne reguły przestawały mieć znaczenie dla Europy. Rząd ludowy nie powstał po to, żeby walczyć zbrojnie z faszyzmem, powstał, żeby uczynić Hiszpanię sprawiedliwszą, bardziej równościową, żeby dokonać wielkiej zmiany społecznej, reform społecznych, własności ziemskiej – tu należy szukać źródeł obojętności Europy, to nie był kierunek zmian akceptowalny dla ówcześnie rządzących. Samostanowienie ludu nie mogło się cieszyć uznaniem, tak jak nie może i dziś. Tamta wojna domowa miała realny wymiar wojny klasowej. Dlatego ten opór jest dzisiaj wymazywany z pamięci. Faszyzm to Zagłada, zbrodnie i cierpienia II wojny światowej, znika ten wymiar antyspołeczny, antyludowy, przeciw samostanowieniu społeczeństw, a taka w istocie była rewolucja faszystowska w Hiszpanii, Niemczech, Włoszech. W waszej pamięci o wojnie w Hiszpanii niemal niezauważalny jest wymiar militarno-bojowy. Wasza uwaga koncentruje się na rewolucji społecznej i jej wartościach. To nie jest opowieść o naszych „wyklętych”. – Staraliśmy się unikać tej odbitej od prawicowej narracji kliszy. Ci walczący przecież w większości nie byli wcześniej żołnierzami, przyszło im wziąć broń do ręki i walczyć, uważali zresztą, naiwnie zapewne, że walczą w ostatniej z wojen, że to wojna z wojną jako instytucją i że już nigdy więcej nie trzeba będzie walczyć. Akurat ten wymiar „bojowy” zaangażowania dąbrowszczaków był bardzo niewygodny we współczesnej, wściekle antykomunistycznej Polsce. Dlatego z Grobu Nieznanego Żołnierza zniknęły nagle gdzieś na początku lat 90.
Tagi:
Adam Walas, antyfaszyzm, Dąbrowszczacy, Francisco Franco, historia lewicy, historia Polski, Hiszpania, Inicjatywa Pracownicza, Jeremi Galdamez, komunizm, Lewica, Łapy precz od ul. Dąbrowszczaków, Łukasz Truściński, murale, policja historyczna, polityka historyczna, Republika Hiszpanii, socjalizm, Stowarzyszenie Ochotnicy Wolności, street art, Urszula Łobodzińska, wojna, wojna domowa, żołnierze